poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 11 "Zmartwienia i małe rozczarowania"

-/- dwa miesiące później

Harry's POV

Nie mogłem się doczekać tego dnia. Powrotu do Londynu. Przez ostatnie dwa miesiące przechodziłem istne piekło. Koncerty wywiady, wywiady koncerty. Kto normalny planuje trasę koncertową, nic nie mówiąc uczestnikom?! Rzecz jasna, wcale tak nie było... Jak zwykle tylko ja nic nie wiedziałem. a może po prostu nie słuchałem? Po tym, jak wtedy, wyszliśmy od Jamesa i Gabi, chodziłem z głową w chmurach. Cały czas zastanawiałem się nad "tą drugą" propozycją. Może zbyt się nakręcałem, ale nie dbałem  to. Może przez to wszystko, zostałem postawiony przed faktem dokonanym: jedziemy w trasę promującą naszą niedawno wydaną płytę. Wiedziałem, że i tak przez najbliższy miesiąc nie udałoby mi się spotkać z nią na dłużej, bo sama mi mówiła o tym. Ale ten drugi... Byłem załamany. Nie straciliśmy kontaktu, o nie. Rozmawialiśmy praktycznie codziennie. Czasami wszyscy razem, czasami tylko z nią, czasami tylko z Jamesem. Wszyscy bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Każdy z nas bardzo polubił Jamiego ku zadowoleniu Zayna. Ten koleś był akurat doskonale zaznajomiony z dwójką naszych codziennych rozmówców. Dni mijały, wypełniane ciężką pracą, wysiłkiem ale i szczęściem. Teraz w piątkę, wychodziliśmy z samolotu. Poczułem rześkie, londyńskie powietrze i wciągnąłem je chciwie do płuc. Byliśmy umówieni z Jamesem i Gabi, że odbiorą nas z lotniska. Mieliśmy w planach inwazję na ich nowy, choć już niezupełnie dom, nie tylko, żeby go zobaczyć, ale okazało się, że w planie budowniczym Gabi, było zupełnie przypadkiem 5 dodatkowych pokoi. Każdy z nas, w sumie nie oderwał się jeszcze od rodzinnych domów, więc bardzo chętnie przyjęliśmy ich propozycje. Malik to wręcz latał. Raczej plotką nie jest, że James robi jedne z najlepszych imprez w całym mieście. Wzięliśmy nasze bagaże i ruszyliśmy na parking. Przed bramą zatrzymał nas jeszcze Paul.
- Dobra robota, chłopaki. Teraz macie dwa tygodnie przerwy, a potem zaczynamy pracę nad drugą płytą. Tak, po waszych minach stwierdzam, że bardzo się cieszycie. Jeszcze nie wiem, jaki dokładnie będzie skład ekipy - wiedziałem o kim mówi. Tylko my, którzy teoretycznie nie powinniśmy tego wiedzieć, byliśmy już pewni naszej kadry. Kilka dni temu, rozmawialiśmy o tym z Gabi, bo usłyszeliśmy dokładnie takie same słowa od naszego menadżera co dziś. Dowiedzieliśmy się, że jeszcze nie przekazała szefostwu swojej decyzji, bo nie ma jak pojechać, żeby podpisać papiery. Zdziwiliśmy się, w końcu miała od cholery samochodów do dyspozycji, chyba że James załatwił je wszystkie, ale nie drążyliśmy.  - ale nie martwcie się, próbujemy załatwić najlepszy duet choreografów i najlepszą tekściarkę i kompozytorkę.
- Wiemy. - wymsknęło mi się.
- Jak to? - spytał zdziwiony Paul, patrząc na mnie badawczo. Cholera jasna..
- No chodzi o to, że wiemy że postaracie zdobyć na najlepszych ludzi do pracy z nami. - wydukałem. Uff udało mi się.
- No to jest jasne. - uśmiechnął się. - No, idźcie już. Wasz przyjaciel chyba już czeka. - wskazał duży, czarny samochód stojący na miejscu parkingowym, niedaleko naszego samolotu. Nareszcie! Od razu odbiegłem od chłopaków, słysząc za plecami śmiech, żeby jak najszybciej dostać się do auta. Otworzyłem tylnie drzwi i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to podłużne kanapy jak w limuzynie. Pusto. Spojrzałem na miejsce kierowcy, gdzie ujrzałem Jamesa. Miejsce obok było puste. Podniosłem wzrok na chłopaka, który teraz się ze mnie śmiał.
- Gdzie...? - zacząłem.
- Ją też musimy odebrać, chłopie. Myślałem, że uda mi się zgarnąć przed waszym lądowaniem, ale niestety sprawy jej się trochę przedłużyły. - urwał mi, wyjaśniając wszystko w jednym zdaniu, powodując że w moje myśli znów wskoczyły tęczowe kolory.
- Stary - Malik uwiesił mi się na ramieniu. - Pobiegłeś do tego samochodu, jakby w środku czekał na ciebie dżin, żeby spełnić twoje wszystkie marzenia. - rechotał.
- Co prawda, to prawda skarbie. - Louis uszczypnął mnie w policzek.
- Walcie się wszyscy. - wymamrotałem i zająłem miejsce w samochodzie. Praktycznie podskakiwałem w miejscu, nie mogąc się doczekać spotkania z już nie tak bardzo nieznajomą dziewczyną.

James's POV

Wjechałem na lotnisko i na wyznaczone dla mnie miejsce. Musiałem się zamyślić, bo kiedy się ocknąłem to zobaczyłem przez okno samolot. W sumie nie tylko. Jeszcze było widać jakiegoś wariata, który biegł jakby go stado psów goniło w... zaraz. Moją stronę? Nie no nie wierzę. To Styles. Co ta laska mu powiedziała. Zaśmiałem się, zanim zobaczyłem głowę bruneta w samochodzie. Rozglądał się, spojrzał na mnie, miejsce pasażera i znów na mnie. Smutek w jego oczach: rzecz nie do opisania. Nieźle go wzięło.
- Gdzie...? - zaczął bezradnie, ale szybko mu przerwałem, żeby ukrócić jego męki.
- Ją też musimy odebrać, chłopie. Myślałem, że uda mi się zgarnąć przed waszym lądowaniem, ale niestety sprawy jej się trochę przedłużyły. - skończyłem jak najszybciej. Pokiwał głową a na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech. Zaraz po tym przyszła reszta i wpakowała się do środka. Śmiałem się z niezbyt grzecznych pomrukiwań Stylesa, kiedy tamci się z niego nabijali. Znając Gabi, da im za to niezłą nauczkę, nawet o tym nie wiedząc.
***
Podjechaliśmy pod szpital. Widziałem w lusterkach zdziwione i zaniepokojone spojrzenia. Zaparkowałem i wyłączyłem samochód. Napisałem do Gabi, że już czekamy. W samochodzie, chwilę przed, zapadła niezręczna, kłębiąca się od niewypowiedzianych pytań cisza.
- Stary... - zaczął Malik. - Co jest?
A do mnie powróciły wspomnienia sprzed niecałych dwóch miesięcy.
Ostatnia próba za nami. Generalna też. Dzisiaj koncert, nad którym tak ciężko pracowaliśmy. Od rana, żeby czymś zająć ręce i myśli, przenosiliśmy nasze rzeczy do nowego domu. Gabi, jak zwykle, szczęśliwa, roześmiana. Tak zadowolona z tego domu. I tak z niego dumna. 
- Noo. Jeszcze tydzień, może mniej i trzeba będzie urządzać parapetówkę! - krzyknęła zbiegając z długich schodów, prowadzących do jej zakątka, gdzie zawsze będzie miała ciszę i spokój.
- Tak! - uniosłem ręce w górę, aby mogła w nie wpaść, tak jak w jednym z naszych układów. Oczywiście, jak wszytko już dopracowane, wyszło nam perfekcyjnie. 
- Musimy już iść. 
- Wiem. - i wyszliśmy. 
***
-Jak to nie dotrze?! - usłyszałem wzburzony krzyk przyjaciółki. Zaniepokoiłem się. To nie oznaczało niczego dobrego...
- Camilli nie będzie! - krzyknęła w moją stronę. O kurwa. Camillia była drugą, po Gabi, najważniejszą tancerką. Nie byłoby to potrzebne, ale koncert miał być naprawdę długi i było ryzyko, że Gabi nie wytrzymałaby całości. Więc zatrudniona została dziewczyna, która odciążyła ją w jakiejś 1/3 układów. Ja też miałem kogoś takiego. Nie było tajemnicą to, że i ja i ona byliśmy najlepsi. Plan początkowo był taki, żebyśmy każdą solówkę, każdego numeru ciągnęli we dwoje. Ale tak się nie zwyczajnie nie dało. To miało trwać dużo za długo, jak na dwóch solistów. Więc wybraliśmy dwójkę najlepszych według nas tancerzy z grupy i oddaliśmy im około 1/3 naszego materiału. Spisywali się doskonale, choć byli bardzo zmęczeni. Mimo wszystko nasza wytrzymałość, czyli po prostu przyznając niezbyt skromnie, profesjonalistów z najwyższej półki budziła podziw. No tak, ale ile pracy włożyliśmy, aby taka się stała? Camilla nie pasowała mi od początku. Była... dziwna. Arogancka. Ale nigdy nie pomyślałbym, że ktoś może zrobić coś takiego! Wszyscy tancerze, a było nas naprawdę dużo,  przeze mnie zostało zebranych w duży krąg. Gabi intensywnie nad czymś myślała oprócz tego że kipiała wściekłością. 
- Słuchajcie. - zacząłem głośno, tak aby każdy mnie usłyszał. - Pojawił się problem. Duży problem. - zaakcentowałem. Na twarzach ludzi z którymi pracowaliśmy od miesięcy pojawił się strach.
- Dodatkowa solistka... - zacząłem, ale Gabi mi przerwała.
- Wystawiła nas. - powiedziała szybko. - Twierdząc, że takie rzeczy nie są na jej głowę delikatnie mówiąc, nie będę powtarzać co dokładnie powiedziała i żebyśmy znaleźli kogoś innego. Oczywiście, na was, nie będzie to miało żadnego wpływu - zwróciła się głową do grupy z której owa "solistka" pochodziła. - ale radzę szybko ją wywalić, bo po takim numerze, ona nie zostanie nigdzie zatrudniona, tego możecie być pewni. - skończyła zadziwiająco spokojnie. Już wiedziałem co wykombinowała. 
- Ale nie załamujemy się skarby. Show must go on, nie? Niestety, nie zdążę nauczyć żadnego z was któregokolwiek układu pod kątem solistki, więc zostajemy przy pierwszej wersji. Zanim którekolwiek z was cokolwiek będzie chciało powiedzieć - zaczęła zezować na kilku tancerzy w tym rzecz jasna na mnie. - To powiem jedno: Nie mamy wyjścia. - skończyła stanowczo. - Na pewno nie zawalimy tego, nad czym tak długo i ciężko pracowaliśmy wszyscy razem przez jakąś laskę, która nas wystawiła, bo połamała sobie tipsy. No ruchy, ruchy! - zaczęła klaskać. - Zaraz zaczynamy! - i wszyscy się rozbiegli. Ona sama podeszła do ludzi z tzw. "Sztabu szybkiego podawania ubrań". Kiedy skończyła z nimi, podeszła do mnie. 
- Dobrze, że wzięłam swoje kostiumy... 
- Gabi, nie dasz rady. - powiedziałem łapiąc ją za rękę. - To za duży wysiłek, szczególnie w tej sytuacji...- zacząłem, ale nie dała mi skończyć.
- I co, tak sobie po prostu zawalimy cały koncert?! Całą pracę jaką w niego włożyliśmy, będzie można wyrzucić na śmietnik?! Przez jakąś głupią siksę, która myślała, że może posłać nas na dno ze zwykłej cholernej zazdrości?! James, nie tylko my nad tym pracowaliśmy, nie tylko. Nie możemy tego spieprzyć. Poradzę sobie. A jak nie, to dopiero wtedy będziemy się martwić, w porządku? - uśmiechnęła się do mnie zachęcająco. Jakbym to ja teraz potrzebował wsparcia. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, usłyszeliśmy: - Wchodzimy za 30 sekund!
- Będzie dobrze. - mruknęła i ruszyliśmy do wskazanego wejścia.
***
Nie wierzę, udało się! Ostatni numer, ostatnia figura Gabi! Wszystko wyszło, tak jak miało być! 
- Tak! - krzyknąłem sam do siebie. Byłem z niej taki dumny. Praktycznie wszyscy tancerze stali ze mną i czekali na ten ostatni ruch. I tak jak ja, wszyscy zaczęliśmy piszczeć, gdy tylko muzyka umilkła, a światła na scenie zgasły. Zza kotar zaczęli wyłaniać się podskakujący i szczęśliwi członkowie zespołu, który tańczył jako ostatni. Zaraz za nimi, pojawił się mój kochany Dzwoneczek. Zmęczony i to cholernie. Złapałem ją w pasie, by razem z nią się cieszyć na czas. Chwilę później leżała bezwładna w moich ramionach.
***

- Ooo - zdołał wydusić z siebie Tommo, kiedy skończyłem opowiadać im okoliczności. 
- Ale to było prawie dwa miesiące temu. - zauważył cicho Payne. - Więc co jeszcze tu robi? Coś mi mówi, że nie przyjechała, na kontrolę. Inaczej papiery współpracy, byłyby już podpisane. - myślał głośno. I miał cholerną rację.
- Mój kochany, mały Generałek spędził tu prawie dwa miesiące. - zacząłem kiedy dostałem odpowiedź od niej, że jeszcze chwilę się jej zejdzie. -  A ja razem z nim. W sumie, tak jak i z każdym kto brał udział w tym cholernie genialnym i tragicznym koncercie. Uratowała całe przedsięwzięcie, ale jaką ceną? Już wcześniej było wiadomo, że ma anemię. Oczywiście nie z powodu tego ile jadła, bo akurat wciąga jedzenie jak smok, ale z powodu ciągłego ruchu ile witamin by nie przyjęła, i tak było ich za mało. Musiała zwolnić. Ja wiedziałem, że w życiu się to nie uda, jeśli wylezie za bramy szpitala. Ja nie wystarczałem, żeby jej pilnować. Ale też nie miałem do tego serca. Wiedziałem co to wszystko znaczy i jak boli, jeśli nie możesz robić tego co kochasz. Jej lekarz też to wiedział. Wcześniej były już dwa razy takie próby "zwolnienia tępa". Tym razem, lekarz się nie nabrał, stwierdził, że teraz odpoczynek jest konieczny i zostawił ją na oddziale. Nie żeby to ją do końca powstrzymało. - zaśmiałem się.
Rzuciła swój ręcznik na łóżko. Minął tydzień, od kiedy widziałem ją w sportowym stroju. 
- Gabi... - zacząłem, ale szybko umilkłem kiedy skierowała w moją stronę wielką strzykawkę, wypełnioną zimną wodą. Była gotowa mnie oblać Serio, skąd ona bierze takie rzeczy?
- Nawet nie próbuj. - syknęła zabawnie. - Dostaję świra. Muszę się ruszyć. - warknęła na mnie.
- Wiem. - zaśmiałem się. - Rób co musisz, poczatuję na korytarzu. - mrugnąłem w jej stronę i wyszedłem tuż po tym, jak jej twarz rozświetlił przepiękny uśmiech. Wszedłem  z powrotem po godzinie. Znalazłem ją w dość ciekawej pozie.
- Lepiej? - spytałem. - Lekarz się zbliża.
- Dużo lepiej. 

- Idzie. - usłyszałem szept Stylesa. Byłem ciekawy czy usłyszał cokolwiek z mojej historii, czy cały czas wgapiał się w okno, nie mogąc się doczekać widoku mojego małego Dzwoneczka. Wyjrzałem przez okno. Oczywiście nie mylił się. Mój mały Generałek zbliżał się do samochodu ze sportową torbą na ramieniu. Reszta rzeczy leżała w bagażniku. Przyjechałem po nie, zanim odebrałem chłopaków z lotniska. Normalnie taryfiarz... Gabi w szarych, tzw domowych dresach, szarej bluzie, w czerwonej bluzce Nike, czerwonych conversach na stopach i słuchawkami w uszach otworzyła drzwi Hammera i wdrapała się na siedzenie. Położyła torbę pod nogi, wyjęła słuchawki z uszu  odezwała się, wskazując na mnie palce. - Ty. Zabierz mnie do fryzjera. Teraz! Błagam! Zobaczyłam się w szybie! Czy ty widzisz te odrosty!? - wskazała dramatycznie na czarne włosy wyrastające z czubka jej głowy. Taaa, strasznie się różniły od tych brązowych.
- Nie dramatyzuj. - mruknąłem, kiedy odwróciła się z zawadiackim uśmiechem do tyłu.
- Cześć chłopaki! Jak trasa? - spytała szybko i zaraz pogroziła im palcem. - Nie gapcie się jak na ducha, to masakrycznie dziwne, przecież żyję. - zaczęła się śmiać, ale oni nadal siedzieli skamieniali.
- O rany... - mruknęła. - Co ty im naopowiadałeś? - westchnęła dramatycznie. - A nie ważne, i tak się dowiem. Styles, mamy nie dokończone sprawy - mruknęła uwodzicielsko w stronę lokowatego chłopaka. - A teraz, korzystając z ich milczenia... Błagam! Do fryzjera! - jęknęła.
<<Tu wam przypominam fryzurkę, jaką ma Gabi :)
- Za nami długa, długa jedenastka! Postarałam się dla was. Czekam na dużo, dużo komentarzy. Może skoro ja pobiłam rekord "długości rozdziału, wy pobijecie rekord komentarzy, co wy na to? ^^ Przed nami "Niedokończone Sprawy" Stylesa i Gabi. Jak myślicie, co to może być? ;) No i oczywiście jak wrażenia po rozdziale? ;) Przypominam, że jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, wpiszcie w komentarzu swojego twittera w zakładce "Informowani", a także, że możecie zadawać pytania mnie lub bohaterom na ASKU. Buziaki i do następnego! - czarna


6 komentarzy:

  1. Piękny.
    Biedna Gabi
    sziksa jedna.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny ! biedna Gabi :c
    nie mogę się doczekać co to są za 'niedokończone sprawy" :D
    do next ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. o tak! długi dobry.
    No to nieźle padła. Jakieś wycieńczenie czy coś. Przeholowała z tymi tańcami xd
    Niedokończone sprawy ze Stylesem są bardzo intrygujace powiem ci. Mam pewną myśl, ale myślę że wszystko się szybko wyjaśni :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle ze mozesz sie bardzo zdziwic, chociaz chetnie poznalabym twoje przypuszczenia :)

      Usuń
  4. Omnomnom <3 kocham :33 tez mam cos takiego jak Gabi :(
    Muzykomaniaczka

    OdpowiedzUsuń
  5. Co z tymi ich sprawami? Nie żeby mi się kojarzyyło, niee.
    Ale ogólnie świetny :)

    OdpowiedzUsuń