Gabriella's POV
- Harry. - przerwałam mu wpatrując się w zawieszonego chłopaka. - My już się znamy. - skończyłam, patrząc na zdziwioną minę przyjaciela.
- A no dobra. No to chodźmy. - powiedział już z ogromnym uśmiechem na ustach. Jak zwykle jeśli wisiało nad nami widmo imprezy, ten uśmiech ciężko było zmyć mu z twarzy.
- Chodźmy. - westchnęłam, zerkając na chłopaka z lokami, który został wręcz wyciągnięty za klapy marynarki przez tego w bluzce w paski za drzwi. Wyglądał jakby nie wiedział co się z nim dzieje, cały czas patrząc w moją stronę praktycznie zamglonym wzrokiem z rozmarzonym uśmieszkiem. Albo już się czymś nawalił albo może się zamyslił. Chyba, że może mu się... Nie... Niemożliwe.
- Harry! Cioto ogarnij dupę! Nie będę cię ciągnął po podłodze! Jeszcze dostanę przepukliny od tej twojej ciężkiej dupy. - usłyszałam zza drzwi głos chłopaka ubranego w paski, po czym łoskot, jakby ktoś zwalił się całym swoim ciężarem na ziemię.
- Nie no nie mogę z nim! Weźcie zróbcie coś z nim! - jęknął.
- Louis, już rzuciłeś nim o podłogę, a i tak się nie ocknął. Co możemy my niby jeszcze zrobić? Przypieprzyć mu? - spytał Zayn przypominając mi imię chłopaka ubranego w paski.
- James? - spytałam zezując na przyjaciela. Nie potrzeba było słów, żeby zorientował się o co mi chodzi.
- Oni tak zawsze, choć jeszcze w takim stanie Hazzy nie widziałem. Przyzwyczaisz się. To tacy sami wariaci jak my. - powiedział z zagadkowym uśmiechem.
- Dlaczego mam się do nich przyzwyczaić? O czymś nie wiem? Nie widziałeś go w takim stanie? To co mogło...
- Miałbym kilka pomysłów. - przerwał mi uśmiechając się przebiegle. - Poza tym powinnaś się do nich przyzwyczaić dlatego, że już nie długo będziemy mieszkać w jednym domu, więc będziesz ich widywać. Zaczynam też z nimi pracować na pełny etat i myślałem może, że...
- James! - przerwałam mu. - Chciałeś mnie o czymś poinformować? - w odpowiedzi tylko puścił mi oczko. Westchnęłam. - Dobra, zastanowię się.
- Wiedziałem, że się zgodzisz! - krzyknął.
- Ej! Ja się jeszcze nie zgodziłam!
- Ale się zgodzisz. - odparł z uśmiechem. Wyszliśmy z apartamentu. James stanął aby zamknąć drzwi, a ja zaczęłam się przyglądać scence odgrywanej przede mną. Wyglądało na to, że brunet się ocknął.
- No nareszcie! Hazza miło, że nas zaszczyciłeś swoją obecnością. Chodźmy się napić! - wydarł się Jamie. Zaśmiałam się i ruszyłam za nim do wind. Usłyszałam jeszcze zdziwiony głos Harrego: - Możecie mi powiedzieć jak ją znalazłem się na podłodze przed drzwiami? I dlaczego tak boli mnie dupa? - zapytał z tak uroczą bezradnością, że po chwili wszyscy leżeliśmy na podłodze śmiejąc się z bruneta. A on siedział z tą bezradną miną niczego nie rozumiejąc, wpatrując się we mnie. A w oczach miał coś czego nie potrafiłam nazwać. Może współpraca z nimi nie jest takim złym pomysłem.
- Dobra koniec ludzie. Idziemy się bawić! Czyim samochodem jedziemy? - krzyknął James. - Od razu mówię, że ja prowadzę!
- W takim razie każdym tylko nie moim! - przeraziłam się.
- Dzięki - odparł naburmuszony. - Pojedziemy dwoma, ja wezmę swój, a ty swoje r8.
- A nie możemy wziąć po prostu taksówki? - spytał Zayn. Spojrzeliśmy po sobie z Jamesem.
- Nie! - odparliśmy razem.
- To co, ani ty ani James nie będziecie pić? - spytał zdziwiony irlandczyk, jeśli miałam zgadywać po akcencie.
- Oczywiście, że będziemy. - powiedziałam patrząc ma niego. - Po co innego mielibyśmy iść do klubu?
- No o co z samochodami?
- Zostawiamy pod klubem, wracamy taksówką, a rano po nie wracamy. - wyjaśniłam.
- A nie boicie się, że... - zaczął ten który się jeszcze nie odzywał.
- Oj daj sobie spokój Liam! Zawsze tak robimy. To co kto jedzie ze mną? - zaczął James. - Zayn?
- Wiesz, chyba dzisiaj wypróbuję to nowe R8. Gabi?
- Wszystko mi jedno, mój stoi w garażu, czekam na tych co jadą ze mną na dole. - powiedziałam i zaczęłam zbiegać po schodach czując na plecach spojrzenie pewnego bruneta, którego głosu nie było słychać wśród kłótni przed drzwiami.
- Harry. - przerwałam mu wpatrując się w zawieszonego chłopaka. - My już się znamy. - skończyłam, patrząc na zdziwioną minę przyjaciela.
- A no dobra. No to chodźmy. - powiedział już z ogromnym uśmiechem na ustach. Jak zwykle jeśli wisiało nad nami widmo imprezy, ten uśmiech ciężko było zmyć mu z twarzy.
- Chodźmy. - westchnęłam, zerkając na chłopaka z lokami, który został wręcz wyciągnięty za klapy marynarki przez tego w bluzce w paski za drzwi. Wyglądał jakby nie wiedział co się z nim dzieje, cały czas patrząc w moją stronę praktycznie zamglonym wzrokiem z rozmarzonym uśmieszkiem. Albo już się czymś nawalił albo może się zamyslił. Chyba, że może mu się... Nie... Niemożliwe.
- Harry! Cioto ogarnij dupę! Nie będę cię ciągnął po podłodze! Jeszcze dostanę przepukliny od tej twojej ciężkiej dupy. - usłyszałam zza drzwi głos chłopaka ubranego w paski, po czym łoskot, jakby ktoś zwalił się całym swoim ciężarem na ziemię.
- Nie no nie mogę z nim! Weźcie zróbcie coś z nim! - jęknął.
- Louis, już rzuciłeś nim o podłogę, a i tak się nie ocknął. Co możemy my niby jeszcze zrobić? Przypieprzyć mu? - spytał Zayn przypominając mi imię chłopaka ubranego w paski.
- James? - spytałam zezując na przyjaciela. Nie potrzeba było słów, żeby zorientował się o co mi chodzi.
- Oni tak zawsze, choć jeszcze w takim stanie Hazzy nie widziałem. Przyzwyczaisz się. To tacy sami wariaci jak my. - powiedział z zagadkowym uśmiechem.
- Dlaczego mam się do nich przyzwyczaić? O czymś nie wiem? Nie widziałeś go w takim stanie? To co mogło...
- Miałbym kilka pomysłów. - przerwał mi uśmiechając się przebiegle. - Poza tym powinnaś się do nich przyzwyczaić dlatego, że już nie długo będziemy mieszkać w jednym domu, więc będziesz ich widywać. Zaczynam też z nimi pracować na pełny etat i myślałem może, że...
- James! - przerwałam mu. - Chciałeś mnie o czymś poinformować? - w odpowiedzi tylko puścił mi oczko. Westchnęłam. - Dobra, zastanowię się.
- Wiedziałem, że się zgodzisz! - krzyknął.
- Ej! Ja się jeszcze nie zgodziłam!
- Ale się zgodzisz. - odparł z uśmiechem. Wyszliśmy z apartamentu. James stanął aby zamknąć drzwi, a ja zaczęłam się przyglądać scence odgrywanej przede mną. Wyglądało na to, że brunet się ocknął.
- No nareszcie! Hazza miło, że nas zaszczyciłeś swoją obecnością. Chodźmy się napić! - wydarł się Jamie. Zaśmiałam się i ruszyłam za nim do wind. Usłyszałam jeszcze zdziwiony głos Harrego: - Możecie mi powiedzieć jak ją znalazłem się na podłodze przed drzwiami? I dlaczego tak boli mnie dupa? - zapytał z tak uroczą bezradnością, że po chwili wszyscy leżeliśmy na podłodze śmiejąc się z bruneta. A on siedział z tą bezradną miną niczego nie rozumiejąc, wpatrując się we mnie. A w oczach miał coś czego nie potrafiłam nazwać. Może współpraca z nimi nie jest takim złym pomysłem.
- Dobra koniec ludzie. Idziemy się bawić! Czyim samochodem jedziemy? - krzyknął James. - Od razu mówię, że ja prowadzę!
- W takim razie każdym tylko nie moim! - przeraziłam się.
- Dzięki - odparł naburmuszony. - Pojedziemy dwoma, ja wezmę swój, a ty swoje r8.
- A nie możemy wziąć po prostu taksówki? - spytał Zayn. Spojrzeliśmy po sobie z Jamesem.
- Nie! - odparliśmy razem.
- To co, ani ty ani James nie będziecie pić? - spytał zdziwiony irlandczyk, jeśli miałam zgadywać po akcencie.
- Oczywiście, że będziemy. - powiedziałam patrząc ma niego. - Po co innego mielibyśmy iść do klubu?
- No o co z samochodami?
- Zostawiamy pod klubem, wracamy taksówką, a rano po nie wracamy. - wyjaśniłam.
- A nie boicie się, że... - zaczął ten który się jeszcze nie odzywał.
- Oj daj sobie spokój Liam! Zawsze tak robimy. To co kto jedzie ze mną? - zaczął James. - Zayn?
- Wiesz, chyba dzisiaj wypróbuję to nowe R8. Gabi?
- Wszystko mi jedno, mój stoi w garażu, czekam na tych co jadą ze mną na dole. - powiedziałam i zaczęłam zbiegać po schodach czując na plecach spojrzenie pewnego bruneta, którego głosu nie było słychać wśród kłótni przed drzwiami.
Cudowny rozdzial ;) szkoda ze ktotki. czekam na nexta
OdpowiedzUsuń