piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 10 "Rozwiązanie"

James's POV

Chodziłem w tę i z powrotem, unikając patrzenia na drzwi w których stał Hazza. Moje obwinianie się zostało przerwane przez dwa wybuchy gromkiego śmiechu, dochodzące ze strony drzwi.
- Ale się dałeś! - śmiała się Gabi przybijając piątkę leżącemu już na podłodze, zanoszącego się śmiechem Stylesowi.
- Rządzimy! - cieszył się Harry. Przestałem rozumieć.
- Boże, ale miałeś głupią minę! - śmiała się dalej.
- Nic nie rozumiem. - przyznałem się. Zobaczyłem, że reszta naszych gości też nie wie o co chodzi. Wszyscy wpatrywaliśmy się w pokładającą się ze śmiechu dwójkę klubowiczów przy drzwiach. No, oprócz Horana, który nadal był przyciśnięty do dywanu.
- No i o to właśnie chodziło, słoneczko moje. - podniosła się z podłogi. - To się nazywa przekręt hazardzisty! Gdybyś widział swoją minę, jak "Hazzuś" - zrobiła cudzysłów w powietrzu - zrobił się zły. Byłeś przerażony skarbie! - krzyczała, a ja nadal nie miałem pojęcia o się dzieje.
- Pozwól, że ja ci wyjaśnię. - zanosił sie jeszcze Harry. - Bo to było tak...

Harry's POV

Gdyby tak na to spojrzeć, to to że była lezbą było dość wygodne... Sam nie wierzę, że tak pomyślałem. Ale... Nigdy nie miałem problemów z dziewczynami, ale z nią to było takie teraz wszystko naturalne. Komfortowe. Nie musiałem się przejmować, że coś palnę czy coś. To było jak rozmowa z Louisem... Tylko z innym spojrzeniem na świat. Kobiecym. Gadaliśmy już chyba kilka godzin i wcale mi się to nie nudziło... Tyyyle się dowiedziałem o kobietach... Niektóre rzeczy mogła pominąć, dajmy na to jak to jest kiedy ktoś ci leje gorący wosk na uda... Brrr. Masakra. O super. Kolejny chętny koleś nadciąga. Kto normalny startuje do dziewczyny, która już z kimś siedzi?! Nawet Malik tak nie robi... Nawet JA tak nie robię!
- Chyba znów będziesz musiał pobawić się w rycerza na białym koniu. - usłyszałem. - Bo nie chce mi się wstać, żeby się samej bronić. - śmiała się moja towarzyszka. 
- Czego się nie robi dla kogoś takiego jak ty. - spojrzałem na rozwaloną postać na kanapie, mrugając do niej. Cholera, zapomniałem się. Ale... Nie wyglądała na niezadowoloną. Uśmiechnęła się uwodzicielsko. Czyżby...?

***

- Nigdy nie widziałem, żeby dziewczyna się tak biła. - powiedziałem z uznaniem, spoglądając na nią, kiedy utknęliśmy w korku.
- Ta, dzięki. - mruknęła. - Harry?
- Tak? - zaciekawiłem się. Zmieniła ton głosu.
- Nie będziesz zły? - wymruczała. Boże, jak ta dziewczyna może woleć laski? No jak!?
- Nie będę? - odpowiedziałem niepewnie.
- Wiesz... Cieszę się, że się nabrałeś, wiesz? Bardzo. - zaczęła, a ja znieruchomiałem. Czyżby...? - Bo widzisz... To był zakład, Harry. W sumie nie chciałam się zgadzać, ale... Wybacz, za moją bezpośredność, ale gapiłeś się na mnie jak nienormalny i nie umiałeś się normalnie odezwać. Poza tym, twój tyłek na tym cierpiał - czy ona usiłuje mi powiedzieć... - No i zgodziłam się na ten zakład, ale nie po to, żeby cię upokorzyć czy coś... Nieee. Chodziło mi o to, żebyś się troszkę rozluźnił, bo mam... pewną propozycję dla ciebie...
- Czyli co - nie wytrzymałem. - Ten cały homoseksualizm to zwykła...
- Ściema. - dokończyła. - Jestem w stu procentach hetero. - i zapadła cisza. Myślę, że domyśliła się, że potrzebuję chwili. Czyli jednak marzenia się spełniają.. Rany co za wieczór. 
- A ta propozycja?
- Mam właściwie dwie. Jedną omówimy później... - wyszeptała mi do ucha, przejeżdżając palcem po moim policzku. - A co do drugiej, to nie masz ochoty odegrać się na Jamesie? 
Czy chodziło o jedno czy o drugie, zaczynało robić się ciekawie. 
- Czemu nie?- odpowiedziałem z uśmieszkiem. 

James's POV

- Ty wredoto! - krzyknąłem do mojego dzwoneczka, kiedy skończyli opowiadać, jak to się przerzucali pomysłami co powinni powiedzieć i zrobić, żeby cała ta sytuacja okazała się wkrętem.
- No co? - śmiała się dalej ze mnie, swojego ulubionego Shreka. Jak zwykle. Co by nie zrobił, i tak na końcu to ja jestem wkręcony.
- Nic. - westchnąłem łapiąc kluczyki, od jej brudnego samochodu. - Zostało mi tyko 14 godzin, żeby doprowadzić do użytku twój samochodzik, Dzwoneczku. - uśmiechnąłem się, kiedy uniknąłem uderzenia rzuconą we mnie poduszką. - Chodź Malik. Jedziesz ze mną - zadecydowałem.
- Ja?! - zarechotał. - Chyba cię Bóg opuścił. My i tak musimy się zbierać. Jedziemy na jakąś próbę.
- Jak to? Teraz? - spytał Hazz, wyglądając jak zbity szczeniak... Oj Gabi, Gabi... Coś ty mu powiedziała.
- Tak, teraz. - potwierdził Liam i już nikt się nie kłócił. Harry tylko rzucił tęskne spojrzenie w stronę leżącej na kanapie dziewczyny.
- Nie przeżywaj Styles! - krzyknął Tommo, rzucając mu się na plecy. Zaraz...
- Louis - westchnąłem już chyba po raz setny tego wieczoru. - Chodź człowieku, zanim wyjdziecie, dam ci może jakąś koszulkę bez jedzenia na tyle? - zaoferowałem.
- Emm... To jest dobry pomysł. - poszliśmy do mojego pokoju, rzuciłem mu bluzkę i od razu wróciłem do salonu. Oho! Styles rozmawia z moim dzwoneczkiem. I to normalnie... Chyba dobrze mu ten wkręt zrobił.
- To... Kiedy się zobaczymy? - spytał.
- Niedługo. - odpowiedziała mu i mrugnęła. - Jutro jest ostatnia próba. Potem tylko ten koncert. My się przeprowadzimy i jak się już ogarniemy w nowym domu, to dam ci znać. W porządku? Pamiętaj jest jeszcze Skype.- uśmiechnęła się do niego promiennie.
- Jasne. - odpowiedział i zanim zdążył zrobić cokolwiek, został wyciągnięty przez drzwi.
- Co ty kombinujesz? - spytałem kiedy zamknęła drzwi.
- Zupełnie nic, Jamie. Zupełnie... nic. - nienawidziłem jak była tak tajemnicza. Ale chyba tym razem, domyślam się o co chodzi...
- James? - przerwała mi moje rozważania, znowu z resztą. - Nie zapomniałeś o czymś? - zaczęła zezować w stronę kluczy.
- No tak! - cholera samochód!
- Dawaj, pomogę ci. - Ponownie. Kocham mojego małego, tajemniczego generałka.
A tu macie fryzurkę jaką ma Gabriella ^^

- Za nami dziesiątka! Rozdział jest szybciej ze względu na to, że ostatnio się spóźniałam :)
Mam nadzieję, że się wam spodoba i wszyscy będą szczęśliwi, że Gabi jest hetero xd
Przypominam, że jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, to wpiszcie w zakładce "INFORMOWANI" swojego twittera ;)
W razie pytań do mnie lub do bohaterów, wchodźcie na aska :) - czarna

środa, 26 lutego 2014

Rozdział 9 "Hazard, bójka i tajemnica"

Z dedykacją dla pewnej dziewczyny, która pośpiesza mnie, żeby nie trzeba było tak długo czekać :) Aniu dla ciebie ;)

James's POV

  - O co się założyliście? Dwójka hazardzistów!  - śmiał się Malik.
  - Hazardziści? Kto? Zakład? O co chodzi? - pytał zdezorientowany Harry. - Ale poczekaj! Zanim zaczniesz, to weź przynieś może jakąś apteczka! - krzyknął z korytarza.
  - Po co!? - spytał juz spanikowany Payne.
  - Żeby króliczka z waty ulepić, co ty na to Liaś? - odpowiedziała mu Gabi wchodząc do salonu. Niech ją szlag...
  - Co zrobiłaś? Stylesa pobiłaś, żeby go przekonać? Jeśli tak, to twoja wygrana się nie liczy. - zaprotestowałem.
  - Nikt mnie nie pobił! - żachnął się Styles.
  - Oj cicho. A na serio: co się stało? - spytałem już poważnie, podchodząc do niej. Spojrzała na mnie.
  - Wieeesz... - zaczęła, ale ja już wiedziałem, że nie muszę się zbytnio martwić. 

Gabriella's POV (wcześniej)

- Chodź, wychodzimy. - powiedział stanowczo Harry, wyciągając do mnie rękę, po tym, jak odgonił 6 chętnego faceta od naszego stolika. Ja nie rozumiem, serio o co im wszystkim chodzi? Wyszłam z boksu i skierowaliśmy się do wyjścia. Byliśmy już niedaleko, kiedy poczułam, że ktoś łapie mnie za wolną rękę i ciągnie do tyłu. Wypuściłam rękę Harrego i wpadłam w czyjeś rozłożone ramiona. Jego dłonie natychmiastowo zaczęły wędrować po moim ciele. Obleśnie. Nie zamierzałam czekać na ratunek jak jakaś księżniczka. Nie wytrzymałam. Odwróciłam si do niego przodem i przyjebałam mu z całej siły pięścią w twarz, jednocześnie kopiąc go kolanem w klejnoty. Koleś upadł na kolana, z jego nosa leciała krew. Upss, był trochę skrzywiony, chyba mu go złamałam... Biedaczek, ale może się kurwa nauczy. Wyprostowałam się, odwróciłam się zarzucając włosami i zobaczyłam że mam ubrudzoną bluzkę. Krwią. Po prostu zajebiście. Bluzka do śmieci. Westchnęłam zapinając kurtkę i ruszyłam w stronę oniemiałego chłopaka.
- No co? - spytałam kiedy wyszliśmy z klubu.
- Nic. - uśmiechnął się pod nosem. - Zupełnie nic.

James's POV

- Nieźle młoda, nieźle. Ciebie to nie można nigdzie bez obstawy puścić. - zdenerwowałem się, jednocześnie się śmiejąc.
- Ale powiedz mi, co ja takiego robię, że zawsze mi się coś takiego zdarza?! - warknęła. - Czy to jest moja wina?!
Zapadła cisza. Co jej miałem powiedzieć, że jest po prostu cholernie śliczna, powabna i zmysłowa?!
- Wieeesz... - zacząłem. - Jesteś śliczna. - powiedziałem po prostu, a ona wbiła we mnie morderczy wzrok. W sumie to trochę ją rozumiałem. Cały czas przydarzały jej się takie sytuacje. Cholera.
- Nie jestem. - zaprzeczyła.
- Stary, nie mogłeś wymyślić niczego innego? - drwił Malik, który był już świadkiem 'takich' naszych rozmów.
- Jesteś. - nie zwróciłem na niego uwagi. - Poza tym... Wiesz, to jak się ruszasz... Taniec zrobił swoje. - wyjaśniłem dalej. 
- To dlatego zostałaś lezbijką? Przez tych wszystkich beznadziejnych podrywaczy? - zapytał cicho Harry. I potem wiele rzeczy wydarzyło się na raz. Malik zachłysnął się, kiedy to usłyszał. Nie raz był świadkiem 'wizyty' jakiś chłopaków u Gabi. Od razu do niego podbiegł Payne i zaczął klepać go po plecach. Horan wypluł wszystko co miał w buzi na plecy Tommo. Gabi od razu porzuciła wisielczy nastrój i wybuchła niepohamowanym śmiechem, a do mnie w końcu dotarło, że przegrałem z kretesem zakład, którego wygranej byłem pewien na 99.5 procenta!
- Stary! - jęknąłem. - Dałeś się? 
- Hazz człowieku, serio? Uwierzyłeś, że ona - Malik wskazał na Gabi - ona! Ta laska, która mogła by sprzedawać swój seksapil na kilogramy, jest lezbą? - nabijał się.
- Gabi jest lezbą? - spytał zdeorientoeany Tommo siedząć na plecach Horana i przyciskając go do podłogi. I znowu zapadła cisza.
- Co. Się. Kurwa. Dzieje. - powiedział wkurzony Harry.
- Więc... - zacząłem przeciągać. - Nie no chwila, zaraz.- przerwałem i zwróciłem się do Gabi, której Liam bandażował dłoń. - Tobie nic nie jest. - upewniłem się.
- Nic. - śmiała się. - Niestety bluzka mi się zniszczyła.
- Dobra, dobra. A teraz powiedz, co naopowiadałaś Hazzusiowi. - chciałem ją przechytrzyć.
- Teraz to się sam tłumacz. - zaśmiała się. - To był twój pomysł. - przypomniała mi. - Ja idę się przebrać.
I kurwa wyszła, mijając Hazzę w drzwiach. I ja mam mu to powiedzieć?! Rany, nigdy kurwa w życiu.
- Emm... Jak Gabi wróci to ci opowie, co ty na to? - zacząłem.
- Nie. - odparł. - Ty mi powiesz. Teraz. Tutaj.- o kurwa. Coś się zmieniło. Oczy mu pociemniały. Cholera.
- Hazz, hej. - zaczął Tommo.
- Możesz mi w końcu wyjaśnić? - wysyczał, nie zwracając uwagi na Lou.
- To tak... - zacząłem szybko. - Zaproponowałem Gabi mały zakład. Ale zrozum, Hazz, my się zakładamy praktycznie codziennie. Chodziło to, żeby wmówiła ci, że jest... no lezbą. - jąkałem się. Skończyłem, na szczęście. I czekałem na wybuch. Oboje zapomnieliśmy, że Harry to nie tylko słodki chłopak. Nie, nie oszukując się, przecież to tylko ja znałem na tyle Hazzę, żeby wiedzieć do czego on jest zdolny. Przecież Gabi go nawet nie znała wcześniej. Chodziłem w tę i z powrotem, unikając patrzenia na drzwi w których stał Hazza. Moje obwinianie się zostało przerwane przez dwa wybuchy gromkiego śmiechu, dochodzące ze strony drzwi.

- Za nami dziewiątka! Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem, mimo że było ich mniej niż zwykle. Mam nadzieję, że to się tu zmieni! Przypominam o zakładce "informowani", gdzie w komentarzu możecie wpisać swojego twittera, aby być informowanym o nowych rozdziałach! Przypominam, że możecie również wchodzić na mojego aska aby zadać pytanie mnie lub bohaterom mojego ff. Do następego! - czarna

wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 8 "Zakład"

 Harry's POV

- Co..? - spytałem gdy trochę się ogarnąłem. - Jak to?
  - Ale co jak? Jak nią zostałam, czy jak my to robimy? - spytała uśmiechając się głupio.
  - Nie! - zaprzeczyłem gwałtownie prawie spadając z kanapy. Dziewczyna wybuchnęła serdecznym śmiechem.
  - Czyli co, wierzysz mi, Harry, prawda? Bo wiesz, inni mi nie wierzą...  - spojrzała na mnie strasznie smutnym wzrokiem, na co kiwnąłem twierdząco głową.
  - Nie mogę w to uwierzyć, ale tak, wierzę ci. Przecież to twój wybór. - powiedziałem, a każde słowo rozszarpywało moje serce. Na moje słowa, szeroko się uśmiechnęła, wyciągnęła na kanapie, podniosła 1 kieliszek.
  - To za co pijemy? - spytała.
  - Za... - No właśnie za co? Za co ja mogę z nią teraz niby wypić? -... znalezienie prawdziwej miłości dla której będziemy w stanie zmienić każdą cząstkę siebie. - wyszczerzyłem się spoglądając na przewracającą oczami dziewczynę.
  - Boże, jesteś jak James. - westchnęła i wychyliła pierwszy kieliszek. - Teraz ty powiedz mi coś o sobie,  a wypijemy kolejny. Tylko tym razem, ja wybiorę za co. - zastrzegła.

***

Kilkanaście faktów później, ona nadal nie sprawiała wrażenia pijanej, a nasz stół... Cóż... Zastawiony po brzeg pustymi kieliszkami. Ja wypiłem tylko dwa, nie chciałem zapomnieć tych rzeczy, jakich dowiadywałem się z każdą chwilą, a moja ciekawość nadal rosła.
- Jak poznaliście się z Jamesem? - spytałem. Właściwie tak toczyła się nasza rozmowa. Ja zadawałem pytanie, ona odpowiadała i piła.
- A to jest bardzo ciekawa historia. - zaczęła. - Poznaliśmy się... Poczekaj, który rok mamy? - spytała a ja parsknąłem śmiechem.
- 2012. Styczeń.
- A no właśnie właśnie. - westchnęła a ja już ledwo hamowałem kolejny wybuch śmiechu. Teraz, kiedy wiedziałem, że ona nie jest w stanie zainteresować się mną jako mężczyzną, bardzo swobodnie mi przychodziło przebywanie z nią. - No to z Jamesem, znamy się tak oficjalnie od 2 lat. Gdzie się spotkaliśmy, cóż...

Gabi POV

Zachciało się imprezy. Boże co za hałas. Wszędzie napruci ludzie. Nie ma już nikogo z kim można by normalnie porozmawiać. Nawet Ed. On to był chyba najgorszy dzisiaj z całej tej zgraji. Kto by pomyślał, że się z niego taki macho zrobi jak się nawali? No na pewno nie ja. Mój kochany Ed...
- Gabi! - ktoś wrzasnął mi do ucha. No tak, obiekt moich obserwacji, no jakżeby inaczej.
- Gabi! - wrzasnął ponownie i zatoczył się na mnie. Przytrzymałam go i uwaliłam się razem z nim na kanapę. - Mam prośbę!
- Przestań się nadzierać! Słyszę przecież! Chcesz mi zabrać moje narzędzie do pracy?! - trochę strofowałam, trochę dokuczałam. Ale mówiłam serio: co niby miałabym robić w swojej branży bez głosu i słuchu...
- Proszę zgódź się, proooszę. - bełkotał. 
- Na co mam się zgodzić? - westchnęłam.
- Ale najpierw się zgódź. To nic strasznego, proszę. Dziś są moje urodziny.. - zaczął grać nieczysto, patrząc na mnie swoimi zamglonymi, ale nadal psimi oczami.
- Dobra, zgadzam się psiaku. - uległam. 
- Super! - od razu podskoczył. - To słuchaj. Pamiętasz na początku, przedstawiłem ci takiego chłopaka, Jamesa. Pamiętasz?
- Tak, pamiętam wyobraź sobie. Jestem zdziwiona, że ty pamiętasz. - zakpiłam.
- No właśnie, więc ten chłopak, też jest Brytyjczykiem i też jutro musi być już w Anglii..
- I?- zaczęłam go poganiać. Nigdy nie lubiłam podchodów.
- No i wiem, że ty nie piłaś, więc... czy możesz go zabrać do siebie do apartamentu dzisiaj i wrócilibyście razem rano do Anglii,? - wyrzucił z siebie, z prędkością karabinu maszynowego. Popatrzyłam na niego jak na idiotę. Serio? Mam zabrać ze sobą jakiegoś gościa? Nawalonego gościa, dodajmy. Ale.. no tak. Zgodziłam się.
- Ugh, dobra. Ale możemy już wyjść?- jęknęłam błagalnie. 
- Jasne! - rozpromienił się. Ta, kto by nie był szczęśliwy? Właśnie pozbył się problemu. Czego się nie robi dla przyjaciół? Westchnęłam.
- To dawaj go tu i się zmywam. Poza tym, kiedy ty wpadłeś na ten "genialny" pomysł urządzenia urodzin w LA? A tak poza tym, to zaczynając mnie urabiać na coś takiego tym, że on także jest Brytyjczykiem, to ci nie wyszło, Eddie. - powiedziałam przybliżając się do niego. - Bo jakbyś już nie pamiętał, to.. co najmniej połowa tych ludzi jest z Anglii! - wykrzyczałam mu do ucha. Skomentował to tylko wesołym śmiechem i poszedł szukać mojego nowego ciężaru. Po chwili na moim ramieniu wieszał się już ni to blondyn, ni to brunet i już na pewno nie rudzielec. 
- Zabieram go, ale przysięgam ci, że jeśli on zapaprze mi w jakikolwiek sposób mój samochód, to zgotuję ci piekło. -  zastrzegłam i zaczęłam ciągnąć go w stronę drzwi. 

***

Na szczęście, udało nam się dostać do apartamentowca bez większych problemów. Zaciągnęłam chłopaka na górę, położyłam w pokoju gościnnym. I co ja mam z nim teraz zrobić? Zostawić, i jak się obudzi to niech się zastanawia, czy może zostać obok i pilnować, żeby się nie udusił czy coś. Podejmując szybką decyzję, wycofałam się do swojego pokoju, przebrałam w za dużą bluzkę z koncertu Georga Michaela 25LIVE VIP i wróciłam do mojego gościa. Postawiłam na podłodze miskę. Zdjęłam mu marynarkę, spodnie (upsss), przykryłam kołdrą. Położyłam się na drugim końcu łóżka i zapadłam w krótką drzemkę. 
Zadzwonił budzik. Wstałam i zadzwoniłam na lotnisko, żeby kupić za punkty bilet dla mojego towarzysza. Poszłam do łazienki, umyłam się i ubrałam tak, żeby już nie musieć się przebierać przed wyjściem. Krótkie jeansowe spodenki, biały T-shirt, jeansowa kurtka i białe conversy. Mając jeszcze dużo czasu, wyszłam z domu i weszłam do najbliższego sklepu, żeby kupić jakieś męskie ciuchy. Rozmiar, rozmiar rozmiar... Właśnie... Wiedziałam, że o czymś zapomniałam! Trudno, lepiej żeby było za duże niż za małe. Wróciłam do domu i zaparzyłam herbatę. Złapałam ten zwyczaj od ojca, który nigdy nie potrafił dobrze rozpocząć dnia, zanim nie napił się filiżanki dobrej, gorącej Twinings English Breakfest Tea z mlekiem. Wiedziałam, że każdy Brytyjczyk lubił się rano napić herbaty, więc zaparzyłam dzbanuszek, wzięłam dodatkową filiżankę i mleko i udałam sie do pokoju gościnnego. Pościeliłam łóżko po swojej stronie, usiadłam i wzięłam się po raz setny za swoja ulubioną książkę: Dracula. Popijając herbatę, czytałam i w trakcie poczułam, że ktoś się na mnie gapi. Zwróciłam wzrok w stronę mojego gościa, który patrzył na mnie z przerażeniem. On myślał, że my...? Dobre sobie. Ale dlaczego by się tym nie zabawić?
- Masz. - podałam mu filiżankę, nie tracąc jednak chęci by mu trochę podokuczać. Wziął ode mnie filiżankę i patrzył na nią niepewnie. 
- Herbata. Słyszałam, że jesteś Brytyjczykiem, a z doświadczenia wiem, że żaden Brytyjczyk nie umie przeżyć bez herbaty rano. - wyjaśniłam.
- Czy.. Emm.. My.. Razem, coś... Wczoraj? - spytał zdenerwowany. Patrząc na jego minę musiałam po prostu musiałam zrezygnować ze swoich planów. 
- Nie! - krzyknęłam. - Jestem przyjaciółką Eda, który prosił bym się tobą zajęła.
- A.. No, ten... Dzięki. - powiedział speszony. 

Harry's POV

- I jakoś tak, ta nasza przyjaźń się rozwinęła. - skończyła, wzruszając ramionami i wychylając ostatniego pełnego kieliszka na stole. Nie powiem, ciekawa historia.
- Czemu ty nie zadajesz mi żadnych pytań? - spytałem zaciekawiony.
- Bo nie pijesz. - wybełkotała i wstała. - Chodź, idziemy do domu.

***

Wpadliśmy do domu. Ona wyglądała tak, jakby dopiero co wyszła z salonu piękności. I na pewno nie było po niej widać ile wlała w siebie alkoholu.
- Wygrałam! - krzyknęła od samego progu wyrzucając ręce w geście zwycięstwa. Zdziwiony spojrzałem na nią.
- Co wygrałaś? - spytałem zdezorientowany.
- Zakład, stary. Zakład. - westchnął James.

Cześć wszystkim! Przepraszam za obsuwę! Na początku, chciałam podziękować za DZIESIĘĆ komentarzy pod ostatnim rozdziałem! To naprawdę dużo dla mnie znaczy, więc mam nadzieję, że liczba tutaj jeszcze podskoczy! ;) Starałam się, żeby rozdział był dłuższy :) Powstała nowa zakładka, " Informowani". Jeśli chcecie być informowani o rozdziałach, opóźnieniach itp, wpiszcie swojego twittera w tą zakładkę w komentarzach :) Do następnego! - czarna
Przypominam o możliwości zadawania pytań bohaterom i mnie na asku: http://ask.fm/czarna7312

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 7 " Szokująca informacja"

Harry's POV

  - Chodź Styles, musimy pogadać. - usłyszałem i to ja zacząłem ja wyciągać z kuchni. Chciałem skierować się do pokoju, w którym ją znalazłem nad ranem, ale ona odstawiła mnie pod drzwi pokoju, w którym spałem.
  - Ogarnij się, przebierz czy co tam jeszcze chcesz i bądź gotowy za pół godziny. Idziemy na miasto, chcę z tobą porozmawiać. - usłyszałem i zostałem wepchnięty do pokoju i zatrzasnęły się za mną drzwi. Od razu rzuciłem się do klamki i wyjrzałem na korytarz. Nigdzie jej już nie było. Wybiegłem szybko i znalazłem się w salonie. Podszedłem do Jamesa, leżącego z twarzą w dywanie.
  - Stary, musisz mi pożyczyć jakieś ciuchy. - powiedziałem do niego. Dostałem w odpowiedzi kilka pomruków. -Wychodzę na miasto. Z Gabi. - dodałem. James uniósł głowę do góry.
  - Z Gabi? - spytał.
  - Tak, z Gabi. - potwierdziłem.
  - Pomóż mi się podnieść, bo mi się nie chce. Pójdziemy ci znaleźć jakieś przyzwoite ciuchy na imprezę. - powiedział z twarzą znowu przyklejoną do dywanu.
  - O ile wiem to chyba nie idziemy na imprezę. - westchnąłem, kiedy już udało mi się podciągnąć Jamesa na nogi.
  - Nie? - zdziwił się. - To co będziecie niby robić?
  - Ona chce ze mną po prostu porozmawiać. - odparłem poważnie. W chwili, w której skończyłem mówić, James zatrzymał się i rzucił mi wyjątkowo zaciekawione spojrzenie, ale nic nie powiedział. Zacząłem się zastanawiać, czy to nie jakiś podstęp. Udało nam się dotrzeć do drzwi jego pokoju. Dwadzieścia minut później, byłem już gotowy. Miałem na sobie czarne, obcisłe rurki, biały t-shirt, przez który prześwitywały moje tatuaże i kurtkę z czarnego jeansu.
  - Wyglądasz genialnie. - ocenił James, leżąc ma swoim łóżku. - Tylko coś ci odstaje tam z boku. Popraw to.
  - Mam kręcone włosy. Loki zawsze odstają mi we wszystkie strony. - poinformowałem go sucho.
  - Jak tam chcesz. Dobra, wyłazimy  stąd. - powiedział i doszedł do drzwi.
  - A no i dzięki za pokaz, Harry. Jesteś bardzo pociągający.  - dodał mrugając do mnie, poczym zniknął za drzwiami. Stanąłem jak wryty. Nie no po prostu nie wierzę. Spojrzałem na zegarek. Za chwilę mija moje pół godziny. Wyszedłem z pokoju i zastałem stojącego przed drzwiami Jamesa. Chciałem coś powiedzieć, ale szybko mnie uciszył i machnął głową w stronę pokoju Gabi. Spojrzałem tam i ledwo udało mi się tym razem ustać na nogach. To co zobaczyłem, to było... Takie no... A no dobra. To był po prostu chodzący seks. Od samego czubka głowy po same stopy. Zamknęła za sobą drzwi i uśmiechając zaczęła iść w naszą stronę, kręcąc delikatnie biodrami. Ten widok mogłby doprowadzić do zawału niejednego casanovę. Czarne, falujące włosy miała rozpuszczone, a ich końcówki sięgały talii. W uszach błyszczały srebrne, duże koła i podobne do nich, bransoletki na nadgarstkach. Na sobie miała białą, zapinaną na guziki bluzeczkę z dekoltem i czarne, krótkie spodenki. Wszystkiego dopełniała też czarna kurteczka sięgająca żeber i tenisówki. Kiedy skończyłem lustrować jej ciało, wróciłem do jej oczu, które się do mnie śmiały.
  - Jesteśmy podobnie ubrani. - powiedziała i zachichotała. Rzeczywiście miała rację. Zanim zdążyłem odwrócić się do Jamesa, żeby zapytać, czy coś miał z tym wspolnego, zostałem mocno pociągnięty w stronę salonu. James, śmiejąc się w głos poczłapał za nami. Zostawiła moją rękę, złapała torebkę i zaczęła biegać po całym salonie, wkładając do niej najróżniejsze rzeczy. Witamina B? Napój energetyczny? Po jaką cholerę jej to?
  - James! - krzyknęła. - Pamiętaj o moim samochodzie! I o moich stopach, przez ciebie nie mogę założyć szpilek! - przypomniała mu.
  - Gdzie idziesz, Gabi? - spytał zaspany Zayn.
  - Idę się nawalić do klubu. I uprzedzając twoje pytanie, nie nie idziecie z nami. Wam juz dzisiaj wystarczy.
  - Z wami? - wyłapał Lou.
  - Do klubu? - spytałem, ale zostałem zignorowany.
  - Tak, idę z Hazzą. - odpowiedziała mu i odwróciła się do nas plecami, żeby zdjąć z haczyka kluczyki samochodowe. Przewróciłem oczami na widok dwóch umiesionych w górę kciuków przyjaciela, ale zaraz na moją twarz także wpłynął szeroki uśmiech.
  - Chodź Styles. - złapała mnie znowu za rękę i wyciągnęła za drzwi. Nadal mnie trzymając, zaczęła schodzić po schodach. Spojrzałem tęsknie na windę. Dwadzieścia siedem pięter do pokonania. Ale czego ja bym nie zrobił, żeby tylko nie puściła mojej dłoni... W końcu, znaleźliśmy się na dole. Gwizdnąłem z podziwem patrząc do jakiego samochodu się zbliżamy. To było pierdolone czerwone ferrari!
  - Ja pierdole. - wymamrotałem. Widząc moją reakcję, zaśmiała się głośno i pomachała mi przed nosem kluczykami.
  - Chcesz poprowadzić?

***

Z piskiem opon, zatrzymałem samochód pod klubem do którego mnie kierowała. Miło było słuchać jej głosu, przez całą drogę.  Zaparkowałem i ruszyliśmy w stronę wejścia, przed którym wiła się ogromną kolejka.
  - Przecież nigdy nie wejdziemy. - jęknąłem. Znowu się zaśmiała i pociągnęła w stronę wejścia. Przy nim stało dwóch, wielkich i niewiele wyższych ode mnie ochroniarzy. Gabi ucałowała policzek jednego i przytuliła drugiego witając się. Po chwili byliśmy już w środku. Okazywało się, że ta dziewczyna ma dużo kontaktów i znajomych w każdym rejonie. Podszedłem do baru, kiedy ona zaczęła szukać stolika. Zamówiłem gin z tonikiem i colę. Nie chciałem dzisiaj pić. Wolałem zapamiętać cały wieczór. Wziąłem drinki i ruszyłem w stronę dziewczyny stojącej na stole. Gdy mnie zobaczyła, zeszła z niego. Miałem dylemat gdzie usiąść, ale ona mi pomogła pokazując miejsce na przeciwko siebie. Usiadłem i dzielił nas tylko stół. Postawiłem na nim jej drinka, za który podziękowała skinięciem głowy i przesunęła w moją stronę trzy kieliszki czystej wódki. I tyle wyszło z mojego nie picia. Podniosła na mnie wzrok.
  - Słuchaj, Harry. Muszę ci coś powiedzieć. Hmm widzę jak na mnie patrzysz, mimo że praktycznie się jeszcze nie znamy, podobam ci się, wiem to. I wierz mi pewnie byłabym tym zachwycona, w końcu jesteś cholernie przystojny, ale widzisz..
  - Masz chłopaka. - przerwałem jej zrezygnowany, oszołomiony jej przemówieniem.
  - Nie! - zaśmiała się serdecznie a ja odetchnąłem z ulgą. Ale tylko ma chwilę.
  - Ja jestem lesbijką. - powiedziała, uniosła szklankę do ust, a mnie szczęka opadła do samej podłogi.


~ Cześć wszystkim! Mam nadzieję,  że rozdział sie podoba :) dziekuję bardzo za aż SIEDEM komentarzy pod ostatnim rozdziałem! Mam nadzieję, że ta liczba jeszcze podskoczy w górę pod tym rozdziałem! :)
Powstała nowa zakładka, "kontakt". Tam znajdziecie mojego tt, numer gadu-gadu oraz link do aska, gdzie możecie zadawać pytania mnie i bohaterom mojego ff.
Chciałam was zaprosić jeszcze na tlumaczenie w ktorym biorę czynny udział, oraz na genialnego bloga, mojej współtłumaczki i jej drugie tłumacznie:
changes-fanfiction.blogspot.com ~> by Yokita, Susan Coffe i czarna7312 (to ja :)
darkness-harrystyles.blogspot.com ~> by Yokita (jej blog własny, osobisty xd)
the-styles-triplets-fanfiction.blogspot.com ~> by Yokita (tłumaczenie)
Dziękuję wam wszystkim jeszcze raz, oraz tym, którym chciało się przeczytać notkę do końca! Do następnego! - czarna

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 6 "Chodź, Styles. Musimy pogadać"

Rozdział z dedykacją dla panny z nie wiem czy jeszcze czerwonami końcówkami :*

Gabriella's POV

  - Choć moje słoneczko! Jeszcze tylko kilka kroków! Dasz sobie radę! - dopingowałam Jamesa, prawie zwijając się ze śmiechu na korytarzu. Próba była totalną katastrofą. Jamie chwiał się na wszystkie strony, przewracając każdego na swojej drodze i deptał swoje partnerki. A no właśnie, już mi wisi jakiś porządny masaż stóp. I tonę plastrów. Na jego szczęście, organizatorzy byli tak rozbiegani, że nikt nic nie zauważył. Rzecz jasna nikt oprócz wszystkich wokalistów, tancerzy, muzyków... Moment w którym zepchnął zupełnie przez "przypadek" jednego z wokalistów The Wanted ze sceny to zdecydowanie jeden z najlepszych momentów wieczoru. Kto by pomyślał, że z próby na której normalnie siedziałabym do rana, wyszłam po zaledwie 5 godzinach i zostałam z niezrobioną robotą. Dylemat : podziękować przyjacielowi czy zdzielić go po jego pustym łbie. Chociaż biorąc pod uwagę to ile miałam dzisiaj zabawy... Mojemu słoneczku w końcu udało się doczołgać do drzwi.
  - Nie martw się, już za dwa tygodnie nie będziesz się musiał wspinać tak wysoko. - pocieszyłam go otwierając drzwi. Weszliśmy poczym trzasnęłam drzwiami najmocniej jak tylko umiałam. Ze środka dobiegło kilka niezadowolonych jęków. James poległ przy wejściu. Udało mi się go wciągnąć do mieszkania i zostawiłam go w holu.
  - Co z nim? Poszliście na jakąś imprezę? - wyjęczał Liam, który znowu znalazł się w miejscu z którego zabrałam go przed wyjściem. Zayn nadal dogorywał na kanapie. Niall spał w fotelu a Louis, który wyglądał z nich wszystkich najlepiej, właśnie czaił się na Malika. Z zadowoleniem stwierdziłam, że wszyscy wypili to co im zostawiłam. Niemożliwe żeby nadal się tak czuli, chyba że...
  - Ile wypiliście po naszym wyjściu? - spytałam podnosząc głowę Liama do góry z najniewinniejszą miną na jaką było mnie stać.
  - Dużo. - wyseplenił.
  - Malik! Tak beze mnie? Stary co z ciebie za kumpel. - zaczął żalić się Jamie nadal leżąc twarzą do dywanu.
  - Oni mnie namówili, to nie moja wina! Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby... - zaczął Malik.
  - O nie! - przerwałam mu zanim zdążył złożyć jakąś propozycję. - On nie może spieprzyć kolejnej próby. Wiem, że gadam jak koszmar imprezowicza, ale nie będę znowu patrzeć jak wpada na każdego i depcze wszytko na swojej drodze, swoją drogą, wisisz mi masaż stóp słoneczko. - dobiegła do mnie stłumiona  zgoda. - Dobra, mogłabym zobaczyć jak zrzucasz ze sceny całe The Wanted. Ale nie jutro.
  - Przecież dobrze wyglądał jak wychodziliście, nawet w miarę prosto szedł. - zaczął się naśmiewać Malik.
  - Ale odwaliło mu w samochodzie. Właśnie, do tego masażu, wielkiego pudła plastrów możesz już dopisać pranie tapicerki mojego kochanego samochodziku!  - byłam zrozpaczona. Moje piękne Audi r8, straciło swój blask i w środku i ma zewnątrz. - No i myjnie. Jutro. Jak będziemy jechać ma 20 na próbę, ostatnią przypominam ci słoneczko, to mój samochód ma wyglądać tak jak wyglądał jeszcze przed twoim wejściem dzisiaj do niego. Czyli masz 24 godziny żeby  ogarnąć siebie i mój samochód. Powodzenia, moje ty kochane słoneczko. - skończyłam w chwili, w której z kuchni wyłoniła się głową z burzą loków. Styles. No właśnie, Styles, co ja mam z nim zrobić?

Harry's POV

Kiedy w końcu udało mi się przytaszczyć pijaną piątkę do domu Jamesa, zostawiłem ich tak jak później rano się obudzili. Nie żebym się nie starał coś z nimi zrobić, ale no cóż, bardziej zależało mi na czymś innym. Udawało mi się cicho wślizgnąć do każdego pokoju, w poszukiwaniu dziewczyny. Z każdym kolejnym pokojem wzrastał mój strach, ale i niecierpliwość.  Nie było jej w żadnym poprzednim pomieszczeniu, a zostały mi tylko jedne drzwi do sprawdzenia. Najciszej jak tylko mogłem zajrzałem do ostatniego pokoju i znalazłem swój upragniony cel. Rzeczywiście tak jak mówił James, była w domu. Odetchnąłem z ulgą. Martwiłem się o nią tak bardzo. To było tak nie podobne do mnie. Ale ta dziewczyna... Nawet nie musiała się odzywać żeby kogoś oczarować. Leżała na łóżku w ciuchach z klubu. Ręce miała złożone pod głową. Bluzeczka którą miała na sobie, podjechała do góry, ukazując bladą skórę jej brzucha i skrawek czarnego, koronkowego materiału zza gumki czarnych rurek, które nie tylko przylegały do jej nóg jak druga skóra, ale także rozpalały mnie przez cały wieczór. Obok łóżka leżały czarne, skórzane szpilki które miała na sobie w klubie. Spryciara przebrała się w klubie i sprawiła, że ponad pół sali ją obserwowało. Też zaliczałem się do tej grupy. Nie wiedzieć czemu za każdym razem gdy jakiś facet podchodził do stolika, żeby zaprosić ją do tańca, zżerała mnie niewyobrażalna zazdrość. A jeszcze gorzej było, kiedy ona się na tak owy taniec godziła. Za każdym razem zanim znikała mi z oczu widziałem jak poruszała się w tłumie ludzi i konsekwentnie za każdym razem zaczynało mnie trawić coraz to większe pożądanie. Byłem blisko utraty zmysłów, kiedy zobaczyłem, że jakiś gość chciał ją pocałować. Nie udało mu się i ku mojemu zadowoleniu, po chwili znów mój obiekt westchnień siedział naprzeciw mnie i pochłaniał kolejną szklankę ginu z tonikiem. Teraz patrzyłem na nią, śpiącą, bezpieczną i byłem najszcześliwszym facetem na ziemi. Gdyby tylko ona mogła być moja w tej chwili... Znowu się zamarzyłem i w efekcie wylądowałem na ziemi z twarzą w puchatym dywanie, przy okazji przewracając coś co stało przy drzwiach. Uniosłem wzrok do góry i zobaczyłem, że dziewczyna zdecydowanie się obudziła. Leżała jakiś metr od łóżka i popierała głowę ręką zgiętą w łokciu. Powiedzieć że patrzyła na mnie wymownie to było by za mało.
  - Co robisz? - spytała mnie.
  - Ja.. Właśnie... No ten... - męczyłem się. Zamilkłem kiedy ponownie spojrzałem w jej oczy. Coś się zmieniło. To nie było już wymowne spojrzenie, o nie. Spojrzenie jakie mi rzucała było pełne samozadowolenia i czegoś innego. Zmysłowości.
  - Oh Styles - westchnęła. - Co my z tobą zrobimy...
  ***
Byłem szczerze zdziwiony, że nie dostałem jakiegoś ochrzanu. W końcu "wpadłem" do jej pokoju. Usłyszałem jeszcze, że pogadamy później, poczym ona zapadła ponownie w sen. Wiedziałem, że praktycznie jej nie znam i że stąpam po cienkim lodzie własnej samokontroli, ale odważyłem się podejść do niej i ułożyć na spowrotem na łóżku. Zanim mi się to udało, jej palce złapały moją koszulę i wtuliła się we mnie. Udało mi się oderwać od niej, chociaż tak bardzo chciałem nie musieć tego robić. Szybko wyszedłem z pokoju i nie odważyłem się zajrzeć do niej przed zamknięciem drzwi. Wiedziałem, jakby się to mogło skończyć. Gdy jej szukałem, znalazłem pokój gościnny i położyłem się tam, wpatrując się w sufit i pogrążając się we własnych myślach. Kiedy się obudziłem, szybko wybiegłem z pokoju i zapukałem do drzwi, za którymi wcześniej znalazłem Gabi. Nie usłyszałem odpowiedzi, wiec otworzyłem sobie, ale nikogo w środku nie było. Poszedłem do salonu i dowiedziałem się, że poszli ma jakąś próbę. Zastanawiało mnie jak to możliwe, że tak dobrze wyglądają. Powinni umierać z bólu. Uśmiech na twarzy Malika mówił, że jest gotowy na kolejną rundę. I jeśli się nie myliłem to każdy z nich już trzymał w ręku kubek z alkoholem.
  - Harry? - zwrócił się do mnie Malik, potrzasając znacząco butelką. Pokręciłem głową i poszedłem do kuchni. Miałem ochotę coś ugotować. Nie miałem pojęcia ile czasu minęło, ale usłyszałem hałas zamykanych drzwi i głos który przyprawiał mnie o dreszcze. Po kilku chwilach wychyliłem głowę u przyciągnąłem spojrzenie dziewczyny. Zdążyłem jeszcze zarejestrować, że cała czwórka leży pijana. Gabi ruszyła w moją stronę, a mnie szczęka opadła do samej ziemi. Widok tego jak się poruszala... Niezapomniany. Podeszła do mnie blisko, chwyciła za rękę ubrudzoną mąką i zaczęła ciągnąć w stronę wyjścia z kuchni.
  - Chodź, Styles. Musimy pogadać. - Nie musiała powtarzać się drugi raz.


W razie pytań do mnie lub do bohaterów,  korzystajcie z aska :) http://ask.fm/czarna7312 ;)
Rozdział jest dłuższy i w następnym powinno zacząć sie juz dziać :) dziekuje za wszystkie komentarze! :* - czarna


Przeczytałaś/łeś > skomentuj :)