niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 3 "Harry... My już sie znamy"

Harry's POV

  - Coś ty taki smutny Hazza? Laska cie rzuciła? Znowu mnie zdradzałeś? A może się zakochałeś? - usłyszałem kiedy ktoś wskoczył mi na plecy, przewracając nas obu na chodnik.
  -Tomlinson! - wydarłem się na cały głos i zacząłem go gonić po parkingu przed sklepem.
  - Nie złapiesz, nie złapiesz! - dopingował mnie Niall, trzymając w ręku torbę świeżych pączków. Ścigałem Lou do chwili w której przywaliłem centralnie czołem w słup telefoniczny. Leżąc na plecach musiałem mieć śmieszną minę, bo niedaleko mnie leżał Lou zwijając się ze śmiechu, a przy wejściu do sklepu w identycznej pozycji leżał Niall.
  - Co u licha.. - usłyszałem urwany głos Paula. Spojrzałem w jego stronę, ale jego zszokowana mina, rozbawiła mnie i resztę jeszcze bardziej. Ze sklepu w końcu wyszli Liam i Zayn. Już wyobrażam sobie jak musiało wyglądać to co zobaczyli. Kiedy uspokoilismy się, usłyszałem zrozpaczone jęknięcie Nialla.
  - Moje pączki!
  - Banda wariatów- usłyszałem mruknięcie Paula.
  - Wsiadajcie do samochodu, Zayn, podaj kierowcy adres tego swojego kolegi. Na dzisiaj macie już wolne.
  - Zayn, gdzie jedziemy? - spytał Liam, kiedy usadowiliśmy się w samochodzie.
  - Pamiętacie tego gościa, który ostatnim razem układał nam choreografię na występ? - pokiwaliśmy twierdząco.
  - No to do niego jedziemy.
  - A po co my wszyscy tam? - spytał Niall zapychajac sobie usta żelkami, aby zapomnieć o pączkowej tragedii.
  - Paul chce, żebyście i wy go poznali, bo chce podpisać z nim umowę. Z nim i z dziewczyną, z którą często współpracuje. Ma nadzieję, że dzięki niemu, dojdziemy także do niej. - kontynuował Zayn, ale juz go nie słuchałem. Obserwowałem samochody przez szyby naszej limuzyny. Zatrzymaliśmy się na swiatłach, a obok stało piękne i nowiutkie Audi r8.
  - Chłopaki, ale auto, Po lewej, zobaczcie. - krzyknął Louis. Zacząłem się przyglądać, ale moją uwagę przyciągnął kierowca cudeńka. Dziewczyna, która szukała czegoś w torebce, i po chwili wysypała całą jej zawartość na siedzenie pasażera. Uniosłem wzrok na jej twarz. To ONA!
  - Jedź za tym autem! - wydarłem się do kierowcy. Reszta spojrzała na mnie jak na chorego psychicznie, ale nie obchodziło mnie to. Znalazłem ją!
  - Jedź za nią człowieku, błagam cie! - krzyknąłem jeszcze raz.
  - Matt, pojedź za tą laską. Nie wiem o co mu chodzi, ale jak ją zgubimy, to przecież on będzie nie do wytrzymania. - jęknął Louis.
  - Eh, dobrze. - odparł Matt i przejechał na pas obok dziewczyny. Przyklejony do okna patrzyłem, jak rozmawia przez telefon, trzymając kierownicę jedna ręką i znosząc się śmiechem. Nie mogłem w to uwierzyć.
  - Nie zgub jej. - szepnąłem przyklejony do szyby, czując zdziwienie chłopaków. Później będę się martwił o wyjaśnienia.
  - James? - usłyszałem głos Zayna. - Chyba trochę się spóźnimy. Hazzie coś... wypadło.

Gabriella's POV

Cholerny James. Nie dość, że najpierw wysyła mnie na pastwę wysokich półek w supermarkecie, to teraz jeszcze zapomniał, że ma takie małe coś do odebrania. Ta, małe. Stałam przy okienku już dobre 15 minut, i nadal nie wymyśliłam, jak mam zatargać to, nie dość że prawie większe ode mnie pudełko, to jeszcze co najmniej dwa razy cięższe. Zabiję go. Jedni stojący w kolejce, patrzyli się na mnie z rozbawieniem rzecz jasna przeważnie byli to mężczyźni, a drudzy ze współczuciem, nie trudno się domyślić, że większość z nich to były kobiety. Nie miałam innego wyboru, jak tylko zacząć pchać to cholerstwo w stronę drzwi. Szło całkiem nieźle dopóki nie natrafiłam na próg. Na moje szczęście, zagrodziłam przejście, komuś kto był skory do pomocy. W końcu siedziałam juz w swoim samochodzie i skierowałam się w stronę apartamentowca. Kiedy czekałam na otwarcie bramy do podziemnego garażu, zobaczyłam stojącą na parkingu przed blokiem, dużą, czarną, limuzynę. Czyżby to był powód dla którego James nie mógł pojechać po swoją paczkę?

Harry's POV

  - Nie wierzę, Styles, po prostu nie wierzę! - usłyszałem Liama.
  - O co ci chodzi, to nie ja kierowałem!
  - A przez kogo, Matt jechał z taką prędkością?!
  - Nikt mu nie kazał jechać tak szybko! -zirytowałem się.
  - A kto kazał mu gonić za tą laską? - i tu mnie miał. Może faktycznie to moja wina. Ale skąd miałem wiedzieć, że ona tak szybko jeździ. Matt miał trudności żeby w ogóle ją dogonić , dlatego utrzymywał dystans. Nie zauważył tylko policji, na której widok, dziewczyna zwolniła. W tamtej chwili byłem taki szczęśliwy, że uda nam się ją dogonić i będę mógł na nią popatrzeć. Jednak ona pojechała dalej, a nas złapali. Wpadłem w ponury nastrój.
  - Zayn, daj znać Jamesowi, że jednak się nie spóźnimy. - westchnął Liam.
  - Dobra chłopaki. Możemy jechać. Przykro mi Harry, że się nam nie udało. - powiedział Matt wsiadając do szoferki. Ruszył w przeciwną stronę. Zatrzymaliśmy się pod ogromnym budynkiem. Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się w stronę wind.
  - Które piętro, Zayn?
  - 27 - odparł. Winda ruszyła. Dalej czułem na sobie spojrzenia chłopaków.
  - Harry.. - zaczął Niall
  - Później. - uciąłem. Wyszliśmy z windy i Zayn pokierował nas w odpowiednią stronę. Zapukał do drzwi, które zaraz się otworzyły, jakby gospodarz pod nimi czatował. Ubrany w jasną koszulkę i ciemne spodnie, wyglądał jakby na nasz widok mu ulżyło.
  - A to wy. Dobrze. Siema wszystkim.- odsunął się i zaprosił do środka. Wszyscy oprócz Zayna, który widocznie nie raz już tu był, rozejrzeliśmy się. Wszędzie stały pudełka, walizki i torby.
  - Stary, wyprowadzasz się? - spytał zdziwiony Zayn.
  - Tak, ale widzisz, w tym rzecz, że ktoś miał się wprowadzić do mnie. Kiedy już przeniosłem wszystkie jej rzeczy, ona łaskawie poinformowała mnie, że prace nad domem, który budowała, właśnie się skończyły, a że mieliśmy zamieszkać razem, to oznajmiła mi, że ja też się  wyprowadzam.
  - Uu, nieźle. Co zrobiłeś?
  - Jak ty mnie znasz. - odparł James z uśmiechem. - Przeprowadziłem ją tutaj. A ona w zamian przeprowadza mnie stąd. Wiesz, żeby jak to określiła, było sprawiedliwie. - skończył, w chwili w której zadzwonił jego telefon. Chociaż może źle się wyraziłem. Z jego telefonu zaczęły dobiegać dźwięki gitary i słodki głos który śpiewał, jak bardzo się stęsknił za promieniami słońca.
  - Przepraszam was. Halo? - odebrał telefon, który natychmiastowo odsunął od ucha. - Juz schodzę. - odparł skruszony do telefonu. - Muszę zejść na chwilkę. Czujecie się jak u siebie, i uważajcie na to wszystko, żeby się przypadkiem któryś z was nie potknął. - powiedział zezując w stronę Zayna i wyszedł na zewnątrz. Po paru minutach, słychać było dochodzące zza drzwi groźby, wypowiadane, a raczej wykrzykiwane przez kobiecy głos.
  - Ja ci obiecuję, zrób mi taki numer jeszcze raz, a schowam ci całą tą twoja szafeczkę. Wszytko wrzucę! Lepiej, rozbiję każdą butelkę na twoich oczach! Zobaczysz!
  - Wiem, wiem. Ale to była wyjątkowa sytuacja! - bronił się chłopak.
  - Jaka sytuacja!? Bo kumpel do ciebie przyjechał! Dlatego ja musiałam zrobić z siebie debila!? Co w ogóle jest w tej paczce, kamienie?!
  - Wiesz...
  - Ja pierdole. Zamówił kamienie. Do reszty go powaliło. Myślałam że to ja pierwsza oszaleje. - słychać było już znacznie cichsze mruczenie pod nosem.
  - Chodź, chciałbym Ci przedstawić kilka osób. - weszli do salonu, a mnie zamurowało.
  - Zayna znasz. - powiedział James, na co dziewczyna uśmiechnęła się do Zayna i mu pomachała.
  - Ten blondynek z twarzą w lukrze, to Niall.  - kontynuował. Do niego również się uśmiechnęła i skierowała wzrok na Liama.
  - To jest Liam. A ten w koszulce w paski to Louis. - w końcu odwrócił się z nią w moją stronę.
  - A to jest..
  - Harry. - przerwała mu. - My już się znamy.

1 komentarz: