poniedziałek, 6 października 2014

Przeprosiny

Wiem, że długo mnie tu nie było i szczerze nie wiem jak was przeprosić, za to, że tego na razie nie kontynuuje.. Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się kolejny rozdział, dlatego piszę z pytaniem do was: czy wolicie, żeby zostawić to tak jak jest, owiane tajemnicą do czasu aż zdecyduję się wrócić, czy wolicie abym dodała post ze wszystkimi wyjaśnieniami, co gdzie kiedy jak, czyli taką drugą część w jednym rozdziale. Proszę, aby wszyscy, którzy tu pozostali, odpowiedzieli na to pytanie i pomogli mi zdecydować. :)

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 20 "Dwóch Tajemniczych" & Epilog

Mary's POV

O cholera, za drzwiami jest przecież Gabriella.
On nieubłaganie zbliżał się do wejścia. Spojrzałam przerażona na męża.
- Poczekajcie tutaj. - powiedział i ruszył za nim. Po chwili wrócił do nas.
- Wszedł do samochodu, sam. I odjechał. - odparł spokojnie. Odetchnęłam z ulgą, ale tylko na chwile.
- A co Gabi? - zaniepokoiłam się. Przecież mówił, że jest na zewnątrz. Pokręcił głową.
- Zanim wszedłem, powiedziałem jej żeby zwiewała. Ale znasz ją, zawsze martwi się o wszystkich tylko nie o siebie. Mam nadzieje że weszła do samochodu... czy coś. Chodźcie, zbieramy się. Wyszliśmy z feralnej kafejki, a ja złapałam Matta za rękę. Doszliśmy do naszego samochodu i Sylvii którym z nią wcześniej przyjechałam. Obok nich stał niedbale i widocznie szybko zaparkowany samochód Gabi.
- Jest jej samochód. - szepnęłam. - Poczekajmy. - powiedziałam, widząc twierdzące kiwnięcie Sylv.
- Okej. - westchnął Matt patrząc w stronę w którą odjechał nasz "znajomy". - Spróbuję go znaleźć jutro.
Otworzyłam drzwi i usiadłam. Kto wie, ile będzie dane nam czekać?

Minęła godzina, a jej nie było. Czerwone ferrari nadal stało obok nas z kluczykami w stacyjce.

(Tym czasem)
Harry's POV
- No dajesz Hazz! Bo zastosuję inny środek perswazji. - Lou uśmiechnął się głupio, kiedy znowu siedziałem pod ostrzałem. Otoczony przez całą piątkę, bo Sheeran zdążył się już zmyć.
- Jakie trudne słowa, Tommo. - parsknął Zayn, zapalając papierosa. Wyszliśmy na taras, zaraz po tym, jak Gabi wyskoczyła z domu, jakby ją nie wiadomo co goniło. Zostawiła mnie, na pastwę facetów bez życia seksualnego. Nie wszyscy byli go pozbawieni, ale nawet jeden z nich to dla mnie za dużo. Szczególnie jeśli się w tą grupę zalicza Tomlinson. James jako jedyny z tej bandy siedział w miękkim fotelu z zamkniętymi oczami, nie okazując mi większego zainteresowania. I alleluja! Chociaż, gdyby tak pomyśleć... To i tak sam będzie miał drugie najbardziej wiarygodne źródło informacji do przesłuchania.
- Coo? - spytałem trochę rozkojarzony, odwracając głowę w kierunku Lou. Sfrustrowany, wypuścił powietrze spomiędzy ust i spojrzał na mnie jak na debila.
Kolejne kurwa przesłuchanie.
- Pytałem dlaczego jesteś uwalony tuszem! - wskazał na kawałek skóry wystającej zza koszulki.
- Ekhm... - mruknąłem z głupim uśmieszkiem przypominając sobie wczorajsze wydarzenia. - Cóż...
-Poczekaj, poczekaj! - krzyknęła, przenosząc dłonie na moje biodra. Nie wiedziałem o co jej chodzi. Byliśmy.. cóż w środku trzeciej rundy.
- Co? - udało mi się wykrztusić. 
- Poczekaj! Zaraz to stracę! - jęknęła, mocniej napierając dłońmi na moje biodra bym przestał się ruszać. Zdezorientowany zatrzymałem swoje ruchy, mając z tym niemały problem. Co straci? Jej dłoń powędrowała na szafkę , chaotycznie czegoś szukała. W jej dłoni pojawił się długopis. Zaparła się nogami i korzystając z mojej nieuwagi przewróciła mnie na plecy. 
- Ej, co ty...? - zacząłem, chcąc się z nią podroczyć. Przyłożyła mi palec do ust.
- Cii skarbie, poczekaj. - praktycznie wymruczała. Jej palce zeszły na moje ramię i zaczęły wystukiwać jednostajny rytm. Zaczęła się poruszać, nadal będąc na górze. Nie miałem bladego pojęcia co się dzieje, dopóki nie zaczęła nucić. 
Serio, czy ona właśnie teraz...?
- Mogę? - mruknęła machając długopisem w kierunku mojej klatki piersiowej, nie przerywając, szybkiego tempa. Uśmiechnąłem się łobuzersko w jej stronę, łapiąc ją za biodra, żeby jej pomóc. 
Poczułem jeżdżący po mojej skórze długopis. Po kilku chwilach długopis przeleciał przez pokój.
- Jesteś niesamowity, skarbie. - jęknęła. Wykorzystałem okazję i przekręciłem ją, tak że  z powrotem znalazła się pode mną. 
- Uważaj, nie zapoć. - zamruczała. 
Parsknąłem śmiechem. 
- Czy ty właśnie coś skomponowałaś? - nie mogłem opanować śmiechu.
- Taak. - mruknęła. - Coś niesamowitego. Umiesz się dostać do mojej weny. - westchnęła. 
Zaśmiałem się. - Niesamowite. - parsknąłem. - Jesteś szalona.
- Jak wszyscy geniusze. - westchnęła w moje usta. - Ruszaj się, trzeba to przepisać. Kto wie, czy nie będę potrzebowała więcej miejsca. - mruknęła. Z jękiem dałem jej to o co prosiła.
Kiedy skończyłem, kilka par oczu wpatrywało się we mnie z niedowierzaniem.
- Serio? - udało się wykrztusić Lou. - Masz więcej takich szaleństw? - spytał sugestywnie poruszając brwiami.
Odepchnąłem go ze śmiechem. - Spadaj zboczeńcu, nic więcej ci nie powiem.
- Tym razem, zaskoczyłeś nawet mnie. - parsknął Jamie, sięgając po dzwoniący telefon.
- Halo? - odebrał i natychmiast spoważniał. Ucichliśmy. - Nie, nie ma jej. A co? - wysłuchał odpowiedzi. - Zostawiła kluczyki? Niemożliwe. - znowu zamilkł. - Jasne, dam, ale wy też dzwońcie.
Rozłączył się. Spojrzał na mnie.
- Nie panikuj. Ale.. Gabi zniknęła.
Zamarłem. Jak to? Teraz? Czemu? Czemu teraz? Po mojej głowie krążyło wiele myśli. Przerwał je dźwięk przychodzącej wiadomości do Jamesa.
Otworzył, przeczytał i pchnął telefon w moją stronę.
- Nie wiem czy zrozumiesz, w każdym razie, jeśli nie, to ci to wyjaśnię.
Spojrzałem na telefon.
Nie martwcie się o mnie.
Nic mi nie jest. 
Wrócę. 
Lena
Spojrzałem na Jamesa. Wiedziałem o co chodzi. Lena, to Gabi. Czyli chodzi o sprawy rodzinne.

Gabriella's POV ( przed wyjściem z kafejki tajemniczego gościa.)

Podjechałam pod kawiarnię i zaparkowałam zostawiając długie ślady na betonie. Wyskoczyłam z samochodu  i podbiegłam do drzwi. Ktoś złapał mnie za rękę. Odruchowo, kierując się instynktem, uderzyłam łokciem postać za mną.
- Kurwa, Gabi. - jęknął ktoś za mną. - Czy my się musimy tak zawsze witać?
Odwróciłam się do napastnika.
- Matt! - krzyknęłam. - O boże, przepraszam. - zachichotałam, patrząc jak ogromny facet podnosi się z ziemi z grymasem na twarzy.
- Walisz stanowczo za mocno jak na takie chucherko. - masował się po brzuchu.
- Co ty tu robisz? - spytałam szybko.
- Chodzę przecież za... - zaczął, ale od razu mu przerwałam.
- On tam jest!? - zajrzałam w okno i zobaczyłam znajomą postać siedzącą obok dziewczyn.
- Nie wchodź! - złapał mnie za ramię i odciągnął do tyłu, gdy sięgałam do klamki.
- Ale im się może coś stać! - nie wytrzymałam i krzyknęłam.
- Nic im nie zrobi. Ja wejdę. Zostań tu. - podszedł do drzwi i je uchylił. - Zostań.
Jak do psa.
Wszedł do środka.
Zaczęło się ściemniać. Nie mogłam uwierzyć, że to już ta godzina. Tyle się dzisiaj działo!
Byłam na tyle blisko, że mogłam zajrzeć do środka i zobaczyć co się dzieje. Kiedy znajoma mi postać wstała od stołu, poczułam mocne dłonie obejmujące mnie tak, że zablokowały mi ręce. Zaczęłam się wyrywać, ale byłam konsekwentnie wleczona w stronę małego lasku przy kawiarni. Mijając samochody, w odbiciu szyb udało mi się zauważyć, że nie miał zakrytej twarzy oraz że miał nie tak wcale krótkie włosy. Kopałam nogam w powietrzu, jakby miało mi to pomóc. Zanurzyliśmy się w głąb lasu, zaledwie na kilka metrów.
- Wyszłaś z wprawy. Normalnie, nawet nie zdążyłbym cię złapać. Przestań się wyrywać. - burknął niezadowolony. Udało mi się wyrwać i gwałtownie obróciłam się twarzą do porywacza.
- Daniel?!
Zadowolony uśmieszek wpłynął na jego twarz.
- Tęskniłaś, mała?

***
Epilog

Siedząc w samochodzie, mknąc po ciemnej autostradzie, wysłałam sms do Jamiego, jako że tylko jego numer znałam na pamięć. Miała nadzieję, że rozszyfruje ukryty sens. Czy będę mogła spełnić to co napisałam w wiadomości? Zastanawiałam się, czy jeszcze ich zobaczę. Czy będę kiedyś mogła zaśpiewać Harremu, o co napisałam? Czy znowu będę musiała zaczynać wszystko od nowa? Za żadne skarby nie chciałabym. To będzie mój cel. Tym razem, zostać już tam, gdzie ułożyłam sobie życie. Wrócić do ludzi, których naprawdę kocham, a którzy kochają mnie. Poczułam ciepłą dłoń na ramieniu.
- Jesteśmy, mała.
Wyjrzałam przez okno samochodu. Lotnisko. Czyli jednak, to co zdawało się być tak piękne na początku, przerodzi się w koszmar.
- Lena. - potrząsnął mną Daniel. - Wychodzimy.
Zwlekłam się z siedzenia. Podszedł do mnie i spojrzał w moje załzawione oczy.
- Tym razem wszytko się uda, siostrzyczko. Zobaczysz. -wyszeptał ścierając łzy z moich policzków. - Obiecuję.


Przepraszam za taką długą przerwę, ale mam nadzieję, że zrozumiecie. Myślałam że po egzaminach, będę miała trochę więcej wolnego czasu, ale niestety się tak nie stało. Właściwie było jeszcze gorzej. Nie będę wchodzić w szczegóły już, bo każdy zakończenie gimnazjum już przeżył albo przeżyje. I będzie wiedział lub wie, o czym mówię. Jeśli czytasz notkę, wpisz w komentarzu słowo związane z kosmosem, np gwiazda, księżyc, niebo, słońce, planeta, starajcie się nie powtarzać skarby. Wracając do tematu, mam nadzieję, że mi wybaczycie. Przepraszam za wszystkie zawiłości itd, ale mam tysiące pomysłów na minutę i piszę jeden rozdział z jedną myślą, a w drugim kompletnie zmieniam koncepcję xd więc w razie czego, nie bójcie się pytać w komentarzach czy na saku, na pewno postaram się wam to wyjaśnić nie tak chaotycznie :) plus xd miało być spokojne opowiadanie głownie o miłości,  tu mi wyszło takie zagadkowe porno xd (określenie mojej przyjaciółki xd) ale mam pytanie:

Czy chcecie drugą część??

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 19 "Zdjęcia"

Gabriella's POV

W drodze do domu wstąpiłam po nowy telefon. Włożyłam starą kartę i od razu dałam znać dziewczynom, że można się już ze mną skontaktować. Kilka sekund później telefon się rozdzwonił.
- Halo? - odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
- Wiesz co? - usłyszałam głos Sylvi. - Musimy jeszcze raz to jakoś ustalić bo się zgubiłyśmy trochę. - usłyszałam ich chichot. Jak zwykle, jedną rzecz trzeba omawiać kilka razy.
- Rany. - westchnęłam. - Mów.
- To tak, gdzie zamierzasz ogłosić tą całą jazdę? - spytała. Zastanowiłam się. To była ważna decyzja.
- W sumie nie mam czasu na żadne dłuższe spotkania, więc chyba wyślę to do jakiejś gazety. Raczej złapią haczyk. Znaczy tak mi się wydaje.
- Jak chcesz, to ci to napiszę. I wyślę tobie zanim podeślę jakiemuś redaktorowi, co ty na to? - zaproponowała Mary.
- Byłabym ci cholernie wdzięczna. Dzisiaj niestety kończy się mój urlop. - dodałam ze smutkiem.
- Urlop? Chyba zwolnienie zdrowotne. - zakpiła Sylv.
- Jak zwał tak zwał. - odgryzłam się. - Tylko, Mary, proszę, nie wspominaj nic o nazwisku Iwanienko. Możemy się umówić, że ta dziewczyna nigdy nie istniała, ok?
- W porządku skarbie. Postaram się wszystko ująć w taki sposób, żeby nie wyjawić tego co nie trzeba.
Stojąc na czerwonym świetle wdałam się z nią jeszcze w krótką, kolejną kłótnie na temat koncertu. Kiedy próbowała mi wmówić, że bez tego nie da rady, usłyszałam jakby z dala cichy głos Sylvii.
- Mary? On tu jest.
- Co? Poczekaj skarbie. - powiedziała do mnie Mary. Chyba zakryła dłonią głośnik, bo nie wiele słyszałam z ich rozmowy. Kilka chwil później, znowu odezwała się do mnie.
- Skarbie, zadzwonię do ciebie później. - usłyszałam i zanim zdążyłam odpowiedzieć, przerwała połączenie.
Stanęłam na poboczu i zapatrzyłam się jak głupia w ekran telefonu. Ona nigdy nie kończyła tak rozmowy. Nigdy. Pewna, że coś się stało, wjechałam z powrotem na ulicę i zawróciłam przecinając trzy pasy ruchu. Pożegnana piskami opon i hałasem trąbienia, ruszyłam w stronę kafejki z której niedawno wyszłam.

Mary's POV

- Mary? On tu jest. - powiedziała cicho Sylvia. Powiedziałam mojemu skarbowi, żeby chwilę poczekała i odwróciłam się do niej.
- Kto?
- No on. - szepnęła ciszej, wpatrując się w stronę wejścia do kafejki za moimi plecami. Trochę się zirytowałam jej odpowiedziami i dopiero chwilę później załapałam o kogo chodzi.
- Przestań się gapić. - syknęłam do niej i zakryłam szczelniej głośnik telefonu, dla pewności że dziewczyna po drugiej stronie niczego nie usłyszy. Nie odwróciłam się w stronę drzwi tylko spokojnie powiedziałam.
- Weź telefon i zadzwoń do mojego męża. Powinien być niedaleko, skoro za nim chodzi.
Podniosłam telefon z powrotem do ucha.
- Skarbie, zadzwonię do ciebie później. - powiedziałam szybko do telefonu i się rozłączyłam nie dając jej szansy na odpowiedź. Wykręciłam numer policji i trzymałam palec na słuchawce. Sylvia właśnie skończyła rozmowę z Mattem.
- Jest niedaleko. - powiedziała mi. Westchnęłam z ulgą, a ona zamiast się rozluźnić, spięła się jeszcze bardziej. - Idzie tu. - mruknęła i wzięła łyka kawy, żeby zachować jakieś pozory normalności. Ja także wzięłam swoją w dłonie i upiłam trochę. Poczułam za sobą czyjąś obecność.
- Przepraszam. - odezwał się głęboki, męski głos zza moich pleców. - Czy mam przyjemność z Mary Glass i Sylvią Danvers?
- Owszem. - odparła Sylvia, uśmiechając się delikatnie do mężczyzny, jakby nie podejrzewała niczego.
- Co za szczęście. - odezwał się. Przeszedł do trzeciego krzesła przy naszym stoliku. - Czy mogę się dosiąść na kilka chwil?
Czekał, trzymając rękę na oparciu krzesła, na naszą odpowiedź.
- Proszę, tylko obawiam się, że nie na długo.Zaraz miałyśmy wychodzić.
- Nie zajmę dużo czasu. - odparł siadając. Spięłyśmy się, kiedy sięgnął do kieszeni. Wyciągnął z niej trzy fotografie i położył je przed nami. Zmroziło mnie, ze wszystkich trzech zdjęć patrzyły na mnie ślepka mojego skarba. W trzech różnych stylizacjach.
- Szukam tej dziewczyny. - powiedział przeszywając nas wzrokiem. - Zaginęła.
Na zdjęciach miała rude, czarne i blond włosy. Praktycznie każdy kolor z jakim występowała w telewizji czy gdzie indziej. Widać, że mój skarb dobrze zdecydował. Miała rację. Ci co jej szukali, myśleli że się schowała czy ucieka. Nie wpadli na pomysł, żeby poszukać jej na "widoku". Moje maleństwo podjęła dobrą decyzję.
- Zaginęła? - spytała Sylvia. - To straszne. - grała. - Możemy jakoś... pomóc?
Zmierzył nas wzrokiem.
- Widziałyście ją kiedykolwiek? - spytał.
Był podejrzliwy. Za bardzo.
- Nie... - odparłam udając smutną. Sylvia odpowiedziała to samo. Mężczyzna patrzył na nas w ciszy jeszcze przez kilka minut, a ja nagle poczułam oplatające mnie ramiona i zapach perfum Matta.
- Cześć skarbie. - zamruczał zbliżając usta do mojego ucha. - Gabi jest na zewnątrz. - szepnął szybko, zanim się odsunął. Zmierzył wzrokiem naszego towarzysza. Przez pewien czas wpatrywali się na siebie. Po chwili ciszy, w której udawałyśmy kompletnie zdezorientowane, mężczyzna wstał od stolika.
- Dziękuję za rozmowę. - odparł grzecznie i skierował się w stronę drzwi wejściowych. Zamigała mi czerwona lampka. Spojrzałam na męża.
Przecież przed drzwiami jest Gabriella.

- Hejo xd Za nami, o cholera... DZIEWIĘTNASTY ROZDZIAŁ! XD i jak mało się na razie działo xdd Przepraszam że tak późno, ale dopiero wczoraj dopadła mnie wena jak skończyć ten rozdział. Następny pojawi się dużo szybciej :)
Przeczytałeś/łaś = SKOMENTUJ :))