poniedziałek, 6 października 2014
Przeprosiny
Wiem, że długo mnie tu nie było i szczerze nie wiem jak was przeprosić, za to, że tego na razie nie kontynuuje.. Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się kolejny rozdział, dlatego piszę z pytaniem do was: czy wolicie, żeby zostawić to tak jak jest, owiane tajemnicą do czasu aż zdecyduję się wrócić, czy wolicie abym dodała post ze wszystkimi wyjaśnieniami, co gdzie kiedy jak, czyli taką drugą część w jednym rozdziale. Proszę, aby wszyscy, którzy tu pozostali, odpowiedzieli na to pytanie i pomogli mi zdecydować. :)
poniedziałek, 23 czerwca 2014
Rozdział 20 "Dwóch Tajemniczych" & Epilog
Mary's POV
O cholera, za drzwiami jest przecież Gabriella.
On nieubłaganie zbliżał się do wejścia. Spojrzałam przerażona na męża.
- Poczekajcie tutaj. - powiedział i ruszył za nim. Po chwili wrócił do nas.
- Wszedł do samochodu, sam. I odjechał. - odparł spokojnie. Odetchnęłam z ulgą, ale tylko na chwile.
- A co Gabi? - zaniepokoiłam się. Przecież mówił, że jest na zewnątrz. Pokręcił głową.
- Zanim wszedłem, powiedziałem jej żeby zwiewała. Ale znasz ją, zawsze martwi się o wszystkich tylko nie o siebie. Mam nadzieje że weszła do samochodu... czy coś. Chodźcie, zbieramy się. Wyszliśmy z feralnej kafejki, a ja złapałam Matta za rękę. Doszliśmy do naszego samochodu i Sylvii którym z nią wcześniej przyjechałam. Obok nich stał niedbale i widocznie szybko zaparkowany samochód Gabi.
- Jest jej samochód. - szepnęłam. - Poczekajmy. - powiedziałam, widząc twierdzące kiwnięcie Sylv.
- Okej. - westchnął Matt patrząc w stronę w którą odjechał nasz "znajomy". - Spróbuję go znaleźć jutro.
Otworzyłam drzwi i usiadłam. Kto wie, ile będzie dane nam czekać?
Minęła godzina, a jej nie było. Czerwone ferrari nadal stało obok nas z kluczykami w stacyjce.
(Tym czasem)
Harry's POV
- No dajesz Hazz! Bo zastosuję inny środek perswazji. - Lou uśmiechnął się głupio, kiedy znowu siedziałem pod ostrzałem. Otoczony przez całą piątkę, bo Sheeran zdążył się już zmyć.
- Jakie trudne słowa, Tommo. - parsknął Zayn, zapalając papierosa. Wyszliśmy na taras, zaraz po tym, jak Gabi wyskoczyła z domu, jakby ją nie wiadomo co goniło. Zostawiła mnie, na pastwę facetów bez życia seksualnego. Nie wszyscy byli go pozbawieni, ale nawet jeden z nich to dla mnie za dużo. Szczególnie jeśli się w tą grupę zalicza Tomlinson. James jako jedyny z tej bandy siedział w miękkim fotelu z zamkniętymi oczami, nie okazując mi większego zainteresowania. I alleluja! Chociaż, gdyby tak pomyśleć... To i tak sam będzie miał drugie najbardziej wiarygodne źródło informacji do przesłuchania.
- Coo? - spytałem trochę rozkojarzony, odwracając głowę w kierunku Lou. Sfrustrowany, wypuścił powietrze spomiędzy ust i spojrzał na mnie jak na debila.
Kolejne kurwa przesłuchanie.
- Pytałem dlaczego jesteś uwalony tuszem! - wskazał na kawałek skóry wystającej zza koszulki.
- Ekhm... - mruknąłem z głupim uśmieszkiem przypominając sobie wczorajsze wydarzenia. - Cóż...
-Poczekaj, poczekaj! - krzyknęła, przenosząc dłonie na moje biodra. Nie wiedziałem o co jej chodzi. Byliśmy.. cóż w środku trzeciej rundy.
- Co? - udało mi się wykrztusić.
- Poczekaj! Zaraz to stracę! - jęknęła, mocniej napierając dłońmi na moje biodra bym przestał się ruszać. Zdezorientowany zatrzymałem swoje ruchy, mając z tym niemały problem. Co straci? Jej dłoń powędrowała na szafkę , chaotycznie czegoś szukała. W jej dłoni pojawił się długopis. Zaparła się nogami i korzystając z mojej nieuwagi przewróciła mnie na plecy.
- Ej, co ty...? - zacząłem, chcąc się z nią podroczyć. Przyłożyła mi palec do ust.
- Cii skarbie, poczekaj. - praktycznie wymruczała. Jej palce zeszły na moje ramię i zaczęły wystukiwać jednostajny rytm. Zaczęła się poruszać, nadal będąc na górze. Nie miałem bladego pojęcia co się dzieje, dopóki nie zaczęła nucić.
Serio, czy ona właśnie teraz...?
- Mogę? - mruknęła machając długopisem w kierunku mojej klatki piersiowej, nie przerywając, szybkiego tempa. Uśmiechnąłem się łobuzersko w jej stronę, łapiąc ją za biodra, żeby jej pomóc.
Poczułem jeżdżący po mojej skórze długopis. Po kilku chwilach długopis przeleciał przez pokój.
- Jesteś niesamowity, skarbie. - jęknęła. Wykorzystałem okazję i przekręciłem ją, tak że z powrotem znalazła się pode mną.
- Uważaj, nie zapoć. - zamruczała.
Parsknąłem śmiechem.
- Czy ty właśnie coś skomponowałaś? - nie mogłem opanować śmiechu.
- Taak. - mruknęła. - Coś niesamowitego. Umiesz się dostać do mojej weny. - westchnęła.
Zaśmiałem się. - Niesamowite. - parsknąłem. - Jesteś szalona.
- Jak wszyscy geniusze. - westchnęła w moje usta. - Ruszaj się, trzeba to przepisać. Kto wie, czy nie będę potrzebowała więcej miejsca. - mruknęła. Z jękiem dałem jej to o co prosiła.
Kiedy skończyłem, kilka par oczu wpatrywało się we mnie z niedowierzaniem.
- Serio? - udało się wykrztusić Lou. - Masz więcej takich szaleństw? - spytał sugestywnie poruszając brwiami.
Odepchnąłem go ze śmiechem. - Spadaj zboczeńcu, nic więcej ci nie powiem.
- Tym razem, zaskoczyłeś nawet mnie. - parsknął Jamie, sięgając po dzwoniący telefon.
- Halo? - odebrał i natychmiast spoważniał. Ucichliśmy. - Nie, nie ma jej. A co? - wysłuchał odpowiedzi. - Zostawiła kluczyki? Niemożliwe. - znowu zamilkł. - Jasne, dam, ale wy też dzwońcie.
Rozłączył się. Spojrzał na mnie.
- Nie panikuj. Ale.. Gabi zniknęła.
Zamarłem. Jak to? Teraz? Czemu? Czemu teraz? Po mojej głowie krążyło wiele myśli. Przerwał je dźwięk przychodzącej wiadomości do Jamesa.
Otworzył, przeczytał i pchnął telefon w moją stronę.
- Nie wiem czy zrozumiesz, w każdym razie, jeśli nie, to ci to wyjaśnię.
Spojrzałem na telefon.
Gabriella's POV ( przed wyjściem z kafejki tajemniczego gościa.)
Podjechałam pod kawiarnię i zaparkowałam zostawiając długie ślady na betonie. Wyskoczyłam z samochodu i podbiegłam do drzwi. Ktoś złapał mnie za rękę. Odruchowo, kierując się instynktem, uderzyłam łokciem postać za mną.
- Kurwa, Gabi. - jęknął ktoś za mną. - Czy my się musimy tak zawsze witać?
Odwróciłam się do napastnika.
- Matt! - krzyknęłam. - O boże, przepraszam. - zachichotałam, patrząc jak ogromny facet podnosi się z ziemi z grymasem na twarzy.
- Walisz stanowczo za mocno jak na takie chucherko. - masował się po brzuchu.
- Co ty tu robisz? - spytałam szybko.
- Chodzę przecież za... - zaczął, ale od razu mu przerwałam.
- On tam jest!? - zajrzałam w okno i zobaczyłam znajomą postać siedzącą obok dziewczyn.
- Nie wchodź! - złapał mnie za ramię i odciągnął do tyłu, gdy sięgałam do klamki.
- Ale im się może coś stać! - nie wytrzymałam i krzyknęłam.
- Nic im nie zrobi. Ja wejdę. Zostań tu. - podszedł do drzwi i je uchylił. - Zostań.
Jak do psa.
Wszedł do środka.
Zaczęło się ściemniać. Nie mogłam uwierzyć, że to już ta godzina. Tyle się dzisiaj działo!
Byłam na tyle blisko, że mogłam zajrzeć do środka i zobaczyć co się dzieje. Kiedy znajoma mi postać wstała od stołu, poczułam mocne dłonie obejmujące mnie tak, że zablokowały mi ręce. Zaczęłam się wyrywać, ale byłam konsekwentnie wleczona w stronę małego lasku przy kawiarni. Mijając samochody, w odbiciu szyb udało mi się zauważyć, że nie miał zakrytej twarzy oraz że miał nie tak wcale krótkie włosy. Kopałam nogam w powietrzu, jakby miało mi to pomóc. Zanurzyliśmy się w głąb lasu, zaledwie na kilka metrów.
- Wyszłaś z wprawy. Normalnie, nawet nie zdążyłbym cię złapać. Przestań się wyrywać. - burknął niezadowolony. Udało mi się wyrwać i gwałtownie obróciłam się twarzą do porywacza.
- Daniel?!
Zadowolony uśmieszek wpłynął na jego twarz.
- Tęskniłaś, mała?
***
Epilog
Siedząc w samochodzie, mknąc po ciemnej autostradzie, wysłałam sms do Jamiego, jako że tylko jego numer znałam na pamięć. Miała nadzieję, że rozszyfruje ukryty sens. Czy będę mogła spełnić to co napisałam w wiadomości? Zastanawiałam się, czy jeszcze ich zobaczę. Czy będę kiedyś mogła zaśpiewać Harremu, o co napisałam? Czy znowu będę musiała zaczynać wszystko od nowa? Za żadne skarby nie chciałabym. To będzie mój cel. Tym razem, zostać już tam, gdzie ułożyłam sobie życie. Wrócić do ludzi, których naprawdę kocham, a którzy kochają mnie. Poczułam ciepłą dłoń na ramieniu.
- Jesteśmy, mała.
Wyjrzałam przez okno samochodu. Lotnisko. Czyli jednak, to co zdawało się być tak piękne na początku, przerodzi się w koszmar.
- Lena. - potrząsnął mną Daniel. - Wychodzimy.
Zwlekłam się z siedzenia. Podszedł do mnie i spojrzał w moje załzawione oczy.
- Tym razem wszytko się uda, siostrzyczko. Zobaczysz. -wyszeptał ścierając łzy z moich policzków. - Obiecuję.
Przepraszam za taką długą przerwę, ale mam nadzieję, że zrozumiecie. Myślałam że po egzaminach, będę miała trochę więcej wolnego czasu, ale niestety się tak nie stało. Właściwie było jeszcze gorzej. Nie będę wchodzić w szczegóły już, bo każdy zakończenie gimnazjum już przeżył albo przeżyje. I będzie wiedział lub wie, o czym mówię. Jeśli czytasz notkę, wpisz w komentarzu słowo związane z kosmosem, np gwiazda, księżyc, niebo, słońce, planeta, starajcie się nie powtarzać skarby. Wracając do tematu, mam nadzieję, że mi wybaczycie. Przepraszam za wszystkie zawiłości itd, ale mam tysiące pomysłów na minutę i piszę jeden rozdział z jedną myślą, a w drugim kompletnie zmieniam koncepcję xd więc w razie czego, nie bójcie się pytać w komentarzach czy na saku, na pewno postaram się wam to wyjaśnić nie tak chaotycznie :) plus xd miało być spokojne opowiadanie głownie o miłości, tu mi wyszło takie zagadkowe porno xd (określenie mojej przyjaciółki xd) ale mam pytanie:
O cholera, za drzwiami jest przecież Gabriella.
On nieubłaganie zbliżał się do wejścia. Spojrzałam przerażona na męża.
- Poczekajcie tutaj. - powiedział i ruszył za nim. Po chwili wrócił do nas.
- Wszedł do samochodu, sam. I odjechał. - odparł spokojnie. Odetchnęłam z ulgą, ale tylko na chwile.
- A co Gabi? - zaniepokoiłam się. Przecież mówił, że jest na zewnątrz. Pokręcił głową.
- Zanim wszedłem, powiedziałem jej żeby zwiewała. Ale znasz ją, zawsze martwi się o wszystkich tylko nie o siebie. Mam nadzieje że weszła do samochodu... czy coś. Chodźcie, zbieramy się. Wyszliśmy z feralnej kafejki, a ja złapałam Matta za rękę. Doszliśmy do naszego samochodu i Sylvii którym z nią wcześniej przyjechałam. Obok nich stał niedbale i widocznie szybko zaparkowany samochód Gabi.
- Jest jej samochód. - szepnęłam. - Poczekajmy. - powiedziałam, widząc twierdzące kiwnięcie Sylv.
- Okej. - westchnął Matt patrząc w stronę w którą odjechał nasz "znajomy". - Spróbuję go znaleźć jutro.
Otworzyłam drzwi i usiadłam. Kto wie, ile będzie dane nam czekać?
Minęła godzina, a jej nie było. Czerwone ferrari nadal stało obok nas z kluczykami w stacyjce.
(Tym czasem)
Harry's POV
- No dajesz Hazz! Bo zastosuję inny środek perswazji. - Lou uśmiechnął się głupio, kiedy znowu siedziałem pod ostrzałem. Otoczony przez całą piątkę, bo Sheeran zdążył się już zmyć.
- Jakie trudne słowa, Tommo. - parsknął Zayn, zapalając papierosa. Wyszliśmy na taras, zaraz po tym, jak Gabi wyskoczyła z domu, jakby ją nie wiadomo co goniło. Zostawiła mnie, na pastwę facetów bez życia seksualnego. Nie wszyscy byli go pozbawieni, ale nawet jeden z nich to dla mnie za dużo. Szczególnie jeśli się w tą grupę zalicza Tomlinson. James jako jedyny z tej bandy siedział w miękkim fotelu z zamkniętymi oczami, nie okazując mi większego zainteresowania. I alleluja! Chociaż, gdyby tak pomyśleć... To i tak sam będzie miał drugie najbardziej wiarygodne źródło informacji do przesłuchania.
- Coo? - spytałem trochę rozkojarzony, odwracając głowę w kierunku Lou. Sfrustrowany, wypuścił powietrze spomiędzy ust i spojrzał na mnie jak na debila.
Kolejne kurwa przesłuchanie.
- Pytałem dlaczego jesteś uwalony tuszem! - wskazał na kawałek skóry wystającej zza koszulki.
- Ekhm... - mruknąłem z głupim uśmieszkiem przypominając sobie wczorajsze wydarzenia. - Cóż...
-Poczekaj, poczekaj! - krzyknęła, przenosząc dłonie na moje biodra. Nie wiedziałem o co jej chodzi. Byliśmy.. cóż w środku trzeciej rundy.
- Co? - udało mi się wykrztusić.
- Poczekaj! Zaraz to stracę! - jęknęła, mocniej napierając dłońmi na moje biodra bym przestał się ruszać. Zdezorientowany zatrzymałem swoje ruchy, mając z tym niemały problem. Co straci? Jej dłoń powędrowała na szafkę , chaotycznie czegoś szukała. W jej dłoni pojawił się długopis. Zaparła się nogami i korzystając z mojej nieuwagi przewróciła mnie na plecy.
- Ej, co ty...? - zacząłem, chcąc się z nią podroczyć. Przyłożyła mi palec do ust.
- Cii skarbie, poczekaj. - praktycznie wymruczała. Jej palce zeszły na moje ramię i zaczęły wystukiwać jednostajny rytm. Zaczęła się poruszać, nadal będąc na górze. Nie miałem bladego pojęcia co się dzieje, dopóki nie zaczęła nucić.
Serio, czy ona właśnie teraz...?
- Mogę? - mruknęła machając długopisem w kierunku mojej klatki piersiowej, nie przerywając, szybkiego tempa. Uśmiechnąłem się łobuzersko w jej stronę, łapiąc ją za biodra, żeby jej pomóc.
Poczułem jeżdżący po mojej skórze długopis. Po kilku chwilach długopis przeleciał przez pokój.
- Jesteś niesamowity, skarbie. - jęknęła. Wykorzystałem okazję i przekręciłem ją, tak że z powrotem znalazła się pode mną.
- Uważaj, nie zapoć. - zamruczała.
Parsknąłem śmiechem.
- Czy ty właśnie coś skomponowałaś? - nie mogłem opanować śmiechu.
- Taak. - mruknęła. - Coś niesamowitego. Umiesz się dostać do mojej weny. - westchnęła.
Zaśmiałem się. - Niesamowite. - parsknąłem. - Jesteś szalona.
- Jak wszyscy geniusze. - westchnęła w moje usta. - Ruszaj się, trzeba to przepisać. Kto wie, czy nie będę potrzebowała więcej miejsca. - mruknęła. Z jękiem dałem jej to o co prosiła.
Kiedy skończyłem, kilka par oczu wpatrywało się we mnie z niedowierzaniem.
- Serio? - udało się wykrztusić Lou. - Masz więcej takich szaleństw? - spytał sugestywnie poruszając brwiami.
Odepchnąłem go ze śmiechem. - Spadaj zboczeńcu, nic więcej ci nie powiem.
- Tym razem, zaskoczyłeś nawet mnie. - parsknął Jamie, sięgając po dzwoniący telefon.
- Halo? - odebrał i natychmiast spoważniał. Ucichliśmy. - Nie, nie ma jej. A co? - wysłuchał odpowiedzi. - Zostawiła kluczyki? Niemożliwe. - znowu zamilkł. - Jasne, dam, ale wy też dzwońcie.
Rozłączył się. Spojrzał na mnie.
- Nie panikuj. Ale.. Gabi zniknęła.
Zamarłem. Jak to? Teraz? Czemu? Czemu teraz? Po mojej głowie krążyło wiele myśli. Przerwał je dźwięk przychodzącej wiadomości do Jamesa.
Otworzył, przeczytał i pchnął telefon w moją stronę.
- Nie wiem czy zrozumiesz, w każdym razie, jeśli nie, to ci to wyjaśnię.
Spojrzałem na telefon.
Nie martwcie się o mnie.
Nic mi nie jest.
Wrócę.
Lena
Spojrzałem na Jamesa. Wiedziałem o co chodzi. Lena, to Gabi. Czyli chodzi o sprawy rodzinne.Gabriella's POV ( przed wyjściem z kafejki tajemniczego gościa.)
Podjechałam pod kawiarnię i zaparkowałam zostawiając długie ślady na betonie. Wyskoczyłam z samochodu i podbiegłam do drzwi. Ktoś złapał mnie za rękę. Odruchowo, kierując się instynktem, uderzyłam łokciem postać za mną.
- Kurwa, Gabi. - jęknął ktoś za mną. - Czy my się musimy tak zawsze witać?
Odwróciłam się do napastnika.
- Matt! - krzyknęłam. - O boże, przepraszam. - zachichotałam, patrząc jak ogromny facet podnosi się z ziemi z grymasem na twarzy.
- Walisz stanowczo za mocno jak na takie chucherko. - masował się po brzuchu.
- Co ty tu robisz? - spytałam szybko.
- Chodzę przecież za... - zaczął, ale od razu mu przerwałam.
- On tam jest!? - zajrzałam w okno i zobaczyłam znajomą postać siedzącą obok dziewczyn.
- Nie wchodź! - złapał mnie za ramię i odciągnął do tyłu, gdy sięgałam do klamki.
- Ale im się może coś stać! - nie wytrzymałam i krzyknęłam.
- Nic im nie zrobi. Ja wejdę. Zostań tu. - podszedł do drzwi i je uchylił. - Zostań.
Jak do psa.
Wszedł do środka.
Zaczęło się ściemniać. Nie mogłam uwierzyć, że to już ta godzina. Tyle się dzisiaj działo!
Byłam na tyle blisko, że mogłam zajrzeć do środka i zobaczyć co się dzieje. Kiedy znajoma mi postać wstała od stołu, poczułam mocne dłonie obejmujące mnie tak, że zablokowały mi ręce. Zaczęłam się wyrywać, ale byłam konsekwentnie wleczona w stronę małego lasku przy kawiarni. Mijając samochody, w odbiciu szyb udało mi się zauważyć, że nie miał zakrytej twarzy oraz że miał nie tak wcale krótkie włosy. Kopałam nogam w powietrzu, jakby miało mi to pomóc. Zanurzyliśmy się w głąb lasu, zaledwie na kilka metrów.
- Wyszłaś z wprawy. Normalnie, nawet nie zdążyłbym cię złapać. Przestań się wyrywać. - burknął niezadowolony. Udało mi się wyrwać i gwałtownie obróciłam się twarzą do porywacza.
- Daniel?!
Zadowolony uśmieszek wpłynął na jego twarz.
- Tęskniłaś, mała?
***
Epilog
Siedząc w samochodzie, mknąc po ciemnej autostradzie, wysłałam sms do Jamiego, jako że tylko jego numer znałam na pamięć. Miała nadzieję, że rozszyfruje ukryty sens. Czy będę mogła spełnić to co napisałam w wiadomości? Zastanawiałam się, czy jeszcze ich zobaczę. Czy będę kiedyś mogła zaśpiewać Harremu, o co napisałam? Czy znowu będę musiała zaczynać wszystko od nowa? Za żadne skarby nie chciałabym. To będzie mój cel. Tym razem, zostać już tam, gdzie ułożyłam sobie życie. Wrócić do ludzi, których naprawdę kocham, a którzy kochają mnie. Poczułam ciepłą dłoń na ramieniu.
- Jesteśmy, mała.
Wyjrzałam przez okno samochodu. Lotnisko. Czyli jednak, to co zdawało się być tak piękne na początku, przerodzi się w koszmar.
- Lena. - potrząsnął mną Daniel. - Wychodzimy.
Zwlekłam się z siedzenia. Podszedł do mnie i spojrzał w moje załzawione oczy.
- Tym razem wszytko się uda, siostrzyczko. Zobaczysz. -wyszeptał ścierając łzy z moich policzków. - Obiecuję.
Przepraszam za taką długą przerwę, ale mam nadzieję, że zrozumiecie. Myślałam że po egzaminach, będę miała trochę więcej wolnego czasu, ale niestety się tak nie stało. Właściwie było jeszcze gorzej. Nie będę wchodzić w szczegóły już, bo każdy zakończenie gimnazjum już przeżył albo przeżyje. I będzie wiedział lub wie, o czym mówię. Jeśli czytasz notkę, wpisz w komentarzu słowo związane z kosmosem, np gwiazda, księżyc, niebo, słońce, planeta, starajcie się nie powtarzać skarby. Wracając do tematu, mam nadzieję, że mi wybaczycie. Przepraszam za wszystkie zawiłości itd, ale mam tysiące pomysłów na minutę i piszę jeden rozdział z jedną myślą, a w drugim kompletnie zmieniam koncepcję xd więc w razie czego, nie bójcie się pytać w komentarzach czy na saku, na pewno postaram się wam to wyjaśnić nie tak chaotycznie :) plus xd miało być spokojne opowiadanie głownie o miłości, tu mi wyszło takie zagadkowe porno xd (określenie mojej przyjaciółki xd) ale mam pytanie:
Czy chcecie drugą część??
niedziela, 4 maja 2014
Rozdział 19 "Zdjęcia"
Gabriella's POV
W drodze do domu wstąpiłam po nowy telefon. Włożyłam starą kartę i od razu dałam znać dziewczynom, że można się już ze mną skontaktować. Kilka sekund później telefon się rozdzwonił.
- Halo? - odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
- Wiesz co? - usłyszałam głos Sylvi. - Musimy jeszcze raz to jakoś ustalić bo się zgubiłyśmy trochę. - usłyszałam ich chichot. Jak zwykle, jedną rzecz trzeba omawiać kilka razy.
- Rany. - westchnęłam. - Mów.
- To tak, gdzie zamierzasz ogłosić tą całą jazdę? - spytała. Zastanowiłam się. To była ważna decyzja.
- W sumie nie mam czasu na żadne dłuższe spotkania, więc chyba wyślę to do jakiejś gazety. Raczej złapią haczyk. Znaczy tak mi się wydaje.
- Jak chcesz, to ci to napiszę. I wyślę tobie zanim podeślę jakiemuś redaktorowi, co ty na to? - zaproponowała Mary.
- Byłabym ci cholernie wdzięczna. Dzisiaj niestety kończy się mój urlop. - dodałam ze smutkiem.
- Urlop? Chyba zwolnienie zdrowotne. - zakpiła Sylv.
- Jak zwał tak zwał. - odgryzłam się. - Tylko, Mary, proszę, nie wspominaj nic o nazwisku Iwanienko. Możemy się umówić, że ta dziewczyna nigdy nie istniała, ok?
- W porządku skarbie. Postaram się wszystko ująć w taki sposób, żeby nie wyjawić tego co nie trzeba.
Stojąc na czerwonym świetle wdałam się z nią jeszcze w krótką, kolejną kłótnie na temat koncertu. Kiedy próbowała mi wmówić, że bez tego nie da rady, usłyszałam jakby z dala cichy głos Sylvii.
- Mary? On tu jest.
- Co? Poczekaj skarbie. - powiedziała do mnie Mary. Chyba zakryła dłonią głośnik, bo nie wiele słyszałam z ich rozmowy. Kilka chwil później, znowu odezwała się do mnie.
- Skarbie, zadzwonię do ciebie później. - usłyszałam i zanim zdążyłam odpowiedzieć, przerwała połączenie.
Stanęłam na poboczu i zapatrzyłam się jak głupia w ekran telefonu. Ona nigdy nie kończyła tak rozmowy. Nigdy. Pewna, że coś się stało, wjechałam z powrotem na ulicę i zawróciłam przecinając trzy pasy ruchu. Pożegnana piskami opon i hałasem trąbienia, ruszyłam w stronę kafejki z której niedawno wyszłam.
Mary's POV
- Mary? On tu jest. - powiedziała cicho Sylvia. Powiedziałam mojemu skarbowi, żeby chwilę poczekała i odwróciłam się do niej.
- Kto?
- No on. - szepnęła ciszej, wpatrując się w stronę wejścia do kafejki za moimi plecami. Trochę się zirytowałam jej odpowiedziami i dopiero chwilę później załapałam o kogo chodzi.
- Przestań się gapić. - syknęłam do niej i zakryłam szczelniej głośnik telefonu, dla pewności że dziewczyna po drugiej stronie niczego nie usłyszy. Nie odwróciłam się w stronę drzwi tylko spokojnie powiedziałam.
- Weź telefon i zadzwoń do mojego męża. Powinien być niedaleko, skoro za nim chodzi.
Podniosłam telefon z powrotem do ucha.
- Skarbie, zadzwonię do ciebie później. - powiedziałam szybko do telefonu i się rozłączyłam nie dając jej szansy na odpowiedź. Wykręciłam numer policji i trzymałam palec na słuchawce. Sylvia właśnie skończyła rozmowę z Mattem.
- Jest niedaleko. - powiedziała mi. Westchnęłam z ulgą, a ona zamiast się rozluźnić, spięła się jeszcze bardziej. - Idzie tu. - mruknęła i wzięła łyka kawy, żeby zachować jakieś pozory normalności. Ja także wzięłam swoją w dłonie i upiłam trochę. Poczułam za sobą czyjąś obecność.
- Przepraszam. - odezwał się głęboki, męski głos zza moich pleców. - Czy mam przyjemność z Mary Glass i Sylvią Danvers?
- Owszem. - odparła Sylvia, uśmiechając się delikatnie do mężczyzny, jakby nie podejrzewała niczego.
- Co za szczęście. - odezwał się. Przeszedł do trzeciego krzesła przy naszym stoliku. - Czy mogę się dosiąść na kilka chwil?
Czekał, trzymając rękę na oparciu krzesła, na naszą odpowiedź.
- Proszę, tylko obawiam się, że nie na długo.Zaraz miałyśmy wychodzić.
- Nie zajmę dużo czasu. - odparł siadając. Spięłyśmy się, kiedy sięgnął do kieszeni. Wyciągnął z niej trzy fotografie i położył je przed nami. Zmroziło mnie, ze wszystkich trzech zdjęć patrzyły na mnie ślepka mojego skarba. W trzech różnych stylizacjach.
- Szukam tej dziewczyny. - powiedział przeszywając nas wzrokiem. - Zaginęła.
Na zdjęciach miała rude, czarne i blond włosy. Praktycznie każdy kolor z jakim występowała w telewizji czy gdzie indziej. Widać, że mój skarb dobrze zdecydował. Miała rację. Ci co jej szukali, myśleli że się schowała czy ucieka. Nie wpadli na pomysł, żeby poszukać jej na "widoku". Moje maleństwo podjęła dobrą decyzję.
- Zaginęła? - spytała Sylvia. - To straszne. - grała. - Możemy jakoś... pomóc?
Zmierzył nas wzrokiem.
- Widziałyście ją kiedykolwiek? - spytał.
Był podejrzliwy. Za bardzo.
- Nie... - odparłam udając smutną. Sylvia odpowiedziała to samo. Mężczyzna patrzył na nas w ciszy jeszcze przez kilka minut, a ja nagle poczułam oplatające mnie ramiona i zapach perfum Matta.
- Cześć skarbie. - zamruczał zbliżając usta do mojego ucha. - Gabi jest na zewnątrz. - szepnął szybko, zanim się odsunął. Zmierzył wzrokiem naszego towarzysza. Przez pewien czas wpatrywali się na siebie. Po chwili ciszy, w której udawałyśmy kompletnie zdezorientowane, mężczyzna wstał od stolika.
- Dziękuję za rozmowę. - odparł grzecznie i skierował się w stronę drzwi wejściowych. Zamigała mi czerwona lampka. Spojrzałam na męża.
Przecież przed drzwiami jest Gabriella.
- Hejo xd Za nami, o cholera... DZIEWIĘTNASTY ROZDZIAŁ! XD i jak mało się na razie działo xdd Przepraszam że tak późno, ale dopiero wczoraj dopadła mnie wena jak skończyć ten rozdział. Następny pojawi się dużo szybciej :)
Przeczytałeś/łaś = SKOMENTUJ :))
W drodze do domu wstąpiłam po nowy telefon. Włożyłam starą kartę i od razu dałam znać dziewczynom, że można się już ze mną skontaktować. Kilka sekund później telefon się rozdzwonił.
- Halo? - odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
- Wiesz co? - usłyszałam głos Sylvi. - Musimy jeszcze raz to jakoś ustalić bo się zgubiłyśmy trochę. - usłyszałam ich chichot. Jak zwykle, jedną rzecz trzeba omawiać kilka razy.
- Rany. - westchnęłam. - Mów.
- To tak, gdzie zamierzasz ogłosić tą całą jazdę? - spytała. Zastanowiłam się. To była ważna decyzja.
- W sumie nie mam czasu na żadne dłuższe spotkania, więc chyba wyślę to do jakiejś gazety. Raczej złapią haczyk. Znaczy tak mi się wydaje.
- Jak chcesz, to ci to napiszę. I wyślę tobie zanim podeślę jakiemuś redaktorowi, co ty na to? - zaproponowała Mary.
- Byłabym ci cholernie wdzięczna. Dzisiaj niestety kończy się mój urlop. - dodałam ze smutkiem.
- Urlop? Chyba zwolnienie zdrowotne. - zakpiła Sylv.
- Jak zwał tak zwał. - odgryzłam się. - Tylko, Mary, proszę, nie wspominaj nic o nazwisku Iwanienko. Możemy się umówić, że ta dziewczyna nigdy nie istniała, ok?
- W porządku skarbie. Postaram się wszystko ująć w taki sposób, żeby nie wyjawić tego co nie trzeba.
Stojąc na czerwonym świetle wdałam się z nią jeszcze w krótką, kolejną kłótnie na temat koncertu. Kiedy próbowała mi wmówić, że bez tego nie da rady, usłyszałam jakby z dala cichy głos Sylvii.
- Mary? On tu jest.
- Co? Poczekaj skarbie. - powiedziała do mnie Mary. Chyba zakryła dłonią głośnik, bo nie wiele słyszałam z ich rozmowy. Kilka chwil później, znowu odezwała się do mnie.
- Skarbie, zadzwonię do ciebie później. - usłyszałam i zanim zdążyłam odpowiedzieć, przerwała połączenie.
Stanęłam na poboczu i zapatrzyłam się jak głupia w ekran telefonu. Ona nigdy nie kończyła tak rozmowy. Nigdy. Pewna, że coś się stało, wjechałam z powrotem na ulicę i zawróciłam przecinając trzy pasy ruchu. Pożegnana piskami opon i hałasem trąbienia, ruszyłam w stronę kafejki z której niedawno wyszłam.
Mary's POV
- Mary? On tu jest. - powiedziała cicho Sylvia. Powiedziałam mojemu skarbowi, żeby chwilę poczekała i odwróciłam się do niej.
- Kto?
- No on. - szepnęła ciszej, wpatrując się w stronę wejścia do kafejki za moimi plecami. Trochę się zirytowałam jej odpowiedziami i dopiero chwilę później załapałam o kogo chodzi.
- Przestań się gapić. - syknęłam do niej i zakryłam szczelniej głośnik telefonu, dla pewności że dziewczyna po drugiej stronie niczego nie usłyszy. Nie odwróciłam się w stronę drzwi tylko spokojnie powiedziałam.
- Weź telefon i zadzwoń do mojego męża. Powinien być niedaleko, skoro za nim chodzi.
Podniosłam telefon z powrotem do ucha.
- Skarbie, zadzwonię do ciebie później. - powiedziałam szybko do telefonu i się rozłączyłam nie dając jej szansy na odpowiedź. Wykręciłam numer policji i trzymałam palec na słuchawce. Sylvia właśnie skończyła rozmowę z Mattem.
- Jest niedaleko. - powiedziała mi. Westchnęłam z ulgą, a ona zamiast się rozluźnić, spięła się jeszcze bardziej. - Idzie tu. - mruknęła i wzięła łyka kawy, żeby zachować jakieś pozory normalności. Ja także wzięłam swoją w dłonie i upiłam trochę. Poczułam za sobą czyjąś obecność.
- Przepraszam. - odezwał się głęboki, męski głos zza moich pleców. - Czy mam przyjemność z Mary Glass i Sylvią Danvers?
- Owszem. - odparła Sylvia, uśmiechając się delikatnie do mężczyzny, jakby nie podejrzewała niczego.
- Co za szczęście. - odezwał się. Przeszedł do trzeciego krzesła przy naszym stoliku. - Czy mogę się dosiąść na kilka chwil?
Czekał, trzymając rękę na oparciu krzesła, na naszą odpowiedź.
- Proszę, tylko obawiam się, że nie na długo.Zaraz miałyśmy wychodzić.
- Nie zajmę dużo czasu. - odparł siadając. Spięłyśmy się, kiedy sięgnął do kieszeni. Wyciągnął z niej trzy fotografie i położył je przed nami. Zmroziło mnie, ze wszystkich trzech zdjęć patrzyły na mnie ślepka mojego skarba. W trzech różnych stylizacjach.
- Szukam tej dziewczyny. - powiedział przeszywając nas wzrokiem. - Zaginęła.
Na zdjęciach miała rude, czarne i blond włosy. Praktycznie każdy kolor z jakim występowała w telewizji czy gdzie indziej. Widać, że mój skarb dobrze zdecydował. Miała rację. Ci co jej szukali, myśleli że się schowała czy ucieka. Nie wpadli na pomysł, żeby poszukać jej na "widoku". Moje maleństwo podjęła dobrą decyzję.
- Zaginęła? - spytała Sylvia. - To straszne. - grała. - Możemy jakoś... pomóc?
Zmierzył nas wzrokiem.
- Widziałyście ją kiedykolwiek? - spytał.
Był podejrzliwy. Za bardzo.
- Nie... - odparłam udając smutną. Sylvia odpowiedziała to samo. Mężczyzna patrzył na nas w ciszy jeszcze przez kilka minut, a ja nagle poczułam oplatające mnie ramiona i zapach perfum Matta.
- Cześć skarbie. - zamruczał zbliżając usta do mojego ucha. - Gabi jest na zewnątrz. - szepnął szybko, zanim się odsunął. Zmierzył wzrokiem naszego towarzysza. Przez pewien czas wpatrywali się na siebie. Po chwili ciszy, w której udawałyśmy kompletnie zdezorientowane, mężczyzna wstał od stolika.
- Dziękuję za rozmowę. - odparł grzecznie i skierował się w stronę drzwi wejściowych. Zamigała mi czerwona lampka. Spojrzałam na męża.
Przecież przed drzwiami jest Gabriella.
- Hejo xd Za nami, o cholera... DZIEWIĘTNASTY ROZDZIAŁ! XD i jak mało się na razie działo xdd Przepraszam że tak późno, ale dopiero wczoraj dopadła mnie wena jak skończyć ten rozdział. Następny pojawi się dużo szybciej :)
Przeczytałeś/łaś = SKOMENTUJ :))
sobota, 26 kwietnia 2014
Rozdział 18 "Babskie Rozmowy"
Dedykowany Codessie za wierne trwanie i komentowanie każdego rozdziału i wyrażaniu wszystkich swoich emocji :)
Gabriella's POV
- Zabiję cię kiedyś, naprawdę! - wydukałam pomiędzy napadami śmiechu. - Jak można było mnie tak przestraszyć! - krzyknęłam oskarżycielsko w stronę moich dwóch, zwijających się teraz ze śmiechu przyjaciółek.
- No przepraszam że spojrzałam na nie ten numer co trzeba! - krzyknęła Sylvia. - Gdybyś jak wariatka nie rozwaliła telefonu to zdążyłabym ci to wyjaśnić! Ale niee. Który to już telefon w tym miesiącu?
- Czwarty, ale ciii. - zaśmiałam się. - Ty. - zwróciłam się do Mary. - Masz szczęście że leżałam na łóżku kiedy od ciebie odebrałam. A tak w ogóle to dzięki za tą przykrywkę. - westchnęłam. Moje przyjaciółki. Mary wiedziała, jak zareaguję kiedy mi powie o nim.
- Nie ma sprawy. Uznałam, że powinnaś jak najszybciej dowiedzieć się że go widziano w Londynie. I wiedziałam jak zareagujesz więc załatwiłam ci przy okazji ten program. Nie miałam żadnych ukrytych zamiarów. - puściła mi oczko.
- Ej, a ten cały "Hazz" o którym paplasz od kilku tygodni... Nie wydało się dziwne że zrobiłaś taki dramat? Albo Jamiemu? On zna cię dużo lepiej, przecież...
- Wiadomo, że jestem wariatką więc nie zrobiło to na nim wrażenia. - zaśmiałam się. - Nie wydaje mi się, żeby coś ogarnął. A kiedy dzwoniłaś byłam akurat z Harrym.. I kiedy wrócili trochę się ogarnęłam, chyba. Loczek chyba mi uwierzył.
- Dziwię się że Jamie ci uwierzył... - stwierdziła Sylv mieszając swoją kawę i obdarzając mnie poważnym spojrzeniem. - Nie masz przecież skłonności do przesadzania.
- Raz mogło mi się zdarzyć. - puściłam jej oko. Wlałam mleka do herbaty i uniosłam filiżankę do ust.
- Jakbyś nie mogła się raz napić kawy. - zaczynała marudzić jak zwykle Mary. Kawa w jej życiu to podstawa.
- Wiesz, że nie mogę. Poza tym... Ty też będziesz musiała ograniczyć kofeinę. - przypomniałam jej. Z kubkiem przy ustach znieruchomiała.
- No tak... - wyszeptała. - Ale trudno, wszystko dla zdrowia mojego maleństwa! - położyła rękę na jeszcze płaskim brzuchu. Była bardzo szczęśliwa. Jej narzeczony też, dawno nie widziałam u nikogo takiej radości.
- No to za twoje przyszłe maleństwo, które Bogu dzięki nie jest moje! - stuknęłyśmy się we trzy.
- Masz rację, jesteś stanowczo za młoda. - stwierdziła szybko Mary. - Bardzo dobrze, że jest moje. Ale dobrze, że lubisz dzieci, przynajmniej będę miała opiekunkę.
- Przykro mi, naprawdę, ale zapełniłaś mi już kalendarz. - zaśmiałam się.
- Nie martw się, przez 8 miesięcy dużo może się wydarzyć. - pokazała mi język.
- A przechodząc do mniej przyjemnych tematów... - sprowadziła nas na ziemię Sylvia.
- Czekaj. - przerwała jej jeszcze. - Ja muszę wiedzieć co zaszło pomiędzy nią a pewnym gościem o kręconych włosach.
O nie.
- A no właśnie... - Sylv od razu podłapała temat.
No to nie żyję.
- Dajesz młoda. Jak na spowiedzi. - śmiała się Mary.
- Emm... - zawahałam się. - To już wolę żebyście pytały! - jęknęłam na widok ich cwanych uśmieszków. Dlaczego ja byłam najmłodsza?!
- To ja zaczynam. - odezwała się Sylvia. - Po pierwsze na jakim stadium jesteście?
- I czy jesteście parą! - dorzuciła się Mary. I zaczęło się...
- Uprawialiście seks?
- Jeśli tak to tym razem w jakim nieodpowiednim miejscu?
- Przyłapali was?
- Ile ma lat?
- Kolor oczu i włosów.
- Wysoki?
- Ej! - urwałam im tą litanię. Co za baby. - Może dacie mi odpowiedzieć? - spytałam zrezygnowana. Niemo mi na to pozwoliły.
- To tak: Stadium? Em... Nie wiem o co ci chodzi. Tak, jesteśmy parą. Tak, uprawialiśmy seks i zanim mi przerwiesz, - wskazałam na chcącą się odezwać Sylvię. - nie nie opowiem ci tego w szczegółach zboczeńcu. W kuchni, tak przyłapali nas. Ma 19 lat, zielone oczy i brązowe, kręcone włosy. Tak jest wyższy ode mnie.
- Skarbie od ciebie każdy jest wyższy. - zadrwiła Mary. - Czyli rok starszy...
- W kuchni?! - dławiła się ze śmiechu Sylv. - Serio?! Nie mów mi że jeszcze wszyscy was złapali!
- Zamknij się. - mruknęłam. - Teoretycznie tylko Jamie i na tym zostańmy.
- Jak możesz mi nie opowiedzieć! - zaczęła się kłócić.
- Nie! - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać. - To nie na twoją głowę.
- Teraz się już nie wywiniesz! - wycelowała we mnie.
- Nie dzisiaj! - jęknęłam. - Czy ty nie możesz pójść na randkę? Wiesz, przeżywanie tego jest o niebo lepsze od słuchania o tym. - spojrzałam na nią.
- Doobra. - poddała się. Wiedziałam, że to zadziała.
- Ale nie myśl, że już skończyłyśmy! - Mary pogroziła mi palcem. - Ale no dobra. To tak, z tego co się dowiedziałam to widziano go trzy razy, skarbie.
Zmroziło mnie. - Kiedy?
- Wczoraj. Nie wydaje mi się, żeby ciebie szukał. Nawet nie zbliżył się do twojej dzielnicy.
- Kocham twojego Matta, wiesz? Nie ma to jak detektyw po prostu. - westchnęłam uspokojona. Londyn jest ogromny. On nie wie gdzie mieszkam. Nagle coś mi wpadło do głowy.
- Poczekaj... Nie zbliżył się do mojej starej czy nowej dzielnicy? - chciałam się upewnić.
- Do żadnej skarbie. - pocieszyła mnie od razu.
- Czyli nie chodzi mu o mnie.
- Nie wiem, skarbie. Zobaczymy. Będzie dobrze, jestem pewna.
- Taak... Wcześniej udało mi się zwiać mu tylko dlatego, że weszłam na scenę. Nikt się nie spodziewał, że wejdę na tak zwany świecznik, więc się nie domyślili. Zmieniłam nazwisko. Kolor włosów z naturalnego w rudy. Nie chcę do niego wracać...
- No wiem... Ale teraz będziesz musiała wrócić... Ten program chce wokalistki, nie tancerki.
- Nie zmienię już. Nie lubiłam go. - zaśmiałam się. - Po prostu się ujawnię i już.
- Rany jak Hannah Montana! - krzyknęła Mary.
- Chcę zauważyć, że ja to wymyśliłam pierwsza. - obruszyłam się.
- No już, nieważne. Skupmy się na tym co trzeba. Po pierwsze: nie przejmujemy się nim na razie, nie ma sensu. Po drugie: Ujawniasz, że Lena Iwanienko, Lena piosenkarka i Gabriella Evans tancerka to ta sama osoba. Po trzecie: idziesz do programu i będziesz się zajebiście bawić. Muszę ci załatwić jakiś koncert... - skończyła Mary. Przewróciłam oczami. Jej to coś powiedzieć...
- Po pierwsze: muszę się nim trochę poprzejmować, przynajmniej dać znać ojcu. Po drugie: Nie będę mówić swojego nazwiska prawdziwego. Nie po to je zmieniałam. Przecież tylko dlatego udało mi się w jakiś sposób ukryć...Ważne że nie poznali mnie jako wokalistki teraz tancerki. Po trzecie: masz rację, będę się zajebiście bawić, i nie nie chcę koncertu!
- Dobra, dobra! A tak właściwie to jaki ty masz naturalny kolor włosów? - zastanowiła się Mary.
- Czarne. - zaśmiałam się.
- Tak w ogóle, czy on cię może w jakikolwiek sposób jeszcze znaleźć? - spytała szybko Sylvia. - Może tylko panikujemy.
- Nie wiem. - szepnęłam dopijając herbatę. - Zobaczymy. Jedno co wiem, to to że nie zamierzam dostać kolejnej kulki na jakimś koncercie. Lecę.
- Uważaj na siebie. - krzyknęły za mną, gdy wychodziłam z kawiarni. - I kup telefon!!!
- Już po egzaminach!!!
Zaczynam was rozpieszczać :) Czyli rozdziały będą dużo częściej :)
Zaczyna się dziać, co? ;)
Piszcie co myślicie :)
Pamiętajcie, że zawsze możecie pytać na asku
Zapraszam was na moje nowe tłumaczenie!
Przeczytałeś/łaś -> Skomentuj
Gabriella's POV
- Zabiję cię kiedyś, naprawdę! - wydukałam pomiędzy napadami śmiechu. - Jak można było mnie tak przestraszyć! - krzyknęłam oskarżycielsko w stronę moich dwóch, zwijających się teraz ze śmiechu przyjaciółek.
- No przepraszam że spojrzałam na nie ten numer co trzeba! - krzyknęła Sylvia. - Gdybyś jak wariatka nie rozwaliła telefonu to zdążyłabym ci to wyjaśnić! Ale niee. Który to już telefon w tym miesiącu?
- Czwarty, ale ciii. - zaśmiałam się. - Ty. - zwróciłam się do Mary. - Masz szczęście że leżałam na łóżku kiedy od ciebie odebrałam. A tak w ogóle to dzięki za tą przykrywkę. - westchnęłam. Moje przyjaciółki. Mary wiedziała, jak zareaguję kiedy mi powie o nim.
- Nie ma sprawy. Uznałam, że powinnaś jak najszybciej dowiedzieć się że go widziano w Londynie. I wiedziałam jak zareagujesz więc załatwiłam ci przy okazji ten program. Nie miałam żadnych ukrytych zamiarów. - puściła mi oczko.
- Ej, a ten cały "Hazz" o którym paplasz od kilku tygodni... Nie wydało się dziwne że zrobiłaś taki dramat? Albo Jamiemu? On zna cię dużo lepiej, przecież...
- Wiadomo, że jestem wariatką więc nie zrobiło to na nim wrażenia. - zaśmiałam się. - Nie wydaje mi się, żeby coś ogarnął. A kiedy dzwoniłaś byłam akurat z Harrym.. I kiedy wrócili trochę się ogarnęłam, chyba. Loczek chyba mi uwierzył.
- Dziwię się że Jamie ci uwierzył... - stwierdziła Sylv mieszając swoją kawę i obdarzając mnie poważnym spojrzeniem. - Nie masz przecież skłonności do przesadzania.
- Raz mogło mi się zdarzyć. - puściłam jej oko. Wlałam mleka do herbaty i uniosłam filiżankę do ust.
- Jakbyś nie mogła się raz napić kawy. - zaczynała marudzić jak zwykle Mary. Kawa w jej życiu to podstawa.
- Wiesz, że nie mogę. Poza tym... Ty też będziesz musiała ograniczyć kofeinę. - przypomniałam jej. Z kubkiem przy ustach znieruchomiała.
- No tak... - wyszeptała. - Ale trudno, wszystko dla zdrowia mojego maleństwa! - położyła rękę na jeszcze płaskim brzuchu. Była bardzo szczęśliwa. Jej narzeczony też, dawno nie widziałam u nikogo takiej radości.
- No to za twoje przyszłe maleństwo, które Bogu dzięki nie jest moje! - stuknęłyśmy się we trzy.
- Masz rację, jesteś stanowczo za młoda. - stwierdziła szybko Mary. - Bardzo dobrze, że jest moje. Ale dobrze, że lubisz dzieci, przynajmniej będę miała opiekunkę.
- Przykro mi, naprawdę, ale zapełniłaś mi już kalendarz. - zaśmiałam się.
- Nie martw się, przez 8 miesięcy dużo może się wydarzyć. - pokazała mi język.
- A przechodząc do mniej przyjemnych tematów... - sprowadziła nas na ziemię Sylvia.
- Czekaj. - przerwała jej jeszcze. - Ja muszę wiedzieć co zaszło pomiędzy nią a pewnym gościem o kręconych włosach.
O nie.
- A no właśnie... - Sylv od razu podłapała temat.
No to nie żyję.
- Dajesz młoda. Jak na spowiedzi. - śmiała się Mary.
- Emm... - zawahałam się. - To już wolę żebyście pytały! - jęknęłam na widok ich cwanych uśmieszków. Dlaczego ja byłam najmłodsza?!
- To ja zaczynam. - odezwała się Sylvia. - Po pierwsze na jakim stadium jesteście?
- I czy jesteście parą! - dorzuciła się Mary. I zaczęło się...
- Uprawialiście seks?
- Jeśli tak to tym razem w jakim nieodpowiednim miejscu?
- Przyłapali was?
- Ile ma lat?
- Kolor oczu i włosów.
- Wysoki?
- Ej! - urwałam im tą litanię. Co za baby. - Może dacie mi odpowiedzieć? - spytałam zrezygnowana. Niemo mi na to pozwoliły.
- To tak: Stadium? Em... Nie wiem o co ci chodzi. Tak, jesteśmy parą. Tak, uprawialiśmy seks i zanim mi przerwiesz, - wskazałam na chcącą się odezwać Sylvię. - nie nie opowiem ci tego w szczegółach zboczeńcu. W kuchni, tak przyłapali nas. Ma 19 lat, zielone oczy i brązowe, kręcone włosy. Tak jest wyższy ode mnie.
- Skarbie od ciebie każdy jest wyższy. - zadrwiła Mary. - Czyli rok starszy...
- W kuchni?! - dławiła się ze śmiechu Sylv. - Serio?! Nie mów mi że jeszcze wszyscy was złapali!
- Zamknij się. - mruknęłam. - Teoretycznie tylko Jamie i na tym zostańmy.
- Jak możesz mi nie opowiedzieć! - zaczęła się kłócić.
- Nie! - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać. - To nie na twoją głowę.
- Teraz się już nie wywiniesz! - wycelowała we mnie.
- Nie dzisiaj! - jęknęłam. - Czy ty nie możesz pójść na randkę? Wiesz, przeżywanie tego jest o niebo lepsze od słuchania o tym. - spojrzałam na nią.
- Doobra. - poddała się. Wiedziałam, że to zadziała.
- Ale nie myśl, że już skończyłyśmy! - Mary pogroziła mi palcem. - Ale no dobra. To tak, z tego co się dowiedziałam to widziano go trzy razy, skarbie.
Zmroziło mnie. - Kiedy?
- Wczoraj. Nie wydaje mi się, żeby ciebie szukał. Nawet nie zbliżył się do twojej dzielnicy.
- Kocham twojego Matta, wiesz? Nie ma to jak detektyw po prostu. - westchnęłam uspokojona. Londyn jest ogromny. On nie wie gdzie mieszkam. Nagle coś mi wpadło do głowy.
- Poczekaj... Nie zbliżył się do mojej starej czy nowej dzielnicy? - chciałam się upewnić.
- Do żadnej skarbie. - pocieszyła mnie od razu.
- Czyli nie chodzi mu o mnie.
- Nie wiem, skarbie. Zobaczymy. Będzie dobrze, jestem pewna.
- Taak... Wcześniej udało mi się zwiać mu tylko dlatego, że weszłam na scenę. Nikt się nie spodziewał, że wejdę na tak zwany świecznik, więc się nie domyślili. Zmieniłam nazwisko. Kolor włosów z naturalnego w rudy. Nie chcę do niego wracać...
- No wiem... Ale teraz będziesz musiała wrócić... Ten program chce wokalistki, nie tancerki.
- Nie zmienię już. Nie lubiłam go. - zaśmiałam się. - Po prostu się ujawnię i już.
- Rany jak Hannah Montana! - krzyknęła Mary.
- Chcę zauważyć, że ja to wymyśliłam pierwsza. - obruszyłam się.
- No już, nieważne. Skupmy się na tym co trzeba. Po pierwsze: nie przejmujemy się nim na razie, nie ma sensu. Po drugie: Ujawniasz, że Lena Iwanienko, Lena piosenkarka i Gabriella Evans tancerka to ta sama osoba. Po trzecie: idziesz do programu i będziesz się zajebiście bawić. Muszę ci załatwić jakiś koncert... - skończyła Mary. Przewróciłam oczami. Jej to coś powiedzieć...
- Po pierwsze: muszę się nim trochę poprzejmować, przynajmniej dać znać ojcu. Po drugie: Nie będę mówić swojego nazwiska prawdziwego. Nie po to je zmieniałam. Przecież tylko dlatego udało mi się w jakiś sposób ukryć...Ważne że nie poznali mnie jako wokalistki teraz tancerki. Po trzecie: masz rację, będę się zajebiście bawić, i nie nie chcę koncertu!
- Dobra, dobra! A tak właściwie to jaki ty masz naturalny kolor włosów? - zastanowiła się Mary.
- Czarne. - zaśmiałam się.
- Tak w ogóle, czy on cię może w jakikolwiek sposób jeszcze znaleźć? - spytała szybko Sylvia. - Może tylko panikujemy.
- Nie wiem. - szepnęłam dopijając herbatę. - Zobaczymy. Jedno co wiem, to to że nie zamierzam dostać kolejnej kulki na jakimś koncercie. Lecę.
- Uważaj na siebie. - krzyknęły za mną, gdy wychodziłam z kawiarni. - I kup telefon!!!
- Już po egzaminach!!!
Zaczynam was rozpieszczać :) Czyli rozdziały będą dużo częściej :)
Zaczyna się dziać, co? ;)
Piszcie co myślicie :)
Pamiętajcie, że zawsze możecie pytać na asku
Zapraszam was na moje nowe tłumaczenie!
Przeczytałeś/łaś -> Skomentuj
NOWE TŁUMACZENIE!
http://tlumaczenie-it-started-with-a-tweet.blogspot.com/
Zapraszam na swoje nowe tłumaczenie :) Mam nadzieję że odwiedzicie i że się wam spodoba :)
Zapraszam na swoje nowe tłumaczenie :) Mam nadzieję że odwiedzicie i że się wam spodoba :)
wtorek, 15 kwietnia 2014
Rozdział 17 "Fatalna Pomyłka"
Gabriella's POV
Po tym jak mój telefon roztrzaskał się na drobne kawałeczki, nie mogłam dopuścić do siebie żadnej myśli. Nie mam pojęcia, jak długo stałam bez ruchu, ale kiedy już się opamiętałam, rzuciłam się do notesu i przekartkowałam go. Zaczęłam liczyć. I myśleć. Nie mogłam zrozumieć jak się to mogło stać. Czy to się mogło stać? Byłam pewna, że nie. Próbowałam sobie przypomnieć jakąś ostatnią, hmm.. nazwijmy to przygodę. I nikt nie przychodził mi do głowy. A jeśli Sylvia miała zadzwonić do Mary? Nie do mnie? Rzuciłam się do swojego sponiewieranego telefonu, który nie nadawał się do jakiegokolwiek użytkowania. Musiałam szybko jakiś znaleźć. Jakby na zawołanie, rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i przez szparę w nich zajrzała do środka głowa Jamesa.
- O dobrze, że jesteś ubrana. - pokiwał z zadowoleniem głową, zapewne pijąc do naszej wcześniejszej rozmowy. - Oprowadziłabyś nas może po tej drugiej części, co? - zanim zdążył skończyć, już byłam przy nim przeszukując jego kieszenie. Odnalazłam przedmiot swojego zainteresowania i weszłam w kontakty, by znaleźć numer do Sylvii.
- Nie masz numeru do Danvers? - zawołałam i minęłam zdezorientowanego chłopaka w drzwiach. Zbiegłam na dół i podobnie potraktowałam Eda. Niestety, on także go nie miał. Jezu co za przyjaciele.
- Wychodzę! - zawołałam łapiąc pierwsze kluczyki które wpadły mi w ręce i wybiegłam szybko z domu.
Harry's POV
Nie powinienem był wychodzić z tego łóżka. Nie powinienem. Stanowcze, duże, wielkie NIE. Niestety za późno. Cała szóstka (4/5 1D, Ed i James) posadziła mnie na wysokim krześle w kuchni i obległa ze wszystkich stron. Pytali i nawet nie dawali mi szansy żebym odpowiedział, tylko odpowiadali sobie sami. Nie żebym miał ochotę im o wszystkim mówić.
- Hazz! - wydarł mi się Lou do ucha. - Odpowiesz mi wreszcie? - patrzył na mnie spode łba.
- Możesz powtórzyć? Zamyśliłem się. - wymamrotałem za co szybko dostałem w łeb.
- Pyta cię o coś bardzo oczywistego, o czym i tak wszyscy wiemy, mimo że tylko James to widział. - powiedział Zayn, na co poczułem się jeszcze bardziej skonsternowany.
- Pytał czy go zdradziłeś! - nie mógł powstrzymać śmiechu Sheeran.
- Noo - zaciąłem się na chwilę. - A nie było widać? - spytałem z głupim uśmieszkiem, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać. Na twarzy kumpla zajaśniał największy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem. Przebił chyba nawet Horana. Chociaż teoretycznie powinien być niezadowolony....
- Ha! - krzyknął. - Wygrałem!
- Co wygrałeś? - obruszył się Malik. - Przecież nie powiedział, że są razem, tylko że się przespali.
- Tak właściwie.. - wciąłem się im. - To jesteśmy.
I zapadła cisza. Malik wytrzeszczył na mnie oczy, a Ed i James wymienili znaczące spojrzenia, które rozumieli tylko oni.
- Jesteście parą? - wydukał Zayn. Pokiwałem głową. - Ty i Gabi? - upewniał się. Znowu potwierdziłem.
- No ja kurwa nie wierzę, że przegrałem - westchnął.
- A taki byłeś pewien! Hahaaha mówiłem ci, że mu się uda. - Lou zaczął tańczyć. No tak, w końcu życzył mi lepiej w sprawie z Gabi, niż moja własna matka kiedykolwiek przy czymkolwiek.
- Stary, gratulacje! - Lou prawie zwalił mnie na podłogę. Kiedy próbowałem się wyswobodzić z jego uścisku, reszta też rzuciła się na mnie. Widząc co przeżywam, po kilku minutach James zaproponował:
- Może byśmy w końcu obejrzeli tą drugą część domu? Pójdę po Gabi. - i nie czekając na odpowiedź, udał się w kierunku schodów, jednocześnie swoim pomysłem ratując mnie od dalszych pytań. Znając chłopaków, tylko na trochę. Wiedziałem, że szybko się im nie wywinę. W końcu to niespotykane. Ja i związek.
- Pasujecie do siebie. - odezwał się stojący przy mnie Sheeran. I jakby czytał mi w myślach dokończył: - I jedno i drugie ma nawalone do głowy i nie wie już co to znaczy "związek". Uśmiechnąłem się. Miał zupełną rację. Wiedziałem, że moja dziewczyna jest po jakiś przejściach i mimo że jeszcze ich nie poznałem, to byłem bardziej niż pewien że niedługo to z niej wyciągnę. Minęła jeszcze chwila, kiedy małe tornado zbiegło po schodach i pruło prosto w moją stronę. A raczej tego kto stał obok mnie. Doskoczyła do Eda i zaczęła mu przeszukiwać kieszenie. Kiedy znalazła telefon, zaprzestała, coś sprawdziła. Odrzuciła mu i ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Zanim wyszła podbiegła jeszcze do mnie, wskoczyła na mnie, oplatając moje biodra swoimi nogami. Dała mi mocnego całusa w same usta, po czym oderwała się ode mnie, chwyciła klucze od samochodu i wybiegła, mówiąc, a raczej krzycząc, że wychodzi.
- Emmm... Co tu się właśnie stało? - zaczął Li.
- Nie wiem. Ale zjadłbym coś. - podsumował Niall.
Gabriella's POV
- Zabiję cię kiedyś, naprawdę! - wydukałam pomiędzy napadami śmiechu. - Jak można było mnie tak przestraszyć! - krzyknęłam oskarżycielsko w stronę moich dwóch, zwijających się teraz ze śmiechu przyjaciółek.
ZAKŁADKA "BOHATEROWE" ZOSTAŁA ZAKTUALIZOWANA!
Hejjo, dodaję wam POŁOWĘ tego rozdziału, bo nie chcę żebyście musiały tak długo czekać, ale nie mam czasu, żeby napisać cały. Ale na szczęście jeszcze tylko tydzień i będzie po wszystkim :)
Nie wiem jak dodam drugą część, ale prawdopodobnie w oddzielnym poście, potem połączę je w jeden, więc pilnować się :) Jak myślicie, co będzie dalej? KOMENTUJCIE, kocham was! A no i na prawdę nie wiem kiedy dodam następny, bo tak jak pisałam wcześniej, EGZAMIN wisi nade mną ;p Ale tak jak zapowiadałam, i nie zamierzam się wykręcać, potem będę rozpieszczać :)) - czarna
Po tym jak mój telefon roztrzaskał się na drobne kawałeczki, nie mogłam dopuścić do siebie żadnej myśli. Nie mam pojęcia, jak długo stałam bez ruchu, ale kiedy już się opamiętałam, rzuciłam się do notesu i przekartkowałam go. Zaczęłam liczyć. I myśleć. Nie mogłam zrozumieć jak się to mogło stać. Czy to się mogło stać? Byłam pewna, że nie. Próbowałam sobie przypomnieć jakąś ostatnią, hmm.. nazwijmy to przygodę. I nikt nie przychodził mi do głowy. A jeśli Sylvia miała zadzwonić do Mary? Nie do mnie? Rzuciłam się do swojego sponiewieranego telefonu, który nie nadawał się do jakiegokolwiek użytkowania. Musiałam szybko jakiś znaleźć. Jakby na zawołanie, rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i przez szparę w nich zajrzała do środka głowa Jamesa.
- O dobrze, że jesteś ubrana. - pokiwał z zadowoleniem głową, zapewne pijąc do naszej wcześniejszej rozmowy. - Oprowadziłabyś nas może po tej drugiej części, co? - zanim zdążył skończyć, już byłam przy nim przeszukując jego kieszenie. Odnalazłam przedmiot swojego zainteresowania i weszłam w kontakty, by znaleźć numer do Sylvii.
- Nie masz numeru do Danvers? - zawołałam i minęłam zdezorientowanego chłopaka w drzwiach. Zbiegłam na dół i podobnie potraktowałam Eda. Niestety, on także go nie miał. Jezu co za przyjaciele.
- Wychodzę! - zawołałam łapiąc pierwsze kluczyki które wpadły mi w ręce i wybiegłam szybko z domu.
Harry's POV
Nie powinienem był wychodzić z tego łóżka. Nie powinienem. Stanowcze, duże, wielkie NIE. Niestety za późno. Cała szóstka (4/5 1D, Ed i James) posadziła mnie na wysokim krześle w kuchni i obległa ze wszystkich stron. Pytali i nawet nie dawali mi szansy żebym odpowiedział, tylko odpowiadali sobie sami. Nie żebym miał ochotę im o wszystkim mówić.
- Hazz! - wydarł mi się Lou do ucha. - Odpowiesz mi wreszcie? - patrzył na mnie spode łba.
- Możesz powtórzyć? Zamyśliłem się. - wymamrotałem za co szybko dostałem w łeb.
- Pyta cię o coś bardzo oczywistego, o czym i tak wszyscy wiemy, mimo że tylko James to widział. - powiedział Zayn, na co poczułem się jeszcze bardziej skonsternowany.
- Pytał czy go zdradziłeś! - nie mógł powstrzymać śmiechu Sheeran.
- Noo - zaciąłem się na chwilę. - A nie było widać? - spytałem z głupim uśmieszkiem, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać. Na twarzy kumpla zajaśniał największy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem. Przebił chyba nawet Horana. Chociaż teoretycznie powinien być niezadowolony....
- Ha! - krzyknął. - Wygrałem!
- Co wygrałeś? - obruszył się Malik. - Przecież nie powiedział, że są razem, tylko że się przespali.
- Tak właściwie.. - wciąłem się im. - To jesteśmy.
I zapadła cisza. Malik wytrzeszczył na mnie oczy, a Ed i James wymienili znaczące spojrzenia, które rozumieli tylko oni.
- Jesteście parą? - wydukał Zayn. Pokiwałem głową. - Ty i Gabi? - upewniał się. Znowu potwierdziłem.
- No ja kurwa nie wierzę, że przegrałem - westchnął.
- A taki byłeś pewien! Hahaaha mówiłem ci, że mu się uda. - Lou zaczął tańczyć. No tak, w końcu życzył mi lepiej w sprawie z Gabi, niż moja własna matka kiedykolwiek przy czymkolwiek.
- Stary, gratulacje! - Lou prawie zwalił mnie na podłogę. Kiedy próbowałem się wyswobodzić z jego uścisku, reszta też rzuciła się na mnie. Widząc co przeżywam, po kilku minutach James zaproponował:
- Może byśmy w końcu obejrzeli tą drugą część domu? Pójdę po Gabi. - i nie czekając na odpowiedź, udał się w kierunku schodów, jednocześnie swoim pomysłem ratując mnie od dalszych pytań. Znając chłopaków, tylko na trochę. Wiedziałem, że szybko się im nie wywinę. W końcu to niespotykane. Ja i związek.
- Pasujecie do siebie. - odezwał się stojący przy mnie Sheeran. I jakby czytał mi w myślach dokończył: - I jedno i drugie ma nawalone do głowy i nie wie już co to znaczy "związek". Uśmiechnąłem się. Miał zupełną rację. Wiedziałem, że moja dziewczyna jest po jakiś przejściach i mimo że jeszcze ich nie poznałem, to byłem bardziej niż pewien że niedługo to z niej wyciągnę. Minęła jeszcze chwila, kiedy małe tornado zbiegło po schodach i pruło prosto w moją stronę. A raczej tego kto stał obok mnie. Doskoczyła do Eda i zaczęła mu przeszukiwać kieszenie. Kiedy znalazła telefon, zaprzestała, coś sprawdziła. Odrzuciła mu i ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Zanim wyszła podbiegła jeszcze do mnie, wskoczyła na mnie, oplatając moje biodra swoimi nogami. Dała mi mocnego całusa w same usta, po czym oderwała się ode mnie, chwyciła klucze od samochodu i wybiegła, mówiąc, a raczej krzycząc, że wychodzi.
- Emmm... Co tu się właśnie stało? - zaczął Li.
- Nie wiem. Ale zjadłbym coś. - podsumował Niall.
Gabriella's POV
- Zabiję cię kiedyś, naprawdę! - wydukałam pomiędzy napadami śmiechu. - Jak można było mnie tak przestraszyć! - krzyknęłam oskarżycielsko w stronę moich dwóch, zwijających się teraz ze śmiechu przyjaciółek.
ZAKŁADKA "BOHATEROWE" ZOSTAŁA ZAKTUALIZOWANA!
Hejjo, dodaję wam POŁOWĘ tego rozdziału, bo nie chcę żebyście musiały tak długo czekać, ale nie mam czasu, żeby napisać cały. Ale na szczęście jeszcze tylko tydzień i będzie po wszystkim :)
Nie wiem jak dodam drugą część, ale prawdopodobnie w oddzielnym poście, potem połączę je w jeden, więc pilnować się :) Jak myślicie, co będzie dalej? KOMENTUJCIE, kocham was! A no i na prawdę nie wiem kiedy dodam następny, bo tak jak pisałam wcześniej, EGZAMIN wisi nade mną ;p Ale tak jak zapowiadałam, i nie zamierzam się wykręcać, potem będę rozpieszczać :)) - czarna
czwartek, 3 kwietnia 2014
Rozdział 16 "Pomieszane Emocje"
Dziewczyna rozszlochała się jeszcze bardziej. Nie rozumiałem, dopóki nie zobaczyłem od kogo jest mail i co w nim jest.
James's POV
Właściwie... To nie, nie rozumiałem.
- Emm... - zawahałem się, spoglądając na dziewczynę zanurzoną w opiekuńczym uścisku chłopaka. - Tobie się reakcje pomieszały? Jakieś spięcie w mózgu masz czy co?
- Nic mi się nie pomieszało, poza tym nawet jeśli to przecież norma. W końcu jestem wariatką. - chlipnęła, mocniej wtulając się w Stylesa, który głaszcząc ją delikatnie po plecach, uspokoił ją w krótkim czasie. Zacząłem się zastanawiać. Coś musiało być z nim na rzeczy. Nawet mi nigdy nie udało się zrobić tego tak szybko.
- Jesteś pewna? - chciałem się upewnić, ledwo powstrzymując śmiech, za co zostałem spiorunowany zielonym spojrzeniem.
- Tak. - oderwała się od chłopaka i wzięła ode mnie telefon. - No popatrz! - przystawiła mi telefon pod sam nos.
- Widziałem. I gdzie widzisz problem warty takiej reakcji? Zachowałaś się jakby ci co najmniej pół rodziny wystrzelano. - chciałem zadrwić, ale jedyne co udało mi się osiągnąć to kolejna chwila ciszy. Kiedy spojrzała na mnie zaszklonymi oczami pełnymi szoku, uzmysłowiłem sobie co dokładnie powiedziałem.
- Gabi... - zacząłem, unikając pytającego wzroku Loczka.
- Nie ważne. - ucięła niemal od razu i jej oczy powróciły do telefonu. Nie drążyłem i wróciłem do tematu.
- Przecież to wspaniała propozycja! - ucieszyłem się, chwilowo zapominając o swojej wpadce.
- Ta, zajebista po prostu, śpiewana Jace, a ja nie jestem pewna czy chcę wrócić już teraz przed mikrofon. - mruknęła rzucając się twarzą do łóżka, pomiędzy nas dwóch. Tym razem nie udało mi się uniknąć badawczego spojrzenia zielonych oczu. Potrząsnąłem głową, na znak żeby na razie dał spokój.
- I z tego taka tragedia? - spytałem rozbawiony, mówiąc do jej nagich pleców. Chłopak cały czas pilnował, by żaden skrawek niepożądanego ciała nie wychylił się zza prześcieradła.
- A z czego? - spytała, nie odrywając głowy od materaca.
- Zgódź się. - zachęciłem. Prychając, oparła głowę na ręku.
- Jace... - przeciągnęła. - Wiem że mimo wszystko to świetna propozycja, ale... Ja sobie tego nie wyobrażam. - chciała wzruszyć ramionami. - Kiedy ja to wcisnę? Przed próbą, czy po próbie? Po czy przed sesją? Po czy przed nagraniami? - westchnęła. - Autentycznie nie mam gdzie. Poza tym... Tak jak mówiłam: nie wiem czy chcę wrócić na przód sceny. - zaznaczyła.
- Zrobisz jak zechcesz, wszystko można ci ustawić pod to. Decyzja należy do ciebie, ale wiesz... Bycie jurorem i to w takim programie to zajebista zabawa. - skończyłem wydostając się z pokoju, ledwo uciekając przed szybko nadchodzącą w moją stronę poduszką.
Harry's POV
Zrobiło się jeszcze ciekawiej. Po wyjściu Jamesa, Gabi wyjaśniła mi pokrótce o co chodzi z tą ofertą. W sumie fajna propozycja, warta przyjęcia, ale ten czas... To była najgorsza przeszkoda. A no i coś o czym brzdąkała po cichu. Powrót do mikrofonu? Mimo że, znam ją już trochę i tylu rzeczy już się dowiedziałem podczas naszych rozmów, nadal było tyle niepoznanych informacji. W każdym razie, z naszego dnia w łóżku nic nie wyszło. Kilkanaście minut leżałem jeszcze, przetrawiając wszystko co mi powiedziała i co zgrabnie ominęła, a ona krzątała się po pokoju i ogarniała się. Juror w The Voice UK. Już nie mogłem się doczekać, żeby zobaczyć ją w tym fotelu. Znaczy, jeśli tylko się zgodzi. Zaczęło mnie zastanawiać: czy ona kiedyś była wokalistką? Wszystko na to w sumie wskazywało, trzeba będzie to sprawdzić. Po jakimś czasie walnęła się do mnie na łóżko z notesem, telefonem i długopisem.
- Trzymaj. - wcisnęła mi komórkę do ręki. Otwarty był plik z terminami programu. Co, gdzie, kiedy, jak. - Będziesz mi mówił dzień, ten który jest tam wymieniony. - poinstruowała mnie. - I potem godziny. W notatkach będziesz zapisywał dni, które mi kolidują. - Postukała długopisem w okładkę notesu. - Zobaczymy jak dużo ich będzie. A potem zdecyduję, czy jestem gotowa. - wymruczała już chyba sama do siebie. Ale ja usłyszałem. I zamierzałem pociągnąć ją za język, w sprawie tego czego się jeszcze dzisiaj nie dowiedziałem. - To co, zaczynamy? - westchnęła przewracając kartki. Pokiwałem ochoczo głową. W końcu byłem zwolennikiem takich programów. Gdyby nie one, One Direction nigdy by nie powstało.
Gabriella's POV
Cholerny telefon, mail, propozycja i James. Kiedyś marzyłam o czymś takim, teraz wydawało mi się to niemożliwe. Jednak takie nie było. Okazało się, że problem byłby tylko w dwóch dniach. I jak tu się nie zgodzić? Ale... Czy to już właściwy czas by wrócić w światło reflektorów? Tam z tyłu, jest mi bardzo dobrze, jakby nie patrzeć. A pierdolić to. Harry wyszedł... Mmm, Harry. Na chwilę zanurzyłam się w fantazjach. Czego ja bym nie chciała z nim zrobić? I kto by pomyślał, że mimo dopiero niecałego dnia razem, będzie mi z tą świadomością tak dobrze? Nie tak jak kiedyś... Ale chwila, wróć. Miałam zadzwonić. Szybko wykonałam telefon do... nigdy bym nie zgadła kto mi to zaproponuje. Moja przyjaciółka, chochlik jeden. Zastanawiało mnie tylko, czemu wykasował mi się sam jej numer... Taa sam. Nawet ja w to nie wierzę. Oznajmiłam jej, że się zgadzam.
- Wiedziałam! - usłyszałam pisk. - Czas wrócić na scenę, skarbie. Załatwić ci jakiś koncert? - spytała tonem mówiącym "Nie masz nic do gadania, muszę ci tylko podać termin". Zachichotałam.
- Proszę, nie wchodź w szczegóły tylko odwołaj. Nie mam teraz nawet na to czasu, serio. Zapełniłaś mi już wszystkie luki.
- Ugh, dobra, odpuszczę ci tym razem. Ale tylko teraz. - obie zaśmiałyśmy się. Doskonale wiedziałam o tym. - A no i następnym razem się odezwij, a nie rozłącz. To niegrzeczne. - rzuciła najbardziej poważnym tonem na jaki było ją stać. Zakończyłam z nią rozmowę i chciałam dołączyć do chłopaków, aby oznajmić im moje nowe przedsięwzięcie. Jednak powstrzymał mnie telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Sylvia. A no tak, miała dziś odebrać nasze wyniki ze szpitala. Kochana przyjaciółka. Nie ma to jak wspólne badania.
- Hej skarbie! - zaświergotała do telefonu. Nie zdążyłam jej nawet odpowiedzieć, bo od razu zaczęła swoje.
- Mam dla ciebie genialną wiadomość! I jak ja się cieszę, że mogę ci ją osobiście przekazać, przynajmniej nie możesz tego ukryć! Teraz cicho, robię długą, dramatyczną ciszę... - ta, tak długą, że nawet gdybym chciała, bym się nie zdążyła odezwać.
- Ta da ta dam! Jesteś w ciąży skarbie! Będzie bobo! - usłyszałam i po raz drugi dziś telefon wysunął mi się z dłoni i upadł na podłogę, rozbijając się na malutkie części.
- Hejjj, co myślicie?? Jak wam się podoba? Chciałam wyjaśnić tamtą sytuację, żeby nie trzeba było długo czekać:) Ale nwm kiedy teraz dodam. Przypominam że mam egzamin, i że po nim, bd was rozpieszczać, żeby wynagrodzić te długie przerwy, które być może nastąpią :)))) KOMENTUJCIE!! To zawsze daje chęć do działania :) Pamiętajcie, że możecie wchodzić na aska i pytać bohaterów lub mnie :) do następnego! - czarna
James's POV
Właściwie... To nie, nie rozumiałem.
- Emm... - zawahałem się, spoglądając na dziewczynę zanurzoną w opiekuńczym uścisku chłopaka. - Tobie się reakcje pomieszały? Jakieś spięcie w mózgu masz czy co?
- Nic mi się nie pomieszało, poza tym nawet jeśli to przecież norma. W końcu jestem wariatką. - chlipnęła, mocniej wtulając się w Stylesa, który głaszcząc ją delikatnie po plecach, uspokoił ją w krótkim czasie. Zacząłem się zastanawiać. Coś musiało być z nim na rzeczy. Nawet mi nigdy nie udało się zrobić tego tak szybko.
- Jesteś pewna? - chciałem się upewnić, ledwo powstrzymując śmiech, za co zostałem spiorunowany zielonym spojrzeniem.
- Tak. - oderwała się od chłopaka i wzięła ode mnie telefon. - No popatrz! - przystawiła mi telefon pod sam nos.
- Widziałem. I gdzie widzisz problem warty takiej reakcji? Zachowałaś się jakby ci co najmniej pół rodziny wystrzelano. - chciałem zadrwić, ale jedyne co udało mi się osiągnąć to kolejna chwila ciszy. Kiedy spojrzała na mnie zaszklonymi oczami pełnymi szoku, uzmysłowiłem sobie co dokładnie powiedziałem.
- Gabi... - zacząłem, unikając pytającego wzroku Loczka.
- Nie ważne. - ucięła niemal od razu i jej oczy powróciły do telefonu. Nie drążyłem i wróciłem do tematu.
- Przecież to wspaniała propozycja! - ucieszyłem się, chwilowo zapominając o swojej wpadce.
- Ta, zajebista po prostu, śpiewana Jace, a ja nie jestem pewna czy chcę wrócić już teraz przed mikrofon. - mruknęła rzucając się twarzą do łóżka, pomiędzy nas dwóch. Tym razem nie udało mi się uniknąć badawczego spojrzenia zielonych oczu. Potrząsnąłem głową, na znak żeby na razie dał spokój.
- I z tego taka tragedia? - spytałem rozbawiony, mówiąc do jej nagich pleców. Chłopak cały czas pilnował, by żaden skrawek niepożądanego ciała nie wychylił się zza prześcieradła.
- A z czego? - spytała, nie odrywając głowy od materaca.
- Zgódź się. - zachęciłem. Prychając, oparła głowę na ręku.
- Jace... - przeciągnęła. - Wiem że mimo wszystko to świetna propozycja, ale... Ja sobie tego nie wyobrażam. - chciała wzruszyć ramionami. - Kiedy ja to wcisnę? Przed próbą, czy po próbie? Po czy przed sesją? Po czy przed nagraniami? - westchnęła. - Autentycznie nie mam gdzie. Poza tym... Tak jak mówiłam: nie wiem czy chcę wrócić na przód sceny. - zaznaczyła.
- Zrobisz jak zechcesz, wszystko można ci ustawić pod to. Decyzja należy do ciebie, ale wiesz... Bycie jurorem i to w takim programie to zajebista zabawa. - skończyłem wydostając się z pokoju, ledwo uciekając przed szybko nadchodzącą w moją stronę poduszką.
Harry's POV
Zrobiło się jeszcze ciekawiej. Po wyjściu Jamesa, Gabi wyjaśniła mi pokrótce o co chodzi z tą ofertą. W sumie fajna propozycja, warta przyjęcia, ale ten czas... To była najgorsza przeszkoda. A no i coś o czym brzdąkała po cichu. Powrót do mikrofonu? Mimo że, znam ją już trochę i tylu rzeczy już się dowiedziałem podczas naszych rozmów, nadal było tyle niepoznanych informacji. W każdym razie, z naszego dnia w łóżku nic nie wyszło. Kilkanaście minut leżałem jeszcze, przetrawiając wszystko co mi powiedziała i co zgrabnie ominęła, a ona krzątała się po pokoju i ogarniała się. Juror w The Voice UK. Już nie mogłem się doczekać, żeby zobaczyć ją w tym fotelu. Znaczy, jeśli tylko się zgodzi. Zaczęło mnie zastanawiać: czy ona kiedyś była wokalistką? Wszystko na to w sumie wskazywało, trzeba będzie to sprawdzić. Po jakimś czasie walnęła się do mnie na łóżko z notesem, telefonem i długopisem.
- Trzymaj. - wcisnęła mi komórkę do ręki. Otwarty był plik z terminami programu. Co, gdzie, kiedy, jak. - Będziesz mi mówił dzień, ten który jest tam wymieniony. - poinstruowała mnie. - I potem godziny. W notatkach będziesz zapisywał dni, które mi kolidują. - Postukała długopisem w okładkę notesu. - Zobaczymy jak dużo ich będzie. A potem zdecyduję, czy jestem gotowa. - wymruczała już chyba sama do siebie. Ale ja usłyszałem. I zamierzałem pociągnąć ją za język, w sprawie tego czego się jeszcze dzisiaj nie dowiedziałem. - To co, zaczynamy? - westchnęła przewracając kartki. Pokiwałem ochoczo głową. W końcu byłem zwolennikiem takich programów. Gdyby nie one, One Direction nigdy by nie powstało.
Gabriella's POV
Cholerny telefon, mail, propozycja i James. Kiedyś marzyłam o czymś takim, teraz wydawało mi się to niemożliwe. Jednak takie nie było. Okazało się, że problem byłby tylko w dwóch dniach. I jak tu się nie zgodzić? Ale... Czy to już właściwy czas by wrócić w światło reflektorów? Tam z tyłu, jest mi bardzo dobrze, jakby nie patrzeć. A pierdolić to. Harry wyszedł... Mmm, Harry. Na chwilę zanurzyłam się w fantazjach. Czego ja bym nie chciała z nim zrobić? I kto by pomyślał, że mimo dopiero niecałego dnia razem, będzie mi z tą świadomością tak dobrze? Nie tak jak kiedyś... Ale chwila, wróć. Miałam zadzwonić. Szybko wykonałam telefon do... nigdy bym nie zgadła kto mi to zaproponuje. Moja przyjaciółka, chochlik jeden. Zastanawiało mnie tylko, czemu wykasował mi się sam jej numer... Taa sam. Nawet ja w to nie wierzę. Oznajmiłam jej, że się zgadzam.
- Wiedziałam! - usłyszałam pisk. - Czas wrócić na scenę, skarbie. Załatwić ci jakiś koncert? - spytała tonem mówiącym "Nie masz nic do gadania, muszę ci tylko podać termin". Zachichotałam.
- Proszę, nie wchodź w szczegóły tylko odwołaj. Nie mam teraz nawet na to czasu, serio. Zapełniłaś mi już wszystkie luki.
- Ugh, dobra, odpuszczę ci tym razem. Ale tylko teraz. - obie zaśmiałyśmy się. Doskonale wiedziałam o tym. - A no i następnym razem się odezwij, a nie rozłącz. To niegrzeczne. - rzuciła najbardziej poważnym tonem na jaki było ją stać. Zakończyłam z nią rozmowę i chciałam dołączyć do chłopaków, aby oznajmić im moje nowe przedsięwzięcie. Jednak powstrzymał mnie telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Sylvia. A no tak, miała dziś odebrać nasze wyniki ze szpitala. Kochana przyjaciółka. Nie ma to jak wspólne badania.
- Hej skarbie! - zaświergotała do telefonu. Nie zdążyłam jej nawet odpowiedzieć, bo od razu zaczęła swoje.
- Mam dla ciebie genialną wiadomość! I jak ja się cieszę, że mogę ci ją osobiście przekazać, przynajmniej nie możesz tego ukryć! Teraz cicho, robię długą, dramatyczną ciszę... - ta, tak długą, że nawet gdybym chciała, bym się nie zdążyła odezwać.
- Ta da ta dam! Jesteś w ciąży skarbie! Będzie bobo! - usłyszałam i po raz drugi dziś telefon wysunął mi się z dłoni i upadł na podłogę, rozbijając się na malutkie części.
- Hejjj, co myślicie?? Jak wam się podoba? Chciałam wyjaśnić tamtą sytuację, żeby nie trzeba było długo czekać:) Ale nwm kiedy teraz dodam. Przypominam że mam egzamin, i że po nim, bd was rozpieszczać, żeby wynagrodzić te długie przerwy, które być może nastąpią :)))) KOMENTUJCIE!! To zawsze daje chęć do działania :) Pamiętajcie, że możecie wchodzić na aska i pytać bohaterów lub mnie :) do następnego! - czarna
niedziela, 30 marca 2014
Rozdział 15 "Dziwne zachowanie"
James's POV
- Dobra, musimy sobie sami z tym poradzić. - stwierdziłem po oświadczeniu mojego dzwoneczka i jej wyjściu z kuchni. Z doświadczenia wiedziałem, że już jej prawdopodobnie dzisiaj nie zobaczymy. Takie zapewnienie, że na pewno nie zagonimy jej do roboty. Poradzić sobie... No właśnie. Ale jak cokolwiek można zrobić, skoro się nie wie gdzie jest nawet jakaś szczotka!?
- Zdążyliśmy się domyślić, wiesz? - zadrwił Malik. - Gdzie jest coś do zmiatania?
- Em... - zacząłem.- No w sumie to nie wiem. - przyznałem bezradnie rozkładając ręce. Pięć par oczu skierowały się na mnie.
- Stary, mieszkasz tu i nie wiesz gdzie co jest? - zaśmiał się Tommo.
- Jakbyś nie zauważył, to ja też byłem tu wczoraj pierwszy raz. - syknąłem. Twarz Lou od razu zmieniła się na trochę poważniejszą.
- No to mamy dwie, może trzy opcje... - zaczął Malik, na co wybuchnąłem śmiechem.
- Stary, opcje? Za dużo przebywania z Gabi. - Zayn zdecydowanie od niej pożyczył to stwierdzenie. Ona zawsze miała jakieś opcje.
- Albo przeszukujemy ten dom, dopóki nie znajdziemy tego co nam potrzeba... - ciągnął nie zwracając na mnie uwagi. - Albo jedziemy do sklepu. Albo idziemy na górę i grzecznie spróbujemy się tego dowiedzieć.
I zapadła cisza. Żadna opcja mi się nie uśmiechała. Z dwiema dużo roboty jak na moją skacowaną głowę, a na trzecią trzeba było znaleźć ochotnika.
- Jako że nie uśmiecha mi się latać po całym domu, ani gdziekolwiek wychodzić, to się poświęcę. - westchnął teatralnie Sheeran i zniknął szybko za drzwiami.
Gabriella's POV
Po kilku chwilach na złapanie oddechu, zabraliśmy się za przyniesione przeze mnie śniadanie. Kończyłam swoje płatki w ekspresowym tempie leżąc na nagim brzuchu mojego chłopaka. Nadal zastanawiało mnie kilka rzeczy. Chciałam zacząć od czegoś, ale przerwało mi pukanie do drzwi. Spojrzałam na nie ze zmarszczonymi brwiami.
- Kto tam? - rozbrzmiał zachrypnięty głos Harrego, który nie wyrażał zupełnie żadnej chęci, żeby ruszyć się z miejsca i odciąć od mojego ciepła.
- To ja. - usłyszałam głos mojego rudzielca. Przewróciłam oczami. Czemu tak dużo ludzi miało zwyczaj odpowiadać "To ja:. Ugh nienawidziłam tego. Podniosłam wzrok na twarz Harrego. Chłopak również spoglądał na mnie.
- Co robimy? - spytał szeptem, głupio się uśmiechając.
- Wejdź! - krzyknęłam, jednocześnie odpowiadając. Zanim otworzyły się drzwi, poczułam na skórze swoich ramion delikatny materiał. Zanim Ed zdążył wejść, Harry przykrył nas pościelą. Czy mam mu się dziwić? W sumie nie powinnam. To nic, że i on i ja mamy Eda za przyjaciela od kilku dobrych lat. Jednak powitanie go w negliżu nie należało do moich marzeń. Ponownie ułożyłam policzek na klatce chłopaka.
- O co chodzi, Ed? - spytałam szybko, czując delikatne dłonie, głaszczące mnie po plecach. Dawno nikt nie był wobec mnie tak czuły. W sumie dawno nikt nie miał w tym obowiązku. Skrzywiłam się w myślach, kiedy mignęła mi jego twarz przed oczami. Jednak dłonie chłopaka przesunęły się po moich plecach raz jeszcze, co na dobre odgoniło ode mnie niemiłe wspomnienia.
- Gdzie są rzeczy do sprzątania? - zapytał przestępując z nogi na nogę. Zastanowiłam się, ale tak na prawdę nie było zbytnio nad czym.
- Nie przenosiłam ich z pomieszczenia gospodarczego, więc w sumie... - przerwałam widząc zdziwione spojrzenie chłopaka. - No tak, lenie, nawet tam nie zajrzeliście... - westchnęłam.
- Musieliśmy to przegapić. - wymamrotał mój rudzielec zamknął zamaszyście za sobą drzwi.
- To się nazywa być mężczyzną. - skwitowałam sucho.
- Hej! - sprzeciwił się chłopak pode mną. - Ja akurat to wiedziałem.
- Jassne... - wymruczałam przesuwając palcem po jego policzku, patrząc w szmaragdowe oczy.
- A właśnie że tak! - zaśmiał się a jego usta dzieliły milimetry od moich. Szczęśliwa, prawie nie usłyszałam telefonu, dzwoniącego obok łóżka.
- Nie odbieraj. - mruknął chłopak, nie odrywając ode mnie swoich cudownych ust.
- Muszę. - szepnęłam i podniosłam telefon do ucha, odbierając połączenie, nie sprawdzając numeru. Kiedy usłyszałam głos po drugiej stronie, zamarłam. Kiedy usłyszałam co osoba miała mi do przekazania, przestałam oddychać. Chłopak obok mnie, zaczął przypatrywać mi się z niepokojem. Dzwoniący już dawno skończył połączenie, ale ja nie potrafiłam się poruszyć. Ledwo zauważyłam, jak Harry wyszedł szybko z pokoju.
James's POV
Dostaliśmy potrzebne nam informacje i zabraliśmy się za robotę. Nie zamierzaliśmy się podejmować na razie piwnicy, ale chcieliśmy chociaż ogarnąć kuchnię. Miałem nadzieję, że tym sposobem namówię Gabi do zrobienia czegoś dobrego. Było nas dużo, więc robota szybko szła. Do chwili w której z niepokojem na twarzy, do kuchni wpadł Styles.
- Co jest? - spytałem szybko. Młody spojrzał na mnie. W jego oczach widziałem ból, ale i zdecydowanie.
- Nie znam jej tak długo jak ty, dlatego... - powiedział wyzbywając się dumy. - ty musisz jej pomóc. Ja wiem, że jeszcze nie dam rady, zrobić tego jak ty. - ostatnie słowa wyszeptał. Natychmiast minąłem go w drzwiach, jednocześnie ciągnąc go za sobą.
- Co się stało?! - spytałem zdenerwowany.
- Nie mam pojęcia. Zadzwonił telefon, odebrała i... -zawiesił się.
- Kto dzwonił?
- Nie wiem. - wyszeptał, kiedy wbiegaliśmy po schodach. Nie zadawałem już więcej pytań. Wszedłem ostrożnie przez zostawione, lekko uchylone drzwi do pokoju Gabi. Zobaczyłem ją, siedzącą na łóżku, okrytą pościelą. W ręku trzymała telefon, nadal przytknięty do ucha, chociaż byłem pewien, że połączenie dawno się skończyło. Podszedłem do łóżka, które drgnęło, kiedy na nim usiadłem. Telefon wyleciał jej z ręki. Wziąłem go w swoją i delikatnie otoczyłem ją swoimi ramionami. Jakby czas zaczął dla niej istnieć, przerwała swoje odrętwienie i wtuliła się mocno w moje ciało. Od dawna, nie widziałem jej takiej. Łzy leciały ciurkiem po jej twarzy. Kątem oka zauważyłem, Stylesa siadającego obok nas. Spostrzegłem że zamknął za nami drzwi. Złapał dziewczynę za rękę. Co mnie zdziwiło, nie odtrąciła jej. Zazwyczaj, gdy była w takim stanie choć zdarzało się to rzadko, nie potrafiła znieść nikogo oprócz mnie i Eda. Stanowczo włożyłem Gabi w jego ramiona, a sam zająłem się telefonem. Wszedłem w rejestr połączeń. Nieznany. Nie miała zapisanego tego numeru, ale kontaktowała się z nim. Wydawał się mi znajomy. Chwilę się nad tym zastanawiałem, po czym usłyszałem odgłos przychodzącej wiadomości. Dziewczyna rozszlochała się jeszcze bardziej. Nie rozumiałem, dopóki nie zobaczyłem od kogo jest mail i co w nim jest.
- Za nami już 15! Postarałam się szybciej, ale teraz muszę prosić o wyrozumiałość. Jestem w trzeciej klasie gimnazjum i już za niecały miesiąc mam egzaminy. Nie mówię, że nie będę dodawać rozdziałów w ogóle, bo nie dałabym rady :) Obiecuję, że po egzaminach, będę was bardzo, bardzo rozpieszczać :))) KOMENTUJCIE, nawet nie wiecie, ile to daje zachęty i motywacji :) Co do rozdziału, jak wam się podoba? Jak myślicie, kto dzwonił do Gabi? Czekam na wasze przypuszczenia ;p Do następnego! - czarna
- Dobra, musimy sobie sami z tym poradzić. - stwierdziłem po oświadczeniu mojego dzwoneczka i jej wyjściu z kuchni. Z doświadczenia wiedziałem, że już jej prawdopodobnie dzisiaj nie zobaczymy. Takie zapewnienie, że na pewno nie zagonimy jej do roboty. Poradzić sobie... No właśnie. Ale jak cokolwiek można zrobić, skoro się nie wie gdzie jest nawet jakaś szczotka!?
- Zdążyliśmy się domyślić, wiesz? - zadrwił Malik. - Gdzie jest coś do zmiatania?
- Em... - zacząłem.- No w sumie to nie wiem. - przyznałem bezradnie rozkładając ręce. Pięć par oczu skierowały się na mnie.
- Stary, mieszkasz tu i nie wiesz gdzie co jest? - zaśmiał się Tommo.
- Jakbyś nie zauważył, to ja też byłem tu wczoraj pierwszy raz. - syknąłem. Twarz Lou od razu zmieniła się na trochę poważniejszą.
- No to mamy dwie, może trzy opcje... - zaczął Malik, na co wybuchnąłem śmiechem.
- Stary, opcje? Za dużo przebywania z Gabi. - Zayn zdecydowanie od niej pożyczył to stwierdzenie. Ona zawsze miała jakieś opcje.
- Albo przeszukujemy ten dom, dopóki nie znajdziemy tego co nam potrzeba... - ciągnął nie zwracając na mnie uwagi. - Albo jedziemy do sklepu. Albo idziemy na górę i grzecznie spróbujemy się tego dowiedzieć.
I zapadła cisza. Żadna opcja mi się nie uśmiechała. Z dwiema dużo roboty jak na moją skacowaną głowę, a na trzecią trzeba było znaleźć ochotnika.
- Jako że nie uśmiecha mi się latać po całym domu, ani gdziekolwiek wychodzić, to się poświęcę. - westchnął teatralnie Sheeran i zniknął szybko za drzwiami.
Gabriella's POV
Po kilku chwilach na złapanie oddechu, zabraliśmy się za przyniesione przeze mnie śniadanie. Kończyłam swoje płatki w ekspresowym tempie leżąc na nagim brzuchu mojego chłopaka. Nadal zastanawiało mnie kilka rzeczy. Chciałam zacząć od czegoś, ale przerwało mi pukanie do drzwi. Spojrzałam na nie ze zmarszczonymi brwiami.
- Kto tam? - rozbrzmiał zachrypnięty głos Harrego, który nie wyrażał zupełnie żadnej chęci, żeby ruszyć się z miejsca i odciąć od mojego ciepła.
- To ja. - usłyszałam głos mojego rudzielca. Przewróciłam oczami. Czemu tak dużo ludzi miało zwyczaj odpowiadać "To ja:. Ugh nienawidziłam tego. Podniosłam wzrok na twarz Harrego. Chłopak również spoglądał na mnie.
- Co robimy? - spytał szeptem, głupio się uśmiechając.
- Wejdź! - krzyknęłam, jednocześnie odpowiadając. Zanim otworzyły się drzwi, poczułam na skórze swoich ramion delikatny materiał. Zanim Ed zdążył wejść, Harry przykrył nas pościelą. Czy mam mu się dziwić? W sumie nie powinnam. To nic, że i on i ja mamy Eda za przyjaciela od kilku dobrych lat. Jednak powitanie go w negliżu nie należało do moich marzeń. Ponownie ułożyłam policzek na klatce chłopaka.
- O co chodzi, Ed? - spytałam szybko, czując delikatne dłonie, głaszczące mnie po plecach. Dawno nikt nie był wobec mnie tak czuły. W sumie dawno nikt nie miał w tym obowiązku. Skrzywiłam się w myślach, kiedy mignęła mi jego twarz przed oczami. Jednak dłonie chłopaka przesunęły się po moich plecach raz jeszcze, co na dobre odgoniło ode mnie niemiłe wspomnienia.
- Gdzie są rzeczy do sprzątania? - zapytał przestępując z nogi na nogę. Zastanowiłam się, ale tak na prawdę nie było zbytnio nad czym.
- Nie przenosiłam ich z pomieszczenia gospodarczego, więc w sumie... - przerwałam widząc zdziwione spojrzenie chłopaka. - No tak, lenie, nawet tam nie zajrzeliście... - westchnęłam.
- Musieliśmy to przegapić. - wymamrotał mój rudzielec zamknął zamaszyście za sobą drzwi.
- To się nazywa być mężczyzną. - skwitowałam sucho.
- Hej! - sprzeciwił się chłopak pode mną. - Ja akurat to wiedziałem.
- Jassne... - wymruczałam przesuwając palcem po jego policzku, patrząc w szmaragdowe oczy.
- A właśnie że tak! - zaśmiał się a jego usta dzieliły milimetry od moich. Szczęśliwa, prawie nie usłyszałam telefonu, dzwoniącego obok łóżka.
- Nie odbieraj. - mruknął chłopak, nie odrywając ode mnie swoich cudownych ust.
- Muszę. - szepnęłam i podniosłam telefon do ucha, odbierając połączenie, nie sprawdzając numeru. Kiedy usłyszałam głos po drugiej stronie, zamarłam. Kiedy usłyszałam co osoba miała mi do przekazania, przestałam oddychać. Chłopak obok mnie, zaczął przypatrywać mi się z niepokojem. Dzwoniący już dawno skończył połączenie, ale ja nie potrafiłam się poruszyć. Ledwo zauważyłam, jak Harry wyszedł szybko z pokoju.
James's POV
Dostaliśmy potrzebne nam informacje i zabraliśmy się za robotę. Nie zamierzaliśmy się podejmować na razie piwnicy, ale chcieliśmy chociaż ogarnąć kuchnię. Miałem nadzieję, że tym sposobem namówię Gabi do zrobienia czegoś dobrego. Było nas dużo, więc robota szybko szła. Do chwili w której z niepokojem na twarzy, do kuchni wpadł Styles.
- Co jest? - spytałem szybko. Młody spojrzał na mnie. W jego oczach widziałem ból, ale i zdecydowanie.
- Nie znam jej tak długo jak ty, dlatego... - powiedział wyzbywając się dumy. - ty musisz jej pomóc. Ja wiem, że jeszcze nie dam rady, zrobić tego jak ty. - ostatnie słowa wyszeptał. Natychmiast minąłem go w drzwiach, jednocześnie ciągnąc go za sobą.
- Co się stało?! - spytałem zdenerwowany.
- Nie mam pojęcia. Zadzwonił telefon, odebrała i... -zawiesił się.
- Kto dzwonił?
- Nie wiem. - wyszeptał, kiedy wbiegaliśmy po schodach. Nie zadawałem już więcej pytań. Wszedłem ostrożnie przez zostawione, lekko uchylone drzwi do pokoju Gabi. Zobaczyłem ją, siedzącą na łóżku, okrytą pościelą. W ręku trzymała telefon, nadal przytknięty do ucha, chociaż byłem pewien, że połączenie dawno się skończyło. Podszedłem do łóżka, które drgnęło, kiedy na nim usiadłem. Telefon wyleciał jej z ręki. Wziąłem go w swoją i delikatnie otoczyłem ją swoimi ramionami. Jakby czas zaczął dla niej istnieć, przerwała swoje odrętwienie i wtuliła się mocno w moje ciało. Od dawna, nie widziałem jej takiej. Łzy leciały ciurkiem po jej twarzy. Kątem oka zauważyłem, Stylesa siadającego obok nas. Spostrzegłem że zamknął za nami drzwi. Złapał dziewczynę za rękę. Co mnie zdziwiło, nie odtrąciła jej. Zazwyczaj, gdy była w takim stanie choć zdarzało się to rzadko, nie potrafiła znieść nikogo oprócz mnie i Eda. Stanowczo włożyłem Gabi w jego ramiona, a sam zająłem się telefonem. Wszedłem w rejestr połączeń. Nieznany. Nie miała zapisanego tego numeru, ale kontaktowała się z nim. Wydawał się mi znajomy. Chwilę się nad tym zastanawiałem, po czym usłyszałem odgłos przychodzącej wiadomości. Dziewczyna rozszlochała się jeszcze bardziej. Nie rozumiałem, dopóki nie zobaczyłem od kogo jest mail i co w nim jest.
- Za nami już 15! Postarałam się szybciej, ale teraz muszę prosić o wyrozumiałość. Jestem w trzeciej klasie gimnazjum i już za niecały miesiąc mam egzaminy. Nie mówię, że nie będę dodawać rozdziałów w ogóle, bo nie dałabym rady :) Obiecuję, że po egzaminach, będę was bardzo, bardzo rozpieszczać :))) KOMENTUJCIE, nawet nie wiecie, ile to daje zachęty i motywacji :) Co do rozdziału, jak wam się podoba? Jak myślicie, kto dzwonił do Gabi? Czekam na wasze przypuszczenia ;p Do następnego! - czarna
niedziela, 23 marca 2014
Rozdział 14 "Szklana podłoga"
James's POV
Wyszedłem z pokoju, kiedy o horendalnie wczesnej godzinie, czytaj 13, obudziły mnie hałasy z kuchni. Z czystej ciekawości, zszedłem na dół, zobaczyć kto tak wcześnie zwlekł się z wyra. Kiedy stanąłem w drzwiach do kuchni, ujrzałem gorszy bajzel niż w piwnicy na dole. Tommo, Horan i Sheeran byli za to odpowiedzialni.
- Módlcie się, żeby udało się wam to posprzątać zanim wstanie Gabriella. - jęknąłem, próbując wejść do pomieszczenia bez wbicia sobie żadnego szkła w stopę. Trudne zadanie, szczególnie że cała podłoga była usiana szklanymi odłamkami.
- Co wy rozwaliliście, że jest tyle szkła?! - usłyszałem zza siebie zszokowany głos Paynea.
- Noo... - zaczął Horan drapiąc się w kark z zakłopotania. - Wstałem wcześniej i poszedłem po Lou. I zeszliśmy na dół i pozbieraliśmy wszystkie butelki. I wnieśliśmy je tutaj...
- I pękły wam worki. - dokończył kolejny głos za mną. Damski. Ups. Mój Dzwoneczek wyminął mnie delikatnie stąpając po niebezpiecznej podłodze. Sięgnęła rękami i złapała się blatu, na którym chwilę później juz siedziała. Żaden z nas się poruszył. Ja czekałem na wybuch, który nie należał do najprzyjemniejszych. Ona jednak, zupełnie nie zwracając na nas uwagi, mając na twarzy głupi, szczęśliwy uśmieszek zaczęła jeść swoje płatki zbożowe z jogurtem. Wymieniłem zdziwione spojrzenie z Edem. Jakby zupełnie inna osoba wyszła dziś rano z jej łóżka. Po kilku chwilach wciąż niezręcznej ciszy, spojrzała na mnie.
- Nie zamierzam tego sprzątać. - oświadczyła zaskakując z blatu. Jej koszulka załopotała przy skoku. Chociaż, czy ona jest jej, to można by polemizować. Wyszła z kuchni ze swoją rozpoczętą miską i drugą nienapoczętą.
- Wiesz co? - Zwróciłem się do Eda z szerokim uśmiechem na twarzy. Na jego widniał podobny. - Wygląda na to że miałeś rację. - zachichotałem.
Wyszedłem z pokoju, kiedy o horendalnie wczesnej godzinie, czytaj 13, obudziły mnie hałasy z kuchni. Z czystej ciekawości, zszedłem na dół, zobaczyć kto tak wcześnie zwlekł się z wyra. Kiedy stanąłem w drzwiach do kuchni, ujrzałem gorszy bajzel niż w piwnicy na dole. Tommo, Horan i Sheeran byli za to odpowiedzialni.
- Módlcie się, żeby udało się wam to posprzątać zanim wstanie Gabriella. - jęknąłem, próbując wejść do pomieszczenia bez wbicia sobie żadnego szkła w stopę. Trudne zadanie, szczególnie że cała podłoga była usiana szklanymi odłamkami.
- Co wy rozwaliliście, że jest tyle szkła?! - usłyszałem zza siebie zszokowany głos Paynea.
- Noo... - zaczął Horan drapiąc się w kark z zakłopotania. - Wstałem wcześniej i poszedłem po Lou. I zeszliśmy na dół i pozbieraliśmy wszystkie butelki. I wnieśliśmy je tutaj...
- I pękły wam worki. - dokończył kolejny głos za mną. Damski. Ups. Mój Dzwoneczek wyminął mnie delikatnie stąpając po niebezpiecznej podłodze. Sięgnęła rękami i złapała się blatu, na którym chwilę później juz siedziała. Żaden z nas się poruszył. Ja czekałem na wybuch, który nie należał do najprzyjemniejszych. Ona jednak, zupełnie nie zwracając na nas uwagi, mając na twarzy głupi, szczęśliwy uśmieszek zaczęła jeść swoje płatki zbożowe z jogurtem. Wymieniłem zdziwione spojrzenie z Edem. Jakby zupełnie inna osoba wyszła dziś rano z jej łóżka. Po kilku chwilach wciąż niezręcznej ciszy, spojrzała na mnie.
- Nie zamierzam tego sprzątać. - oświadczyła zaskakując z blatu. Jej koszulka załopotała przy skoku. Chociaż, czy ona jest jej, to można by polemizować. Wyszła z kuchni ze swoją rozpoczętą miską i drugą nienapoczętą.
- Wiesz co? - Zwróciłem się do Eda z szerokim uśmiechem na twarzy. Na jego widniał podobny. - Wygląda na to że miałeś rację. - zachichotałem.
Harry's POV
Obudziłem się czując przyjemne ciepło, palce zaciskające się w moich włosach, nogi splątane z moimi i lekki ciężar dziewczyny leżącej na mojej piersi. Jej długie włosy rozsypane były po całym łóżku. Leżałem zachwycony. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że można być tak szczęśliwym. Zatopiony we własnych myślach, nie zauważyłem, że moja towarzyszka zaczyna się wiercić. "Nie budź się, nie budź." modliłem się. Niestety na próżno. Po chwili patrzyłem w śmiejące się do mnie, pełne uczuć stalowe oczy. Na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech.
- Dzień dobry. - wymruczałem łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. Przerwała, nie pozwalając mi posunąć się dalej. Śmiejąc się oderwała od siebie moje lepkie łapy, tak zostały ochrzczone moje dłonie i wstała. Była naga. Całkowicie. Moje pożądanie szybko budziło się do życia, mimo że przed chwilą jeszcze błądziłem między snem a jawą. Pożerałem ją wzrokiem, dopóki nie zniknęła za drzwiami pokoju ubrana w moją, wczorajszą bluzkę i kolejne czarne, koronkowe, zagrażające mojemu życiu poprzez zawał serca figi. Podniosłem się i założyłem na siebie to co mi zostało. Spowrotem walnąłem się na łóżko, zakładając ręce za głowę. Niedługo po tym drzwi uchyliły się delikatnie, a zza nich wyłoniła się głowa mojej dziewczyny ( nigdy nie przestanie to pięknie brzmieć).
- Pomożesz? - spytała wzrokiem wskazując na drzwi. Zerwałem się od razu i pomogłem jej wejść. W rękach trzymała dwie miseczki z płatkami.
- Dzięki. - odszepnąłem i wziąłem od niej jedna porcję. To było takie słodkie.
- Głosuję za tym, by dziś stąd nie wychodzić. - powiedziała, kiedy walnęła się na łóżko. Ledwo usłyszałem co powiedziała, bo zagapiłem się na fragmenty jej nagiego brzucha, kiedy mój t-shirt podjechał na jej ciele do góry.
- Czemu? - wymamrotałem nie odwracając wzroku od jej ciała. Zanim odpowiedziała, przeciągnęła się. To było już dla mnie stanowczo za dużo.
- Bo cała reszta tak się wzięła za sprzątanie, że narobili jeszcze większego bałaganu, a ja nie zamierzam go sprząta... O nie, nie nie. - przerwała, kiedy zacząłem do niej podchodzić. Moja samokontrola wisiała juz na włosku. Zaskoczyła z łóżka, tak że teraz ono nas dzieliło.
- Pościg? - wymruczałem, obniżając dolną wargę. - Bardzo mi się to podoba. - mruczałem dalej, nie odrywając spojrzenia od jej ciemniejących tęczówek i powoli zacząłem się do niej zbliżać. - Co będzie jak cię złapię? - kontynuowałem.
- Nic nie będzie. - zachichotała, idąc w przeciwną stronę utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. - Jestem obolała. - rzuciła, myśląc że mnie to powstrzyma.
- Damy radę. - szepnąłem i przemierzyłem łóżko w poprzek. Złapałem ja w tali i uniosłem wysoko w górę. Do moich uszu dobiegł głośny pisk. Przerzuciłem ja sobie przez ramię i skierowałem się spowrotem do łóżka.
- Nie! Harry! - piszczała. Rzuciłem ją na łóżko i przygniotłem swoim ciałem. Złączyłem nasze usta w namiętnym, pełnym pasji pocałunku. Wsunęła dłonie za pasek moich spodni i zaczęła je rozpinać. Moje ręce powędrowały pod jej t-shirt. Nakryłem nimi jej pełne piersi i zostałem nagrodzony cichym jakieś wydostającym się z jej ust. Swoje przeniosłem na jej szyję. Zacząłem ssać jej skórę, aby zostawić jej trwały znak. Palce jednej z jej dłoni zacisnęły się w moich włosach, kiedy pozbyłem się jej bluzki i przeniosłem usta na jedną z jej piersi. Druga natomiast bawiła się moim rozporkiem. Miała już problem z rozpięciem go. W końcu się jej udało i wzięła mnie w mocny uścisk. Mocno wciagnąłem powietrze do płuc. Nie zamierzałem pozostawić jej samej sobie. Nadal nie odrywając ust od jej piersi, moje dłonie zjechały wzdłuż jej boków i odnalazły koronkowy kawałek materiału. Zerwałem je z niej, zadrapując przez przypadek jej biodro. Moje palce powędrowały do jej kobiecości.
- Mówiłem Ci że damy radę. - wydyszałem w jej rozchylone usta, doznając rozkoszy.
- Powinnam ci bardziej ufać. - zachichotała i ułożyła głowę na moim spoconym ramieniu.
- A co do twojej propozycji... - zamruczałem jej do ucha, przy okazji przygryzając płatek jej ucha.
- Hmm? - mruknęła.
- Masz zupełną rację. Możemy dziś stąd nie wychodzić.
Obudziłem się czując przyjemne ciepło, palce zaciskające się w moich włosach, nogi splątane z moimi i lekki ciężar dziewczyny leżącej na mojej piersi. Jej długie włosy rozsypane były po całym łóżku. Leżałem zachwycony. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że można być tak szczęśliwym. Zatopiony we własnych myślach, nie zauważyłem, że moja towarzyszka zaczyna się wiercić. "Nie budź się, nie budź." modliłem się. Niestety na próżno. Po chwili patrzyłem w śmiejące się do mnie, pełne uczuć stalowe oczy. Na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech.
- Dzień dobry. - wymruczałem łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. Przerwała, nie pozwalając mi posunąć się dalej. Śmiejąc się oderwała od siebie moje lepkie łapy, tak zostały ochrzczone moje dłonie i wstała. Była naga. Całkowicie. Moje pożądanie szybko budziło się do życia, mimo że przed chwilą jeszcze błądziłem między snem a jawą. Pożerałem ją wzrokiem, dopóki nie zniknęła za drzwiami pokoju ubrana w moją, wczorajszą bluzkę i kolejne czarne, koronkowe, zagrażające mojemu życiu poprzez zawał serca figi. Podniosłem się i założyłem na siebie to co mi zostało. Spowrotem walnąłem się na łóżko, zakładając ręce za głowę. Niedługo po tym drzwi uchyliły się delikatnie, a zza nich wyłoniła się głowa mojej dziewczyny ( nigdy nie przestanie to pięknie brzmieć).
- Pomożesz? - spytała wzrokiem wskazując na drzwi. Zerwałem się od razu i pomogłem jej wejść. W rękach trzymała dwie miseczki z płatkami.
- Dzięki. - odszepnąłem i wziąłem od niej jedna porcję. To było takie słodkie.
- Głosuję za tym, by dziś stąd nie wychodzić. - powiedziała, kiedy walnęła się na łóżko. Ledwo usłyszałem co powiedziała, bo zagapiłem się na fragmenty jej nagiego brzucha, kiedy mój t-shirt podjechał na jej ciele do góry.
- Czemu? - wymamrotałem nie odwracając wzroku od jej ciała. Zanim odpowiedziała, przeciągnęła się. To było już dla mnie stanowczo za dużo.
- Bo cała reszta tak się wzięła za sprzątanie, że narobili jeszcze większego bałaganu, a ja nie zamierzam go sprząta... O nie, nie nie. - przerwała, kiedy zacząłem do niej podchodzić. Moja samokontrola wisiała juz na włosku. Zaskoczyła z łóżka, tak że teraz ono nas dzieliło.
- Pościg? - wymruczałem, obniżając dolną wargę. - Bardzo mi się to podoba. - mruczałem dalej, nie odrywając spojrzenia od jej ciemniejących tęczówek i powoli zacząłem się do niej zbliżać. - Co będzie jak cię złapię? - kontynuowałem.
- Nic nie będzie. - zachichotała, idąc w przeciwną stronę utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. - Jestem obolała. - rzuciła, myśląc że mnie to powstrzyma.
- Damy radę. - szepnąłem i przemierzyłem łóżko w poprzek. Złapałem ja w tali i uniosłem wysoko w górę. Do moich uszu dobiegł głośny pisk. Przerzuciłem ja sobie przez ramię i skierowałem się spowrotem do łóżka.
- Nie! Harry! - piszczała. Rzuciłem ją na łóżko i przygniotłem swoim ciałem. Złączyłem nasze usta w namiętnym, pełnym pasji pocałunku. Wsunęła dłonie za pasek moich spodni i zaczęła je rozpinać. Moje ręce powędrowały pod jej t-shirt. Nakryłem nimi jej pełne piersi i zostałem nagrodzony cichym jakieś wydostającym się z jej ust. Swoje przeniosłem na jej szyję. Zacząłem ssać jej skórę, aby zostawić jej trwały znak. Palce jednej z jej dłoni zacisnęły się w moich włosach, kiedy pozbyłem się jej bluzki i przeniosłem usta na jedną z jej piersi. Druga natomiast bawiła się moim rozporkiem. Miała już problem z rozpięciem go. W końcu się jej udało i wzięła mnie w mocny uścisk. Mocno wciagnąłem powietrze do płuc. Nie zamierzałem pozostawić jej samej sobie. Nadal nie odrywając ust od jej piersi, moje dłonie zjechały wzdłuż jej boków i odnalazły koronkowy kawałek materiału. Zerwałem je z niej, zadrapując przez przypadek jej biodro. Moje palce powędrowały do jej kobiecości.
- Mówiłem Ci że damy radę. - wydyszałem w jej rozchylone usta, doznając rozkoszy.
- Powinnam ci bardziej ufać. - zachichotała i ułożyła głowę na moim spoconym ramieniu.
- A co do twojej propozycji... - zamruczałem jej do ucha, przy okazji przygryzając płatek jej ucha.
- Hmm? - mruknęła.
- Masz zupełną rację. Możemy dziś stąd nie wychodzić.
- oswiadczam ze nie ma mnie w Polsce niestety, dlatego rozdział kolejny pojawi się najpóźniej w NASTĘPNY wtorek :) chociaż nie obiecuje, ale mogę zrobić niespodziankę, o której poinformuję na swoim tt. Ten rozdział jest nie poprawiony, pisany w drodze :) nikogo nie informowałam o num, zrobię to dopiero jak bd w Polsce. Do następnego :) - czarna
wtorek, 18 marca 2014
Rozdział 13 "Czy nam może się udać?"
James's POV
- Czy my naprawdę musimy mówić o tym teraz? - jęknąłem. Nic mnie nie bawiło tak, jak rozmowa o związkach i to jeszcze nie moich o 4 nad ranem. - Poza tym, czy my serio musimy omawiać życie seksualne naszych przyjaciół? - wzdrygnąłem się udawanie.
- Racja. Chodźmy spać. - westchnął cichy jak dotąd Liam i całą czwórką skierowali się w stronę schodów.
- Gdzie ja mam spać? - spytał Sheeran.
- Chodź. - pociągnąłem go za rękaw w boczny korytarz gdzie znajdowały się pokoje gościnne.
- Wybierz sobie. - mruknąłem machając w stronę trzech pokoi.
- James? - zaczął Ed. Wiedziałem że to jeszcze nie koniec rozmów na dziś, ale nie chciałem tego robić przy chłopakach.
- Ta? - mruknąłem osuwając się po ścianie.
- Nie wydaje ci się, że teraz... Z nim... Jakoś inaczej...? - zaczął nieudolnie klecić zdanie. Ale miał rację. Gabi nigdy nie inicjowała żadnego związku w taki sposób. I już na pewno z nie z kimś, kogo mogła następnego dnia zobaczyć.
- Jest. Ale może wreszcie się zdecydowała. - gdybałem. - Na pewno nie zapomniała o nim, ale... Może nadszedł jej czas by skończyć miłosne żale? Nie wiem.
- Wiedziałem, że Styles się jej spodoba. - zachichotał Sheeran. - Takie ciapowate ale jednocześnie pewne siebie. Z małym generałkiem sobie poradzi. Już dawno chciałem ich sobie przestawić, ale nie chciałem żeby skończyło się na jednej nocy czy coś. Z daleka widać że się nie pomyliłem. Wzięło go na poważnie.
Zdziwiłem się. Sheeran znał Stylesa? Nigdy o tym nie wspominał.
- Znacie się?- spytałem cicho.
- Ładnych parę lat. - potwierdził. - Dlatego właśnie byłem pewien że sobie przypasują. - I jakby na potwierdzenie jego słów jak wcześniej moich z góry rozległ się donośny huk.
- Ja pierdole. - opuściłem głowę jęcząc. - W życiu się nie wyśpię. - A z sypialni na górze doszedł do nas kolejny hałas.
- Ja ci się odpłacę. - wymamrotałem i podniosłem się z podłogi. Mijając pokój Gabi, do moich uszu dobiegł jeden z najpiękniejszych dźwięków. Chichot szczęśliwej Gabi. Od jakiegoś czasu rzadko było dane mi to słyszeć. Na moją twarz wypłynął olbrzymi uśmiech, mogący konkurować z tym Horanka. Stałem tam dopóki nie usłyszałem kolejnego już huku. Kręcąc głową udałem się do najbardziej oddalonego pokoju. Czyżby mój Dzwoneczek umiał przepowiadać przyszłość...?
Harry's POV
Kiedy tylko zaczęła mruczeć o niedokończonych sprawach, nie wahałem się jakoś długo. Od razu podniosłem się z podłogi, jednocześnie podciągając ją do góry. Rzuciłem jej mój T-shirt, który znalazłem w kupce rzeczy, które pozbierali chłopcy. Sam sięgnąłem po swoje spodnie. Gdy się z nimi jakoś uporałem, zacząłem zbierać resztę naszych ciuchów. Złapałem dziewczynę za rękę zanim zdążyła zapiąć swoje spodenki. Szybko jej w tym pomogłem, ledwo zauważając że nie jest nadal bez bielizny. Przebiegliśmy przez salon, ignorując głośne gwizdy i śmiechy chłopaków. Trochę się nam spieszyło. Wciąż trzymając ją za rękę, zacząłem wbiegać na schody. Dorównywała mi kroku i po chwili zatrzaskiwały się za nami drzwi jej pokoju. Jak wcześniej, dokładnie w ten sam sposób przyciągnąłem ją do drzwi zachłannie przyciskając swoje usta do jej. Poczułem nogi oplatające mnie w talii, więc chciałem jej pomóc i złapać ją za uda. Tyle mi z tego wyszło, że narobiłem hałasu przewracając stos talerzy perkusyjnych. Oderwała się ode mnie by zaczerpnąć powietrza i zaczęła zanosić się śmiechem. Nie narzekając w końcu przeniosłem dłonie na jej uda, mimo że ściskała mnie wystarczająco mocno by obyć się bez mojej pomocy, czy podtrzymywania przez drzwi. Moje usta zawędrowały na chwilę na jej szyję. Zostawiałem za sobą delikatne pocałunki kierując się do jej ucha. Przygryzłem jej płatek na co zadrżała i przycisnęła się do mnie jeszcze mocniej. Wróciłem do jej ust. Całowałem ją namiętnie i niepohamowanie. Ona oddawała mi je z równą mi pasją i pożądaniem. W końcu zabrakło nam obydwojgu powietrza i oderwaliśmy się od siebie. Patrzyłem przez chwilę w jej zamglone srebrne oczy, rozkoszując się pragnieniem jakie w nich widziałem. Byłem świadom, że jej oczy cieszy podobny widok. Nie mogąc czekać dłużej, zerwałem z niej teoretycznie moją bluzkę i zabrałem się za jej spodenki. Ona również nie czekała. Po chwili oboje byliśmy nadzy jak wcześniej a jej wzrok wędrował po moim nagim ciele. Staliśmy naprzeciwko siebie bez skrępowania. Prawda jest taka, że ani ja ani tym bardziej ona nie mieliśmy się czego wstydzić. Jej ciało, nawet przykryte ubraniami, doprowadzało mnie do szaleństwa.
- Harry. - zamruczała. Wybiła mnie z transu. Skierowała się do łóżka dominującego w pokoju i przywołała mnie palcem. Chcąc trochę się z nią podrażnić, nie ruszyłem się z miejsca. Nie długo musiałem czekać by zobaczyć znikający z jej twarzy cwany i zalotny uśmieszek. Ruszyła w moją stronę, niepewnie, jakby na dole nic się stało. Stanęła przede mną z pytaniem w oczach. Na moje usta wpłynął szeroki uśmiech. Złapałem ją tak, że znowu oplatała mnie nogami, ignorując jej okrzyk zaskoczenia. ruszyłem w stronę z której do mnie przyszła. Poczułem cios w ramię.
- Ty draniu! - śmiała się. - Myślałam, że...
- Że co? - przerwałem jej, wyszeptując te słowa wprost w jej usta. - Że cię nie chcę?
Spuściła wzrok w dół, jednocześnie mocno się rumieniąc. Nie myślałem, że kiedykolwiek to zobaczę na jej twarzy.
- Może. - wzruszyła ramionami. Gdzie się podziała tamta dziewczyna? Chyba wielu rzeczy jeszcze nie wiem. Jej życie nie było tak kolorowe jak przypuszczali chłopcy. Ja byłem pewien, że coś się za nią kryje.
- Więc zamierzam ci udowodnić, że źle myślałaś. I nigdy nie powinnaś była zastanawiać się nad czymś takim. - wymruczałem gorączkowo. - Nigdy.
- Czekam. - szepnęła patrząc mi w oczy, a na jej usta znów wpłynął ten łobuzerski uśmiech. Nie zamierzałem czekać czy przedłużać czegokolwiek. Przyparłem ją mocno do ściany i gwałtownie w nią wszedłem. Nie narzekała. Poruszała się razem ze mną, dopasowując się do mojego tempa. Długo to nie potrwało, w końcu byliśmy nabuzowani po akcji na dole. Oboje szybko osiągnęliśmy wspólnie spełnienie, a pod nią ugięły się nogi. Złapałem ją w stylu przenoszenia panny młodej przez próg i podszedłem do łóżka. Położyłem ją na nim i nie bardzo wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Nie wiedziałem czy będzie chciała żebym z nią został. Mój spór został przerwany przez widok wyciągniętych w moją stronę ramion. Z ulgą położyłem się obok niej. Wtuliła się przodem do mnie, ukrywając nos w mojej szyi. Objąłem ją ramionami i splątałem nasze nogi. Moje ciało było przyjemnie ogrzewane przez praktycznie leżącą na mnie blondynkę, jeśli można tak nazwać jej kolor włosów.
- Wiesz - usłyszałem jej cichy szept. - Na początku myślałam, znaczy zanim wyjechaliście w trasę, że będziesz fajną przygodą. Chłopakiem na chwilę, tak jak każdy do tej pory. - zesztywniałem, ale słuchałem dalej. - Ale potem... Nie wiem. Zaczęliśmy wszyscy ze sobą rozmawiać. Poznawać się. Te dwa miesiące rozmów, zwierzeń... Ja... - przerwała znowu. Wiedziałem, że nie mogę się jeszcze rozluźnić. - Zrobiłam coś czego obiecałam już nie robić. Wiesz? - znowu zastopowała. Miałem już mieszane uczucia. - Ja... Polubiłam cię. I to bardzo. Zaczęłam... Widzieć w tobie kogoś więcej, niż kolejnego idiotę. Nie wiem jak jest z tobą, ale...
- Wierz mi. - przerwałem jej. - W tym czasie stałaś się dla mnie kimś ważnym. Bardzo. - podkreśliłem. Na chwilę zapadła cisza. Słyszałem tylko nasze, jeszcze dość przyspieszone oddechy.
- Mamy dwie opcje. - stwierdziła. - Albo udajemy, że nic się nie stało, albo... - przerwała znowu. Nie pospieszałem jej, wiedząc że co by to nie było, wybrałbym drugą opcję. Nigdy nie dam jej zapomnieć co się między nami dzisiaj zadziało.
- Ja nie jestem w tym dobra. Raz się zakochałam, a on... Po prostu przestałam wierzyć w coś takiego jak związek, ale ty... Dajesz mi nadzieję. Tylko nie chcę później tego żałować. - zaczynała mówić już trochę chaotycznie.
- Mam na myśli, że... - westchnęła. - że chciałabym spróbować. - usłyszałem te słowa, których wyczekiwałem najbardziej. Tak samo wyczekiwałem tego co się dzisiaj stało.
- Może masz za sobą pierwszą miłość, ale prawdziwa jest właśnie przed tobą. - szepnąłem patrząc jej w oczy. Zobaczyłem w nich ulgę.
- Ja rozumiem. Wiem o czym mówisz. Sam mam za sobą podobną myślę rzecz. Moja dziewczyna zdradzała mnie z moim przyjacielem. - westchnąłem przypominając sobie Jess. - Nie zamierzam cię pospieszać...
- Ale czy nam może się udać? - spytała. Nie znałem na to odpowiedzi.
- Zawsze można próbować. Nie zaprzepaśćmy żadnej szansy. - odparłem trochę filozoficznie. Uśmiechnęła się szeroko i ponownie we mnie wtuliła.
- Czy to znaczy, że w ten sposób, pyta mnie pan, panie Styles, czy zostanę pańską dziewczyną? - zachichotała.
- Ależ tak! - wykrzyknąłem. Kiedy powiedziała mi że w takim razie łaskawie się zgadza oddać się w moje ręce, tak się cieszyłem, że zleciałem z głośnym hukiem z łóżka. A moja dziewczyna (Boże jak to pięknie brzmi) śmiała się ze mnie tak że nie mogła złapać tchu.
- Mam przeczucie, że życie z tobą będzie naprawdę zabawne i ciekawe. - stwierdziła, kiedy wdrapałem się na łóżko kładąc głowę na jej kolana. Zabawne, że kiedy jej palce masowały delikatnie moją obolałą głowę, pomyślałem dokładnie to samo.
- Hejjj. Za nami trzynastka! Z racji tego właśnie proszę KAŻDEGO czytelnika o pozostawienie za sobą komentarza, bo chciałabym wiedzieć ile osób to czyta :) Btw. Jak rozdział? Zdziwieni? ;) Pati zamieściłam to o co prosiłaś :))
- Harry. - zamruczała. Wybiła mnie z transu. Skierowała się do łóżka dominującego w pokoju i przywołała mnie palcem. Chcąc trochę się z nią podrażnić, nie ruszyłem się z miejsca. Nie długo musiałem czekać by zobaczyć znikający z jej twarzy cwany i zalotny uśmieszek. Ruszyła w moją stronę, niepewnie, jakby na dole nic się stało. Stanęła przede mną z pytaniem w oczach. Na moje usta wpłynął szeroki uśmiech. Złapałem ją tak, że znowu oplatała mnie nogami, ignorując jej okrzyk zaskoczenia. ruszyłem w stronę z której do mnie przyszła. Poczułem cios w ramię.
- Ty draniu! - śmiała się. - Myślałam, że...
- Że co? - przerwałem jej, wyszeptując te słowa wprost w jej usta. - Że cię nie chcę?
Spuściła wzrok w dół, jednocześnie mocno się rumieniąc. Nie myślałem, że kiedykolwiek to zobaczę na jej twarzy.
- Może. - wzruszyła ramionami. Gdzie się podziała tamta dziewczyna? Chyba wielu rzeczy jeszcze nie wiem. Jej życie nie było tak kolorowe jak przypuszczali chłopcy. Ja byłem pewien, że coś się za nią kryje.
- Więc zamierzam ci udowodnić, że źle myślałaś. I nigdy nie powinnaś była zastanawiać się nad czymś takim. - wymruczałem gorączkowo. - Nigdy.
- Czekam. - szepnęła patrząc mi w oczy, a na jej usta znów wpłynął ten łobuzerski uśmiech. Nie zamierzałem czekać czy przedłużać czegokolwiek. Przyparłem ją mocno do ściany i gwałtownie w nią wszedłem. Nie narzekała. Poruszała się razem ze mną, dopasowując się do mojego tempa. Długo to nie potrwało, w końcu byliśmy nabuzowani po akcji na dole. Oboje szybko osiągnęliśmy wspólnie spełnienie, a pod nią ugięły się nogi. Złapałem ją w stylu przenoszenia panny młodej przez próg i podszedłem do łóżka. Położyłem ją na nim i nie bardzo wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Nie wiedziałem czy będzie chciała żebym z nią został. Mój spór został przerwany przez widok wyciągniętych w moją stronę ramion. Z ulgą położyłem się obok niej. Wtuliła się przodem do mnie, ukrywając nos w mojej szyi. Objąłem ją ramionami i splątałem nasze nogi. Moje ciało było przyjemnie ogrzewane przez praktycznie leżącą na mnie blondynkę, jeśli można tak nazwać jej kolor włosów.
- Wiesz - usłyszałem jej cichy szept. - Na początku myślałam, znaczy zanim wyjechaliście w trasę, że będziesz fajną przygodą. Chłopakiem na chwilę, tak jak każdy do tej pory. - zesztywniałem, ale słuchałem dalej. - Ale potem... Nie wiem. Zaczęliśmy wszyscy ze sobą rozmawiać. Poznawać się. Te dwa miesiące rozmów, zwierzeń... Ja... - przerwała znowu. Wiedziałem, że nie mogę się jeszcze rozluźnić. - Zrobiłam coś czego obiecałam już nie robić. Wiesz? - znowu zastopowała. Miałem już mieszane uczucia. - Ja... Polubiłam cię. I to bardzo. Zaczęłam... Widzieć w tobie kogoś więcej, niż kolejnego idiotę. Nie wiem jak jest z tobą, ale...
- Wierz mi. - przerwałem jej. - W tym czasie stałaś się dla mnie kimś ważnym. Bardzo. - podkreśliłem. Na chwilę zapadła cisza. Słyszałem tylko nasze, jeszcze dość przyspieszone oddechy.
- Mamy dwie opcje. - stwierdziła. - Albo udajemy, że nic się nie stało, albo... - przerwała znowu. Nie pospieszałem jej, wiedząc że co by to nie było, wybrałbym drugą opcję. Nigdy nie dam jej zapomnieć co się między nami dzisiaj zadziało.
- Ja nie jestem w tym dobra. Raz się zakochałam, a on... Po prostu przestałam wierzyć w coś takiego jak związek, ale ty... Dajesz mi nadzieję. Tylko nie chcę później tego żałować. - zaczynała mówić już trochę chaotycznie.
- Mam na myśli, że... - westchnęła. - że chciałabym spróbować. - usłyszałem te słowa, których wyczekiwałem najbardziej. Tak samo wyczekiwałem tego co się dzisiaj stało.
- Może masz za sobą pierwszą miłość, ale prawdziwa jest właśnie przed tobą. - szepnąłem patrząc jej w oczy. Zobaczyłem w nich ulgę.
- Ja rozumiem. Wiem o czym mówisz. Sam mam za sobą podobną myślę rzecz. Moja dziewczyna zdradzała mnie z moim przyjacielem. - westchnąłem przypominając sobie Jess. - Nie zamierzam cię pospieszać...
- Ale czy nam może się udać? - spytała. Nie znałem na to odpowiedzi.
- Zawsze można próbować. Nie zaprzepaśćmy żadnej szansy. - odparłem trochę filozoficznie. Uśmiechnęła się szeroko i ponownie we mnie wtuliła.
- Czy to znaczy, że w ten sposób, pyta mnie pan, panie Styles, czy zostanę pańską dziewczyną? - zachichotała.
- Ależ tak! - wykrzyknąłem. Kiedy powiedziała mi że w takim razie łaskawie się zgadza oddać się w moje ręce, tak się cieszyłem, że zleciałem z głośnym hukiem z łóżka. A moja dziewczyna (Boże jak to pięknie brzmi) śmiała się ze mnie tak że nie mogła złapać tchu.
- Mam przeczucie, że życie z tobą będzie naprawdę zabawne i ciekawe. - stwierdziła, kiedy wdrapałem się na łóżko kładąc głowę na jej kolana. Zabawne, że kiedy jej palce masowały delikatnie moją obolałą głowę, pomyślałem dokładnie to samo.
- Hejjj. Za nami trzynastka! Z racji tego właśnie proszę KAŻDEGO czytelnika o pozostawienie za sobą komentarza, bo chciałabym wiedzieć ile osób to czyta :) Btw. Jak rozdział? Zdziwieni? ;) Pati zamieściłam to o co prosiłaś :))
wtorek, 11 marca 2014
Rozdział 12 "Niedokończone Sprawy" part II
Nie będę się rozpływać, ale rozdział dedykowany Patrycji, Ani, Pauli i Natalii (plus wielkie podziękowania za pomoc przy pisaniu dla tych dwóch ostatnich :*)
Rozdział zawiera sceny +18, czytasz je na własną odpowiedzialność ;)
-Odbijany stary. - wcisnąłem laskę z tym tańczyłem w ramiona oszołomionego gościa, a sam złapałem Gabi.
- Czekałam na ciebie. - szepnęła, zanim jej nadal czerwone usta opadły na moje.
James's POV
- Najlepsza parapetówka na jakiej byłem. - westchnąłem szczęśliwie łapiąc kolejne piwo. Wszystko zajebiście wyszło, ludzie mieli najlepszą zabawę, czego chcieć więcej po własnej imprezie? Siedzieliśmy teraz z chłopakami, oprócz Eda, który na samym początku zapadł się pod ziemię. Brakowało nam tylko Gabi i Hazzy.
- Chyba nam brakuje Hazzusia. - zauważył w końcu Tommo. Pokiwałem głową.
- Szybki jesteś. Gabi też przepadła. Ale coś mi mówi, że wystarczy znaleźć tylko jedno z nich. - zachichotaliśmy.
- Wygląda na to, że masz rację. - stwierdził Malik. - Znalazłem ich. - wskazał na tłum przed nami. Dobrze, że siedzieliśmy na podwyższeniu, przynajmniej wszystko widzieliśmy.
- Znajdzie się ochotnik, który im przerwie? - spytałem całkowicie retorycznie. - Bo są trochę... zajęci. - stwierdziłem patrząc na parę w bardzo namiętnym, wręcz już nieprzyzwoitym uścisku.
- Nieźli są! - gwizdnął Tommo. - Kto by pomyślał, że tak szybko się odważy? - rechotał.
- Nie sądzę... żeby to on zaczął. - westchnąłem, kiedy przed oczami przeleciały mi podobne sytuacje z Gabi w roli głównej.
- Masz rację! - rechotał Horan. - To ona ciągnie go do drzwi!
Teraz to już leżeliśmy wszyscy. Mały generałek się uaktywnił. W końcu zniknęli za drzwiami.
Harry's POV
Sięgnąłem ręką za plecy Gabi i zamknąłem za nią drzwi jednocześnie ją do nich przyciskając. Ani na moment nie przestałem jej całować. Dziewczyna z moją małą pomocą sprawnie oplotła mnie nogami w pasie. Wsunęła dłonie pod moją koszulkę próbując dotrzeć do każdego skrawka mojego brzucha. Nie mogąc dłużej czekać odepchnąłem się ręką od drzwi i ruszyłem korytarzem w stronę schodów. W między czasie zniknęła moja bluzka. Nie chcąc być gorszym rozwiązałem supeł jej koszuli, ściągnąłem z niej i porzuciłem na schodach. Nie wypuszczając jej z objęć dotarliśmy do kuchni, gdzie posadziłem ją na wysokim blacie błądząc dłońmi po jej ciele. Zazwyczaj pewna siebie i kontrolująca wszystko dziewczyna zniknęła pod wpływem mojego dotyku. Pochyliłem się, by obdarzyć ją kolejnym namiętnym pocałunkiem, a moje ręce zjechały po jej bokach kierując się do zapięcia jej spodenek. Po krótkim czasie miałem ją już w samej bieliźnie. Sięgnąłem dłońmi za jej plecy, szukając haftek od stanika.
- Tutaj. - szepnęła w moje usta pokazując klamerkę między piersiami. Przyjemność rozpięcia jej w odpowiednim czasie zostawiła mi. Pozbyłem się szybko jej stanika i pochyliłem się jeszcze niżej odrywając się od jej ust, by przenieść się na jej piersi. W pewnej chwili mignął mi niewyraźnie jakiś napis na biodrze.
- Masz tatuaż? - spytałem odsuwając usta. Spotkało się to z niezadowolonym jęknięciem z jej strony.
- Tak. - wydyszała i przyciągnęła moją głowę z powrotem do swojego ciała. Zachichotałem cicho.
- Chcę zobaczyć. - szepnąłem ponownie owiewając gorącym oddechem jedną z jej piersi.
- Późnej. - pisnęła i zaczęła majstrować swoimi drobnymi dłońmi przy moim rozporku. Przeniosłem się znowu na jej usta, pieszcząc i smakując jej opuchnięte wargi. Uporała się z moimi spodniami i zaczęła stopami zsuwać mi bokserki z tyłka. Gdy nie mogła już dosięgnąć, dokończyłem robotę za nią, korzystając jeszcze z chwili, by sięgnąć do kieszeni po prezerwatywę. Delikatnie pozbyłem się jej ostatniej części garderoby. Cholernych koronkowych majteczek, które stanowiły komplet ze stanikiem. Zacząłem badać jej mokre wnętrze jedną ręką, a zębami otwierałem opakowanie. Ku mojemu zdziwieniu zabrała mi gumkę z zębów i sama mi ją założyła, więc nie musiałem tracić kontaktu z jej ciepłym wnętrzem. W końcu z westchnieniem wszedłem w nią powoli, rozkoszując się tym doznaniem. Zacząłem się delikatnie i miarowo poruszać, ale nie to jej było w głowie.
- Szybciej, Harry. Proszę cię. - usłyszałem przy uchu, po czym poczułem oplatające moją szyję ramiona.
- Jesteś taka ciasna... - jęknąłem nie potrafiąc się dostosować do jej prośby. Potrząsnęła głową.
- Po prostu to zrób. - wydyszała patrząc mi prosto w oczy. Temu nie mogłem się już oprzeć. Spełniłem jej prośbę, a pomieszczenie zaczęły wypełniać nasze przyspieszone oddechy, jęki i krzyki przypominające moje imię. Czułem, że ona jest blisko i kiedy już oboje mieliśmy dojść, ktoś wparował z wielkim łoskotem do kuchni.
James's POV
- Ostatni pijany gość za drzwiami! - zakomenderował trzaskając drzwiami Ed. Zaczęliśmy zbierać powoli imprezę po wyjściu napalonej dwójki.
- Whoa! Co za burdel! - przeraził się Sheeran patrząc na naszą salę.
- Gdzie? - spytał leżący na podłodze Malik. Tak się śmiałem, że nie mogłem złapać oddechu.
- Zabijesz mnie kiedyś stary. Ale będzie sprzątania. - jęknąłem kiedy już otarłem łzy z oczu.
- Niestety. - westchnął Ed. - Dobrze, że Gabi pomyślała o tej salce. Wyobrażasz sobie sprzątać cały ten ogromny dom z takiego burdelu? - rany, nawet nie chciałem sobie wyobrażać.
- Zostajesz? - spytałem uwieszając mu się na ramieniu.
- Pewnie. Nie dostanę się do domu w tym stanie. Poza tym muszę obejrzeć tą waszą kwaterę. Ale to już jutro. - dodał ziewając.
- Nie ma sprawy. - też ziewnąłem. - Sam jeszcze wszystkiego nie widziałem. Chodź, zaprowadzę cię do gościnnego.
Wyszliśmy z sali i zaczęliśmy przemierzać korytarz prowadzący do schodów.
- Co tam leży? - zdziwił się Horan i podniósł w górę... jeansową koszulę Gabi.
- Oho! - zarechotał Malik i zaraz spojrzał na mnie. - Szukamy ich? - zaproponował naszą standardową zabawę. Mój dzwoneczek miał zwyczaj uprawiać seks tam gdzie każdy na upartego mógłby ją znaleźć.
- Jak zwykle. - nie uszliśmy daleko, kiedy na kolejnym schodku znaleźliśmy biały T-shirt Harrego.
- Więcej tropów. - wyszeptał konspiracyjnie Tommo. Zbliżyliśmy się do zamkniętych drzwi kuchni, zza których dochodziły dźwięki wykrzykiwanego imienia Stylesa. Nie zastanawiając się otworzyłem drzwi, tak że wcisnąłem do środka tylko swoją głowę.
- Cześć słoneczka! - krzyknąłem jednocześnie przewracając stojak, który narobił więcej hałasu od nich.
- Kurwa! - usłyszałem Loczka i kolejny głośny łomot. Zwalili się z blatu na ziemię, tak że nic nie było widać. I w tej chwili dopiero wcisnęła się do środka reszta. Horanek zarumienił się po same uszy, gdy zobaczył scenę przed nim.
- O stary! - wybuchnął śmiechem Tommo. - Serio nie doszliście nawet do pokoju?
- Spierdalać. - usłyszeliśmy przytłumiony głos Hazzy. Brzmiał jakby przyciskał do czegoś usta.
- O boże, Harry! - krzyknęła Gabi, a Horan wydostał się z kuchni. Po chwili jej głowa z rozczochranymi we wszystkie strony włosami, opuchniętymi ustami i czerwonymi polikami wyłoniła się nad blat.
- Wy - wskazała na nas.- Spieprzać stąd! - skwitowaliśmy jej wypowiedź kilkoma wybuchami śmiechu. - A my - zdążyłem zobaczyć jak wskazuje palcem to na siebie to na Stylesa. - Nadal mamy niedokończone sprawy. - wymruczała. A potem zamknąłem już drzwi. Nikogo nie zdziwił po jakiś pięciu minutach widok przechodzących przez salon dwójki napaleńców z kuchni. Po chwili usłyszeliśmy jeszcze tylko trzask zamykanych na górze drzwi.
- Ile im dajesz? - spytał poważnie Malik.
- Nie wiem. - westchnąłem. Mam nadzieję, że nie zrobią sobie nawzajem krzywdy. Podskoczyłem. Na górze coś huknęło. Mam nadzieję, że to nie żadna wskazówka.
- Za nami kolejna część! Tym razem się dzieje ;) Dzięki jeszcze raz za pomoc dwóm dziewczyną, które napisały piękny zarys, który dopieściłam ;) Nadal możecie zadawać mi czy bohaterom pytania na asku. Do następnego! - czarna.
Ps. Czy wszystkim się dobrze wyświetla?
Przeczytałeś/aś = Skomentuj!
Rozdział zawiera sceny +18, czytasz je na własną odpowiedzialność ;)
-Odbijany stary. - wcisnąłem laskę z tym tańczyłem w ramiona oszołomionego gościa, a sam złapałem Gabi.
- Czekałam na ciebie. - szepnęła, zanim jej nadal czerwone usta opadły na moje.
James's POV
- Najlepsza parapetówka na jakiej byłem. - westchnąłem szczęśliwie łapiąc kolejne piwo. Wszystko zajebiście wyszło, ludzie mieli najlepszą zabawę, czego chcieć więcej po własnej imprezie? Siedzieliśmy teraz z chłopakami, oprócz Eda, który na samym początku zapadł się pod ziemię. Brakowało nam tylko Gabi i Hazzy.
- Chyba nam brakuje Hazzusia. - zauważył w końcu Tommo. Pokiwałem głową.
- Szybki jesteś. Gabi też przepadła. Ale coś mi mówi, że wystarczy znaleźć tylko jedno z nich. - zachichotaliśmy.
- Wygląda na to, że masz rację. - stwierdził Malik. - Znalazłem ich. - wskazał na tłum przed nami. Dobrze, że siedzieliśmy na podwyższeniu, przynajmniej wszystko widzieliśmy.
- Znajdzie się ochotnik, który im przerwie? - spytałem całkowicie retorycznie. - Bo są trochę... zajęci. - stwierdziłem patrząc na parę w bardzo namiętnym, wręcz już nieprzyzwoitym uścisku.
- Nieźli są! - gwizdnął Tommo. - Kto by pomyślał, że tak szybko się odważy? - rechotał.
- Nie sądzę... żeby to on zaczął. - westchnąłem, kiedy przed oczami przeleciały mi podobne sytuacje z Gabi w roli głównej.
- Masz rację! - rechotał Horan. - To ona ciągnie go do drzwi!
Teraz to już leżeliśmy wszyscy. Mały generałek się uaktywnił. W końcu zniknęli za drzwiami.
Harry's POV
Sięgnąłem ręką za plecy Gabi i zamknąłem za nią drzwi jednocześnie ją do nich przyciskając. Ani na moment nie przestałem jej całować. Dziewczyna z moją małą pomocą sprawnie oplotła mnie nogami w pasie. Wsunęła dłonie pod moją koszulkę próbując dotrzeć do każdego skrawka mojego brzucha. Nie mogąc dłużej czekać odepchnąłem się ręką od drzwi i ruszyłem korytarzem w stronę schodów. W między czasie zniknęła moja bluzka. Nie chcąc być gorszym rozwiązałem supeł jej koszuli, ściągnąłem z niej i porzuciłem na schodach. Nie wypuszczając jej z objęć dotarliśmy do kuchni, gdzie posadziłem ją na wysokim blacie błądząc dłońmi po jej ciele. Zazwyczaj pewna siebie i kontrolująca wszystko dziewczyna zniknęła pod wpływem mojego dotyku. Pochyliłem się, by obdarzyć ją kolejnym namiętnym pocałunkiem, a moje ręce zjechały po jej bokach kierując się do zapięcia jej spodenek. Po krótkim czasie miałem ją już w samej bieliźnie. Sięgnąłem dłońmi za jej plecy, szukając haftek od stanika.
- Tutaj. - szepnęła w moje usta pokazując klamerkę między piersiami. Przyjemność rozpięcia jej w odpowiednim czasie zostawiła mi. Pozbyłem się szybko jej stanika i pochyliłem się jeszcze niżej odrywając się od jej ust, by przenieść się na jej piersi. W pewnej chwili mignął mi niewyraźnie jakiś napis na biodrze.
- Masz tatuaż? - spytałem odsuwając usta. Spotkało się to z niezadowolonym jęknięciem z jej strony.
- Tak. - wydyszała i przyciągnęła moją głowę z powrotem do swojego ciała. Zachichotałem cicho.
- Chcę zobaczyć. - szepnąłem ponownie owiewając gorącym oddechem jedną z jej piersi.
- Późnej. - pisnęła i zaczęła majstrować swoimi drobnymi dłońmi przy moim rozporku. Przeniosłem się znowu na jej usta, pieszcząc i smakując jej opuchnięte wargi. Uporała się z moimi spodniami i zaczęła stopami zsuwać mi bokserki z tyłka. Gdy nie mogła już dosięgnąć, dokończyłem robotę za nią, korzystając jeszcze z chwili, by sięgnąć do kieszeni po prezerwatywę. Delikatnie pozbyłem się jej ostatniej części garderoby. Cholernych koronkowych majteczek, które stanowiły komplet ze stanikiem. Zacząłem badać jej mokre wnętrze jedną ręką, a zębami otwierałem opakowanie. Ku mojemu zdziwieniu zabrała mi gumkę z zębów i sama mi ją założyła, więc nie musiałem tracić kontaktu z jej ciepłym wnętrzem. W końcu z westchnieniem wszedłem w nią powoli, rozkoszując się tym doznaniem. Zacząłem się delikatnie i miarowo poruszać, ale nie to jej było w głowie.
- Szybciej, Harry. Proszę cię. - usłyszałem przy uchu, po czym poczułem oplatające moją szyję ramiona.
- Jesteś taka ciasna... - jęknąłem nie potrafiąc się dostosować do jej prośby. Potrząsnęła głową.
- Po prostu to zrób. - wydyszała patrząc mi prosto w oczy. Temu nie mogłem się już oprzeć. Spełniłem jej prośbę, a pomieszczenie zaczęły wypełniać nasze przyspieszone oddechy, jęki i krzyki przypominające moje imię. Czułem, że ona jest blisko i kiedy już oboje mieliśmy dojść, ktoś wparował z wielkim łoskotem do kuchni.
James's POV
- Ostatni pijany gość za drzwiami! - zakomenderował trzaskając drzwiami Ed. Zaczęliśmy zbierać powoli imprezę po wyjściu napalonej dwójki.
- Whoa! Co za burdel! - przeraził się Sheeran patrząc na naszą salę.
- Gdzie? - spytał leżący na podłodze Malik. Tak się śmiałem, że nie mogłem złapać oddechu.
- Zabijesz mnie kiedyś stary. Ale będzie sprzątania. - jęknąłem kiedy już otarłem łzy z oczu.
- Niestety. - westchnął Ed. - Dobrze, że Gabi pomyślała o tej salce. Wyobrażasz sobie sprzątać cały ten ogromny dom z takiego burdelu? - rany, nawet nie chciałem sobie wyobrażać.
- Zostajesz? - spytałem uwieszając mu się na ramieniu.
- Pewnie. Nie dostanę się do domu w tym stanie. Poza tym muszę obejrzeć tą waszą kwaterę. Ale to już jutro. - dodał ziewając.
- Nie ma sprawy. - też ziewnąłem. - Sam jeszcze wszystkiego nie widziałem. Chodź, zaprowadzę cię do gościnnego.
Wyszliśmy z sali i zaczęliśmy przemierzać korytarz prowadzący do schodów.
- Co tam leży? - zdziwił się Horan i podniósł w górę... jeansową koszulę Gabi.
- Oho! - zarechotał Malik i zaraz spojrzał na mnie. - Szukamy ich? - zaproponował naszą standardową zabawę. Mój dzwoneczek miał zwyczaj uprawiać seks tam gdzie każdy na upartego mógłby ją znaleźć.
- Jak zwykle. - nie uszliśmy daleko, kiedy na kolejnym schodku znaleźliśmy biały T-shirt Harrego.
- Więcej tropów. - wyszeptał konspiracyjnie Tommo. Zbliżyliśmy się do zamkniętych drzwi kuchni, zza których dochodziły dźwięki wykrzykiwanego imienia Stylesa. Nie zastanawiając się otworzyłem drzwi, tak że wcisnąłem do środka tylko swoją głowę.
- Cześć słoneczka! - krzyknąłem jednocześnie przewracając stojak, który narobił więcej hałasu od nich.
- Kurwa! - usłyszałem Loczka i kolejny głośny łomot. Zwalili się z blatu na ziemię, tak że nic nie było widać. I w tej chwili dopiero wcisnęła się do środka reszta. Horanek zarumienił się po same uszy, gdy zobaczył scenę przed nim.
- O stary! - wybuchnął śmiechem Tommo. - Serio nie doszliście nawet do pokoju?
- Spierdalać. - usłyszeliśmy przytłumiony głos Hazzy. Brzmiał jakby przyciskał do czegoś usta.
- O boże, Harry! - krzyknęła Gabi, a Horan wydostał się z kuchni. Po chwili jej głowa z rozczochranymi we wszystkie strony włosami, opuchniętymi ustami i czerwonymi polikami wyłoniła się nad blat.
- Wy - wskazała na nas.- Spieprzać stąd! - skwitowaliśmy jej wypowiedź kilkoma wybuchami śmiechu. - A my - zdążyłem zobaczyć jak wskazuje palcem to na siebie to na Stylesa. - Nadal mamy niedokończone sprawy. - wymruczała. A potem zamknąłem już drzwi. Nikogo nie zdziwił po jakiś pięciu minutach widok przechodzących przez salon dwójki napaleńców z kuchni. Po chwili usłyszeliśmy jeszcze tylko trzask zamykanych na górze drzwi.
- Ile im dajesz? - spytał poważnie Malik.
- Nie wiem. - westchnąłem. Mam nadzieję, że nie zrobią sobie nawzajem krzywdy. Podskoczyłem. Na górze coś huknęło. Mam nadzieję, że to nie żadna wskazówka.
- Za nami kolejna część! Tym razem się dzieje ;) Dzięki jeszcze raz za pomoc dwóm dziewczyną, które napisały piękny zarys, który dopieściłam ;) Nadal możecie zadawać mi czy bohaterom pytania na asku. Do następnego! - czarna.
Ps. Czy wszystkim się dobrze wyświetla?
Przeczytałeś/aś = Skomentuj!
sobota, 8 marca 2014
Rozdział 12 "Niedokończone Sprawy" part I
James's POV
- Dzięki ci człowieku! Może nawet wybaczę ci to potknięcie na naszym feralnym koncercie. - wyśpiewała Gabi, przechodząc przez drzwi jej ulubionego zakładu fryzjerskiego.A tak poza tym: jak ona mogła to zauważyć?! Przecież tylko nie pomyliłem nic nie znaczący krok i to wtedy kiedy stałem z tyłu... a ona kurwa z przodu! Czasami naprawdę mnie przerażała. Z nami przyszedł tylko Liam, który stwierdził, że też skorzysta z okazji i zrobi coś fryzurą. Reszta bardzo go w tej decyzji wspierała, ale postanowili wyjść na szybkie zakupy, bo rzecz jasna wracając z trasy, nie mieli już nic czystego, a rzeczy jeszcze nie przenieśli do nas do domu. Oczywiście, nikogo nie zdziwi, jeśli powiem, że Paynea to nie dotyczyło, bo on podrzucił mi swoje ciuchy na kilka dni zanim wyjechali. Żaden z tamtych nie domyślił się, że zaradny tatuś zapakował też trochę ich rzeczy.
- Jean! - krzyknęła na widok jej najwspanialszego stylisty. Mężczyzna wylewnie ją powitał, podnosząc do góry i okręcając się z nią w okół własnej osi. Jak zwykle od razu zaczęli paplać po francusku. Jean wyraźnie karcił i strofował mojego Dzwoneczka. Ale ni cholery nie rozumiałem. Znienacka tamten wydarł się rozentuzjazmowany i poleciał do swoich asystentek.
- Co ty mu powiedziałaś? - jęknąłem. Wiedziałem, że zapowiada się długie, naprawdę długie czekanie na nią.
- Nic. - odpowiedziała z chytrym uśmieszkiem, podskakując. Taa nic. Już w to wierzę.
- Payne! Przygotuj się na jakieś 3 godziny siedzenia tu. - mruknąłem. Wyjaśniając: byłem gejem, ale nawet mi nie uśmiechało się przez bite 3 godziny siedzieć na dupie u fryzjera i słuchać francuskich rozmów.
- Jean, masz wolnych jeszcze dwóch jakiś fryzjerów? Nie muszę mówić, że mają być dobrzy, bo u ciebie i tak wszyscy są najlepsi. - zapewniała go Gabi po angielsku. Od razu ten maluch ogarnął moją decyzję. Czasami mnie to przerażało, ale w podobny sposób wiedziałem niektóre rzeczy ja.
- Mon soleil! Oczywiście! Siadaj tam wiesz gdzie i poczekaj, zaraz sam umyję ci włosy. Wy tam! - zwrócił się do nas. - Też usiądźcie! Zaraz przyjdą moje asystentki, żeby was przygotować! - krzyknął do nas i gdzieś poleciał. Co za człowiek.
- Sam mistrz przyjmuje cię bez kolejki? - zdziwił się Liam. - I jeszcze sam cię przygotowuje. Niezłe względy. - zaśmiał się.
- Co ja poradzę, że on mnie po prostu uwielbia. - westchnęła na pokaz. Zanim zdążyliśmy zrobić cokolwiek jeszcze, jakieś dwie laski do nas podleciały i wcisnęły głowy w wodę. Po chwili można było usłyszeć francuskie świergotanie Jeana i Dzwoneczka.
- Oni tak zawsze? - spytał Payne, kiedy skończyły nas torturować i posadziły na obrotowych krzesłach.
- Tak. - zachichotałem. - Jak widzisz, ona potrafi przyciągnąć swoim urokiem praktycznie każdego. - i taka była prawda. Nigdy nikt nie traktował jej pośrednio. Albo ją kochali, albo byli o coś zazdrośni i przez to nienawidzili. Zazwyczaj były to kobiety. Nie żeby narzekała czy coś.
- Oo. - zawiesił się Payne. Chyba nawet nie muszę patrzeć. Jego długie włosy, poleciały na ziemię. Odważyłem się spojrzeć. O jednak nie do końca. Więc pewnie.... No tak. Odwróciłem się w stronę Dzwoneczka, za co od razu dostałem po uszach od fryzjera. Już jej oczy błyszczały Słowo daję, jak zawsze. Zmieniała fryzurę tak często, że czasami trudno było mi to ogarnąć. I za każdym razem i ona i jej fryzjer zalotnik byli tak samo podekscytowani. Nawet jeśli tylko farbował ją na zwykły blond czy coś. Ale... Artysta z artystą doskonale się rozumieją. Co im tam będę się mieszał w te ich "piski".
- Jean! - krzyknęła na widok jej najwspanialszego stylisty. Mężczyzna wylewnie ją powitał, podnosząc do góry i okręcając się z nią w okół własnej osi. Jak zwykle od razu zaczęli paplać po francusku. Jean wyraźnie karcił i strofował mojego Dzwoneczka. Ale ni cholery nie rozumiałem. Znienacka tamten wydarł się rozentuzjazmowany i poleciał do swoich asystentek.
- Co ty mu powiedziałaś? - jęknąłem. Wiedziałem, że zapowiada się długie, naprawdę długie czekanie na nią.
- Nic. - odpowiedziała z chytrym uśmieszkiem, podskakując. Taa nic. Już w to wierzę.
- Payne! Przygotuj się na jakieś 3 godziny siedzenia tu. - mruknąłem. Wyjaśniając: byłem gejem, ale nawet mi nie uśmiechało się przez bite 3 godziny siedzieć na dupie u fryzjera i słuchać francuskich rozmów.
- Jean, masz wolnych jeszcze dwóch jakiś fryzjerów? Nie muszę mówić, że mają być dobrzy, bo u ciebie i tak wszyscy są najlepsi. - zapewniała go Gabi po angielsku. Od razu ten maluch ogarnął moją decyzję. Czasami mnie to przerażało, ale w podobny sposób wiedziałem niektóre rzeczy ja.
- Mon soleil! Oczywiście! Siadaj tam wiesz gdzie i poczekaj, zaraz sam umyję ci włosy. Wy tam! - zwrócił się do nas. - Też usiądźcie! Zaraz przyjdą moje asystentki, żeby was przygotować! - krzyknął do nas i gdzieś poleciał. Co za człowiek.
- Sam mistrz przyjmuje cię bez kolejki? - zdziwił się Liam. - I jeszcze sam cię przygotowuje. Niezłe względy. - zaśmiał się.
- Co ja poradzę, że on mnie po prostu uwielbia. - westchnęła na pokaz. Zanim zdążyliśmy zrobić cokolwiek jeszcze, jakieś dwie laski do nas podleciały i wcisnęły głowy w wodę. Po chwili można było usłyszeć francuskie świergotanie Jeana i Dzwoneczka.
- Oni tak zawsze? - spytał Payne, kiedy skończyły nas torturować i posadziły na obrotowych krzesłach.
- Tak. - zachichotałem. - Jak widzisz, ona potrafi przyciągnąć swoim urokiem praktycznie każdego. - i taka była prawda. Nigdy nikt nie traktował jej pośrednio. Albo ją kochali, albo byli o coś zazdrośni i przez to nienawidzili. Zazwyczaj były to kobiety. Nie żeby narzekała czy coś.
- Oo. - zawiesił się Payne. Chyba nawet nie muszę patrzeć. Jego długie włosy, poleciały na ziemię. Odważyłem się spojrzeć. O jednak nie do końca. Więc pewnie.... No tak. Odwróciłem się w stronę Dzwoneczka, za co od razu dostałem po uszach od fryzjera. Już jej oczy błyszczały Słowo daję, jak zawsze. Zmieniała fryzurę tak często, że czasami trudno było mi to ogarnąć. I za każdym razem i ona i jej fryzjer zalotnik byli tak samo podekscytowani. Nawet jeśli tylko farbował ją na zwykły blond czy coś. Ale... Artysta z artystą doskonale się rozumieją. Co im tam będę się mieszał w te ich "piski".
Harry's POV
Siedzieliśmy w samochodzie już od dobrej godziny. Ile można siedzieć u fryzjera?
- Może powinniśmy pójść po nich czy coś. - zastanawiał się Niall. Wcześniej mnie musieli trzymać. Ja już byłem gotowy dawno by tam pójść. Teraz nie trzeba było mnie zachęcać.
- To idziemy! - zakomenderowałem. Ruszyliśmy w stronę salonu. Wchodząc do środka, od razu rzucili nam się w oczy chłopcy w nowych, nie powiem niezłych fryzurach. Po Gabi, ani śladu. Tylko ta dwójka i francuskie świergolenia o włosach.
- No, dobrze, że przyszliście. Siadajcie na fotelach, jak chcecie coś sobie zrobić. Nigdzie nie dostaniecie takiej obsługi jak tu. - westchnął James, wyraźnie już znudzony. Cała nasza czwórka ochoczo przystała na propozycje i po chwili już się nami zajęto. Nie dziwiło mnie to, zapewne i tu Gabi ma jakieś wtyki. Nie wiem, czy już do końca zwariowałem, ale wydawało mi się, że te wszystkie francuskie słówka wypowiadane są głosem, bardzo podobnym do Gabi.
- Gabi mówi po francusku? - wymsknęło mi się.
- A nie słyszysz? - James przewrócił oczami. Czyli miałem rację! Wszyscy po jakimś czasie siedzieliśmy już w tej poczekalni. No, oprócz Nialla, któremu jeszcze nie ogarnęli fryzurki. No tak, większe wymagania. W końcu farba. Jakiś nawiedzony gość się nim zajmował. Nie powiem, tak przerażonego Horana dawno nie widziałem. Z innego powodu niż brak jedzenia czy coś rzecz jasna.
- Nie no, ja mam dosyć! - wkurzył się James. - Idę zobaczyć ile jej się zejdzie jeszcze. - i wyszedł. Jaką ja miałem ochotę pójść z nim! Daleko nie uszedł, bo kilkanaście sekund później wrócił z zaciśniętymi pięściami.
- I? - spytał Zayn, któremu wcale a wcale nie przeszkadzało to czekanie. Jako jedyny z nas, uwielbiał takie rzeczy.
- I nie wiem. Bo mnie ten francuzi... - nie dokończył, bo zaczął się śmiać z miny Lou, który wpatrywał się w coś za jego plecami.
- Na co się lampisz? - zarechotał Horan, który już do nas dołączył. Spojrzałem w tą samą stronę. Woow. Niezła zmiana.
Siedzieliśmy w samochodzie już od dobrej godziny. Ile można siedzieć u fryzjera?
- Może powinniśmy pójść po nich czy coś. - zastanawiał się Niall. Wcześniej mnie musieli trzymać. Ja już byłem gotowy dawno by tam pójść. Teraz nie trzeba było mnie zachęcać.
- To idziemy! - zakomenderowałem. Ruszyliśmy w stronę salonu. Wchodząc do środka, od razu rzucili nam się w oczy chłopcy w nowych, nie powiem niezłych fryzurach. Po Gabi, ani śladu. Tylko ta dwójka i francuskie świergolenia o włosach.
- No, dobrze, że przyszliście. Siadajcie na fotelach, jak chcecie coś sobie zrobić. Nigdzie nie dostaniecie takiej obsługi jak tu. - westchnął James, wyraźnie już znudzony. Cała nasza czwórka ochoczo przystała na propozycje i po chwili już się nami zajęto. Nie dziwiło mnie to, zapewne i tu Gabi ma jakieś wtyki. Nie wiem, czy już do końca zwariowałem, ale wydawało mi się, że te wszystkie francuskie słówka wypowiadane są głosem, bardzo podobnym do Gabi.
- Gabi mówi po francusku? - wymsknęło mi się.
- A nie słyszysz? - James przewrócił oczami. Czyli miałem rację! Wszyscy po jakimś czasie siedzieliśmy już w tej poczekalni. No, oprócz Nialla, któremu jeszcze nie ogarnęli fryzurki. No tak, większe wymagania. W końcu farba. Jakiś nawiedzony gość się nim zajmował. Nie powiem, tak przerażonego Horana dawno nie widziałem. Z innego powodu niż brak jedzenia czy coś rzecz jasna.
- Nie no, ja mam dosyć! - wkurzył się James. - Idę zobaczyć ile jej się zejdzie jeszcze. - i wyszedł. Jaką ja miałem ochotę pójść z nim! Daleko nie uszedł, bo kilkanaście sekund później wrócił z zaciśniętymi pięściami.
- I? - spytał Zayn, któremu wcale a wcale nie przeszkadzało to czekanie. Jako jedyny z nas, uwielbiał takie rzeczy.
- I nie wiem. Bo mnie ten francuzi... - nie dokończył, bo zaczął się śmiać z miny Lou, który wpatrywał się w coś za jego plecami.
- Na co się lampisz? - zarechotał Horan, który już do nas dołączył. Spojrzałem w tą samą stronę. Woow. Niezła zmiana.
- Oooo. - wydusiłem, kiedy patrzyłem na swój obiekt westchnień. Stała do nas tyłem, żegnając się z jakimś gościem. Domyśliłem się, że to ten fryzjer.
- Blond? I końcówki?! - zarechotał James. - Serio? Przyznaję, nie myślałem, że to zrobisz!
Wzruszyła ramionami kiedy już się do nas odwróciła.
- Zakład to zakład, Słoneczko. - mruknęła do niego. - Wy wszyscy skończeni?
- Taa, od godziny. - zajęczał Liam, a Gabi wybuchnęła śmiechem.
- Ojej, jeszcze nikomu od czekania korona z głowy nie spadła. Czyli możemy iść. - nabijała się, wychodząc z salonu. A my cóż... Jak małe kaczuszki, jeden za drugim podążyliśmy za nią do samochodu.
Harry's POV
Podjechaliśmy pod ogromny dom. Naprawdę wielki. Po co jej tyle przestrzeni...
- Wow. Strasznie dużo miejsca potrzebujesz. - wydusił z siebie jako jedyny Lou, praktycznie wyjmując mi to z ust.. Gabi skomentowała nasze zawieszenie i jego wypowiedź krótkim wybuchem śmiechu.
- Chłopaki! W tym miejscu ma mieszkać siedem osób! Ale też jest tu hala i sala baletowa, żeby nie tracić czasu na dojazdy. Wszystkie grupy przyjeżdżają tutaj, więc są ogromne garderoby. Poza tym, trzymam tu wszystkie stroje z jakimi kiedykolwiek jakakolwiek moja grupa występowała, więc dochodzą nam do tego kolejne pomieszczenia. Jest też względnie małe, ale zajebiście wyposażone studio nagraniowe. No i ogromny pokój muzyczny i konferencyjny. Plus rzecz jasna normalna część, czyli kuchnia, dwa salony, jeden na górze drugi na dole, 10 sypialni z łazienkami i garderobami, świetna siłownia, pokój gier, jeszcze dodatkowe trzy łazienki i dwa gabinety. Obie części są rozdzielone, więc bez paniki. Jasna sprawa, można się między nimi przemieszczać. - skończyła opisywać. To że byliśmy w szoku to mało powiedziane.
- Czyli nie musisz się stąd wcale ruszać, żeby i tak wykonać całą swoją robotę? - spytał Zayn.
- Dokładnie o to chodziło. - mrugnęła do niego. - Wchodzimy! Wy musicie się rozejrzeć i wybrać sobie pokoje, zanim zacznie się parapetówka! - kontynuowała wchodząc do ogromnego domu. Widać było, że ten kto go projektował miał niezłe wyczucie. Salon był utrzymany w różnych odcieniach beżu i czerwieni. Podłoga wyłożona drewnem w różnych odcieniach. Kuchnia była trochę ciemniejsza, ale miała jasne kafelki. Na dole były jeszcze trzy sypialnie, które były dla gości jak się dowiedzieliśmy. Weszliśmy na górę i minęliśmy dwoje zamkniętych drzwi, za którymi znajdywały się gabinety. Przeszliśmy przez drugi salon, który był zupełnie inny. Potem weszliśmy do kolejnego korytarza wzdłuż którego znajdowały się drzwi. Przeszliśmy do samego końca i zaczęła.
- To tak. Ten pokój, jest Jamiego. - wskazała na pierwsze drzwi na końcu korytarza i je otworzyła. Zajrzeliśmy do środka. Pokój miał jasno szare ściany, poprzecinane czarnymi pasami na wszystkie strony. Biało czarne meble. Wielkie wodne łóżko z czarnego drewna pokryte szarostalową pościelą.
- Kto urządzał wam ten dom? - spytałem.
- Ja. - odpowiedziała. - Ogólnie projekt był wykonany już dwa miesiące temu. Przez ten czas jak siedziałam w szpitalu to go urządzałam. Wiecie, kolory meble i tak dalej. Mam nadzieję, że trafiłam w wasze gusta w waszych pokojach. - skończyła.
- Jesteś najlepsza. - powiedział James, kiedy już wyszliśmy i ucałował ją w czoło. Zrozumieliśmy, że on też jeszcze tu nie był, tylko siedział tam z nią... Nie ma jak prawdziwa przyjaźń. Wyszliśmy z pokoju Jamiego. Wskazała kolejne drzwi od końca.
- Ten pokój jest do wyboru. Ogarniając go, myślałam o tobie Zayn. - zaśmiała się kładąc rękę na ramieniu Zayna.
- No to wchodzimy. - zakomenderował. Rzeczywiście wnętrze do niego pasowało. Plus dowiedzieliśmy się, że wybór padł, kiedy ogarnęła, że tu wstawiła drugą co do wielkości garderobę. No tak, Malik i jego ciuchy...
- Świetny! - krzyknął ściskając ją. Wkrótce potem, zobaczyliśmy resztę pokoi. I każdy z nich był równie genialny i pasujący do każdego z nas jak poprzedni. Nie było mowy o żadnym wybieraniu. Widać było, że każdemu poświęciła dużo czasu, dowiadując się co kto z nas najbardziej lubi. Ostatnie drzwi należały do niej. Wpuściła nas. Był to bez wątpienia najmniejszy pokój, z powodu tego, że miała też gabinet. Ale z pewnością z największą garderobą w której wisiało setki ubrań, a butów miała jeszcze więcej. Widać było, że lubi ciemne kolory. Pokój miał czarne, czerwone i beżowe ściany. Na podłodze leżał ciemnoczerwony dywan z beżowymi akcentami. Dominowało wielkie łóżko z ciemną, czarną pościelą.
- A zapomniałam jeszcze wam powiedzieć, że tak jakby nazwijmy to w piwnicy jest basen i sala bilardowa. I sala imprezowa. Zanim zapytacie, to nie zamierzam ogarniać po jakiejkolwiek imprezie tego miejsca, ani też pozwolić, żeby coś takiego przeszkadzało mi, kiedy będę pisać, więc zrobiłam takie miejsce. Pod ziemią. - uśmiechnęła się diabelsko i zachichotała. Ale pomysł świetny.
- Wejść można d tej sali albo z domu, albo z zewnątrz. Goście, rzecz jasna wchodzą z dworu. Mamy pół godziny do rozpoczęcia, więc tą nazwijmy roboczą część ogarniemy jutro. Jamie już ogarnął dla was jakieś ciuchy, to idźcie do niego i spotykamy się tu za 20 minut, ok? - pokiwaliśmy głowami i wyszliśmy od niej. Skierowaliśmy się do pokoju Jamesa. Po jakimś czasie miałem na sobie podobne ciuchy jak ostatnio, kiedy wyszedłem z Gabi. Wszyscy przebraliśmy się w jednym pokoju.
- Chłopaki... - zaczął James. - Tak, żeby było jasne... Wy wszyscy wiecie, że ja jestem gejem? - spytał z dziwną miną. Ta, ja już wiedziałem. I Zayn też, ale reszta... Dawno nie widziałem takiego szoku.
- Szczerze, to myślałem, że ty i Gabi to para... - zaczął Niall, a James spadł z krzesła zwijając się ze śmiechu.
- Dobra! - krzyknął Lou. - Wszyscy wszytko wiedzą, wychodzimy, nie?
I wyszliśmy. Na korytarzu zastaliśmy już Gabi, stojącą przy ścianie. Jedną rękę miała wyprostowaną i leżała ona na ścianie, a jedną nogę zgiętą w kolanie i butem opartym na ścianie. Ale jak ona był ubrana... Kurwa mać, czy to nie powinno być karalne? Jak we wszystkim, dosłownie wszystkim można było wyglądać tak seksownie?! Jasna, jeansowa, wiązana koszula a pod nią tylko zwykły czarny stanik, więc widać było jej skórę. Nieprzyzwoicie obcisłe ale normalne spodenki z ciemniejszego jeansu, czarne, masakrycznie wysokie szpiki. I usta. Krwistoczerwone usta. Jęknąłem.
- Pierwsi goście już są. Kto by pomyślał, żeby tak długo się ubierać. - westchnęła teatralnie i zaczęliśmy schodzić. Dzwonek zadzwonił jeszcze raz.
- James, wiesz jak wejść tam, od strony domu? - spytała, kierując się do drzwi wejściowych. - Teraz to tylko Sheeran. Wyjdę z nim i będziemy kierować wszystkich do tamtych drzwi.
- Dobra, to ja ogarnę dół. Chłopaki wy ze mną. - powiedział kiedy zniknęła za drzwiami. Ktoś mnie trącił w ramię.
- Stary, współczuję. - śmiał się Zayn.
- Czemu? - nie zrozumiałem.
- Nie okłamujmy się jesteś zainetresowny Gabi... Ten wieczór nie będzie dla ciebie zbyt przyjemny. - wyjaśnił James. Nie zamierzałem protestować. Juz czułem, że moje spodnie są za casne.
***
Impreza trwa od kilku godzin. Ale ja się dobrze nie bawię. Cały czas obserwuję ją tańczącą z kimś innym. Nigdy nie zdążam jej zaprosić, zanim nie zrobi tego ktoś inny. Koniec grzecznego chłopca. Złapałem jakąś dziewczynę i zacząłem się zbliżać do swojego celu.
- Odbijany stary. - wcisnąłęm laskę z którą tańczyłem w ramiona oszołomionego fościa, a sam złapałem Gabi.
- Czekałam na ciebie. - szepnęła zanim jej nadal czerwone usta opadły na moje.
- Za nami 12! Dwie części, bo tu się nie wszystko wyjaśniło :) Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. W razie pytań, wchodźcie na aska. Napewno zauważyłyście że rozdziały są dużo dłuższe od tych na początku i chyba takie pozostaną :) Jak myslicie, jakie to są "Sprawy"? Jak potoczy się to dalej? Czekam na wasze przypuszczenia! - czarna
CZYTASZ=SKOMENTUJ! :)
poniedziałek, 3 marca 2014
Rozdział 11 "Zmartwienia i małe rozczarowania"
-/- dwa miesiące później
Harry's POV
Nie mogłem się doczekać tego dnia. Powrotu do Londynu. Przez ostatnie dwa miesiące przechodziłem istne piekło. Koncerty wywiady, wywiady koncerty. Kto normalny planuje trasę koncertową, nic nie mówiąc uczestnikom?! Rzecz jasna, wcale tak nie było... Jak zwykle tylko ja nic nie wiedziałem. a może po prostu nie słuchałem? Po tym, jak wtedy, wyszliśmy od Jamesa i Gabi, chodziłem z głową w chmurach. Cały czas zastanawiałem się nad "tą drugą" propozycją. Może zbyt się nakręcałem, ale nie dbałem to. Może przez to wszystko, zostałem postawiony przed faktem dokonanym: jedziemy w trasę promującą naszą niedawno wydaną płytę. Wiedziałem, że i tak przez najbliższy miesiąc nie udałoby mi się spotkać z nią na dłużej, bo sama mi mówiła o tym. Ale ten drugi... Byłem załamany. Nie straciliśmy kontaktu, o nie. Rozmawialiśmy praktycznie codziennie. Czasami wszyscy razem, czasami tylko z nią, czasami tylko z Jamesem. Wszyscy bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Każdy z nas bardzo polubił Jamiego ku zadowoleniu Zayna. Ten koleś był akurat doskonale zaznajomiony z dwójką naszych codziennych rozmówców. Dni mijały, wypełniane ciężką pracą, wysiłkiem ale i szczęściem. Teraz w piątkę, wychodziliśmy z samolotu. Poczułem rześkie, londyńskie powietrze i wciągnąłem je chciwie do płuc. Byliśmy umówieni z Jamesem i Gabi, że odbiorą nas z lotniska. Mieliśmy w planach inwazję na ich nowy, choć już niezupełnie dom, nie tylko, żeby go zobaczyć, ale okazało się, że w planie budowniczym Gabi, było zupełnie przypadkiem 5 dodatkowych pokoi. Każdy z nas, w sumie nie oderwał się jeszcze od rodzinnych domów, więc bardzo chętnie przyjęliśmy ich propozycje. Malik to wręcz latał. Raczej plotką nie jest, że James robi jedne z najlepszych imprez w całym mieście. Wzięliśmy nasze bagaże i ruszyliśmy na parking. Przed bramą zatrzymał nas jeszcze Paul.
- Dobra robota, chłopaki. Teraz macie dwa tygodnie przerwy, a potem zaczynamy pracę nad drugą płytą. Tak, po waszych minach stwierdzam, że bardzo się cieszycie. Jeszcze nie wiem, jaki dokładnie będzie skład ekipy - wiedziałem o kim mówi. Tylko my, którzy teoretycznie nie powinniśmy tego wiedzieć, byliśmy już pewni naszej kadry. Kilka dni temu, rozmawialiśmy o tym z Gabi, bo usłyszeliśmy dokładnie takie same słowa od naszego menadżera co dziś. Dowiedzieliśmy się, że jeszcze nie przekazała szefostwu swojej decyzji, bo nie ma jak pojechać, żeby podpisać papiery. Zdziwiliśmy się, w końcu miała od cholery samochodów do dyspozycji, chyba że James załatwił je wszystkie, ale nie drążyliśmy. - ale nie martwcie się, próbujemy załatwić najlepszy duet choreografów i najlepszą tekściarkę i kompozytorkę.
- Wiemy. - wymsknęło mi się.
- Jak to? - spytał zdziwiony Paul, patrząc na mnie badawczo. Cholera jasna..
- No chodzi o to, że wiemy że postaracie zdobyć na najlepszych ludzi do pracy z nami. - wydukałem. Uff udało mi się.
- No to jest jasne. - uśmiechnął się. - No, idźcie już. Wasz przyjaciel chyba już czeka. - wskazał duży, czarny samochód stojący na miejscu parkingowym, niedaleko naszego samolotu. Nareszcie! Od razu odbiegłem od chłopaków, słysząc za plecami śmiech, żeby jak najszybciej dostać się do auta. Otworzyłem tylnie drzwi i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to podłużne kanapy jak w limuzynie. Pusto. Spojrzałem na miejsce kierowcy, gdzie ujrzałem Jamesa. Miejsce obok było puste. Podniosłem wzrok na chłopaka, który teraz się ze mnie śmiał.
- Gdzie...? - zacząłem.
- Ją też musimy odebrać, chłopie. Myślałem, że uda mi się zgarnąć przed waszym lądowaniem, ale niestety sprawy jej się trochę przedłużyły. - urwał mi, wyjaśniając wszystko w jednym zdaniu, powodując że w moje myśli znów wskoczyły tęczowe kolory.
- Stary - Malik uwiesił mi się na ramieniu. - Pobiegłeś do tego samochodu, jakby w środku czekał na ciebie dżin, żeby spełnić twoje wszystkie marzenia. - rechotał.
- Co prawda, to prawda skarbie. - Louis uszczypnął mnie w policzek.
- Walcie się wszyscy. - wymamrotałem i zająłem miejsce w samochodzie. Praktycznie podskakiwałem w miejscu, nie mogąc się doczekać spotkania z już nie tak bardzo nieznajomą dziewczyną.
James's POV
Wjechałem na lotnisko i na wyznaczone dla mnie miejsce. Musiałem się zamyślić, bo kiedy się ocknąłem to zobaczyłem przez okno samolot. W sumie nie tylko. Jeszcze było widać jakiegoś wariata, który biegł jakby go stado psów goniło w... zaraz. Moją stronę? Nie no nie wierzę. To Styles. Co ta laska mu powiedziała. Zaśmiałem się, zanim zobaczyłem głowę bruneta w samochodzie. Rozglądał się, spojrzał na mnie, miejsce pasażera i znów na mnie. Smutek w jego oczach: rzecz nie do opisania. Nieźle go wzięło.
- Gdzie...? - zaczął bezradnie, ale szybko mu przerwałem, żeby ukrócić jego męki.
- Ją też musimy odebrać, chłopie. Myślałem, że uda mi się zgarnąć przed waszym lądowaniem, ale niestety sprawy jej się trochę przedłużyły. - skończyłem jak najszybciej. Pokiwał głową a na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech. Zaraz po tym przyszła reszta i wpakowała się do środka. Śmiałem się z niezbyt grzecznych pomrukiwań Stylesa, kiedy tamci się z niego nabijali. Znając Gabi, da im za to niezłą nauczkę, nawet o tym nie wiedząc.
***
Podjechaliśmy pod szpital. Widziałem w lusterkach zdziwione i zaniepokojone spojrzenia. Zaparkowałem i wyłączyłem samochód. Napisałem do Gabi, że już czekamy. W samochodzie, chwilę przed, zapadła niezręczna, kłębiąca się od niewypowiedzianych pytań cisza.
- Stary... - zaczął Malik. - Co jest?
A do mnie powróciły wspomnienia sprzed niecałych dwóch miesięcy.
Ostatnia próba za nami. Generalna też. Dzisiaj koncert, nad którym tak ciężko pracowaliśmy. Od rana, żeby czymś zająć ręce i myśli, przenosiliśmy nasze rzeczy do nowego domu. Gabi, jak zwykle, szczęśliwa, roześmiana. Tak zadowolona z tego domu. I tak z niego dumna.
- Noo. Jeszcze tydzień, może mniej i trzeba będzie urządzać parapetówkę! - krzyknęła zbiegając z długich schodów, prowadzących do jej zakątka, gdzie zawsze będzie miała ciszę i spokój.
- Tak! - uniosłem ręce w górę, aby mogła w nie wpaść, tak jak w jednym z naszych układów. Oczywiście, jak wszytko już dopracowane, wyszło nam perfekcyjnie.
- Musimy już iść.
- Wiem. - i wyszliśmy.
***
-Jak to nie dotrze?! - usłyszałem wzburzony krzyk przyjaciółki. Zaniepokoiłem się. To nie oznaczało niczego dobrego...
- Camilli nie będzie! - krzyknęła w moją stronę. O kurwa. Camillia była drugą, po Gabi, najważniejszą tancerką. Nie byłoby to potrzebne, ale koncert miał być naprawdę długi i było ryzyko, że Gabi nie wytrzymałaby całości. Więc zatrudniona została dziewczyna, która odciążyła ją w jakiejś 1/3 układów. Ja też miałem kogoś takiego. Nie było tajemnicą to, że i ja i ona byliśmy najlepsi. Plan początkowo był taki, żebyśmy każdą solówkę, każdego numeru ciągnęli we dwoje. Ale tak się nie zwyczajnie nie dało. To miało trwać dużo za długo, jak na dwóch solistów. Więc wybraliśmy dwójkę najlepszych według nas tancerzy z grupy i oddaliśmy im około 1/3 naszego materiału. Spisywali się doskonale, choć byli bardzo zmęczeni. Mimo wszystko nasza wytrzymałość, czyli po prostu przyznając niezbyt skromnie, profesjonalistów z najwyższej półki budziła podziw. No tak, ale ile pracy włożyliśmy, aby taka się stała? Camilla nie pasowała mi od początku. Była... dziwna. Arogancka. Ale nigdy nie pomyślałbym, że ktoś może zrobić coś takiego! Wszyscy tancerze, a było nas naprawdę dużo, przeze mnie zostało zebranych w duży krąg. Gabi intensywnie nad czymś myślała oprócz tego że kipiała wściekłością.
- Słuchajcie. - zacząłem głośno, tak aby każdy mnie usłyszał. - Pojawił się problem. Duży problem. - zaakcentowałem. Na twarzach ludzi z którymi pracowaliśmy od miesięcy pojawił się strach.
- Dodatkowa solistka... - zacząłem, ale Gabi mi przerwała.
- Wystawiła nas. - powiedziała szybko. - Twierdząc, że takie rzeczy nie są na jej głowę delikatnie mówiąc, nie będę powtarzać co dokładnie powiedziała i żebyśmy znaleźli kogoś innego. Oczywiście, na was, nie będzie to miało żadnego wpływu - zwróciła się głową do grupy z której owa "solistka" pochodziła. - ale radzę szybko ją wywalić, bo po takim numerze, ona nie zostanie nigdzie zatrudniona, tego możecie być pewni. - skończyła zadziwiająco spokojnie. Już wiedziałem co wykombinowała.
- Ale nie załamujemy się skarby. Show must go on, nie? Niestety, nie zdążę nauczyć żadnego z was któregokolwiek układu pod kątem solistki, więc zostajemy przy pierwszej wersji. Zanim którekolwiek z was cokolwiek będzie chciało powiedzieć - zaczęła zezować na kilku tancerzy w tym rzecz jasna na mnie. - To powiem jedno: Nie mamy wyjścia. - skończyła stanowczo. - Na pewno nie zawalimy tego, nad czym tak długo i ciężko pracowaliśmy wszyscy razem przez jakąś laskę, która nas wystawiła, bo połamała sobie tipsy. No ruchy, ruchy! - zaczęła klaskać. - Zaraz zaczynamy! - i wszyscy się rozbiegli. Ona sama podeszła do ludzi z tzw. "Sztabu szybkiego podawania ubrań". Kiedy skończyła z nimi, podeszła do mnie.
- Dobrze, że wzięłam swoje kostiumy...
- Gabi, nie dasz rady. - powiedziałem łapiąc ją za rękę. - To za duży wysiłek, szczególnie w tej sytuacji...- zacząłem, ale nie dała mi skończyć.
- I co, tak sobie po prostu zawalimy cały koncert?! Całą pracę jaką w niego włożyliśmy, będzie można wyrzucić na śmietnik?! Przez jakąś głupią siksę, która myślała, że może posłać nas na dno ze zwykłej cholernej zazdrości?! James, nie tylko my nad tym pracowaliśmy, nie tylko. Nie możemy tego spieprzyć. Poradzę sobie. A jak nie, to dopiero wtedy będziemy się martwić, w porządku? - uśmiechnęła się do mnie zachęcająco. Jakbym to ja teraz potrzebował wsparcia. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, usłyszeliśmy: - Wchodzimy za 30 sekund!
- Będzie dobrze. - mruknęła i ruszyliśmy do wskazanego wejścia.
***
Nie wierzę, udało się! Ostatni numer, ostatnia figura Gabi! Wszystko wyszło, tak jak miało być!
Harry's POV
Nie mogłem się doczekać tego dnia. Powrotu do Londynu. Przez ostatnie dwa miesiące przechodziłem istne piekło. Koncerty wywiady, wywiady koncerty. Kto normalny planuje trasę koncertową, nic nie mówiąc uczestnikom?! Rzecz jasna, wcale tak nie było... Jak zwykle tylko ja nic nie wiedziałem. a może po prostu nie słuchałem? Po tym, jak wtedy, wyszliśmy od Jamesa i Gabi, chodziłem z głową w chmurach. Cały czas zastanawiałem się nad "tą drugą" propozycją. Może zbyt się nakręcałem, ale nie dbałem to. Może przez to wszystko, zostałem postawiony przed faktem dokonanym: jedziemy w trasę promującą naszą niedawno wydaną płytę. Wiedziałem, że i tak przez najbliższy miesiąc nie udałoby mi się spotkać z nią na dłużej, bo sama mi mówiła o tym. Ale ten drugi... Byłem załamany. Nie straciliśmy kontaktu, o nie. Rozmawialiśmy praktycznie codziennie. Czasami wszyscy razem, czasami tylko z nią, czasami tylko z Jamesem. Wszyscy bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Każdy z nas bardzo polubił Jamiego ku zadowoleniu Zayna. Ten koleś był akurat doskonale zaznajomiony z dwójką naszych codziennych rozmówców. Dni mijały, wypełniane ciężką pracą, wysiłkiem ale i szczęściem. Teraz w piątkę, wychodziliśmy z samolotu. Poczułem rześkie, londyńskie powietrze i wciągnąłem je chciwie do płuc. Byliśmy umówieni z Jamesem i Gabi, że odbiorą nas z lotniska. Mieliśmy w planach inwazję na ich nowy, choć już niezupełnie dom, nie tylko, żeby go zobaczyć, ale okazało się, że w planie budowniczym Gabi, było zupełnie przypadkiem 5 dodatkowych pokoi. Każdy z nas, w sumie nie oderwał się jeszcze od rodzinnych domów, więc bardzo chętnie przyjęliśmy ich propozycje. Malik to wręcz latał. Raczej plotką nie jest, że James robi jedne z najlepszych imprez w całym mieście. Wzięliśmy nasze bagaże i ruszyliśmy na parking. Przed bramą zatrzymał nas jeszcze Paul.
- Dobra robota, chłopaki. Teraz macie dwa tygodnie przerwy, a potem zaczynamy pracę nad drugą płytą. Tak, po waszych minach stwierdzam, że bardzo się cieszycie. Jeszcze nie wiem, jaki dokładnie będzie skład ekipy - wiedziałem o kim mówi. Tylko my, którzy teoretycznie nie powinniśmy tego wiedzieć, byliśmy już pewni naszej kadry. Kilka dni temu, rozmawialiśmy o tym z Gabi, bo usłyszeliśmy dokładnie takie same słowa od naszego menadżera co dziś. Dowiedzieliśmy się, że jeszcze nie przekazała szefostwu swojej decyzji, bo nie ma jak pojechać, żeby podpisać papiery. Zdziwiliśmy się, w końcu miała od cholery samochodów do dyspozycji, chyba że James załatwił je wszystkie, ale nie drążyliśmy. - ale nie martwcie się, próbujemy załatwić najlepszy duet choreografów i najlepszą tekściarkę i kompozytorkę.
- Wiemy. - wymsknęło mi się.
- Jak to? - spytał zdziwiony Paul, patrząc na mnie badawczo. Cholera jasna..
- No chodzi o to, że wiemy że postaracie zdobyć na najlepszych ludzi do pracy z nami. - wydukałem. Uff udało mi się.
- No to jest jasne. - uśmiechnął się. - No, idźcie już. Wasz przyjaciel chyba już czeka. - wskazał duży, czarny samochód stojący na miejscu parkingowym, niedaleko naszego samolotu. Nareszcie! Od razu odbiegłem od chłopaków, słysząc za plecami śmiech, żeby jak najszybciej dostać się do auta. Otworzyłem tylnie drzwi i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to podłużne kanapy jak w limuzynie. Pusto. Spojrzałem na miejsce kierowcy, gdzie ujrzałem Jamesa. Miejsce obok było puste. Podniosłem wzrok na chłopaka, który teraz się ze mnie śmiał.
- Gdzie...? - zacząłem.
- Ją też musimy odebrać, chłopie. Myślałem, że uda mi się zgarnąć przed waszym lądowaniem, ale niestety sprawy jej się trochę przedłużyły. - urwał mi, wyjaśniając wszystko w jednym zdaniu, powodując że w moje myśli znów wskoczyły tęczowe kolory.
- Stary - Malik uwiesił mi się na ramieniu. - Pobiegłeś do tego samochodu, jakby w środku czekał na ciebie dżin, żeby spełnić twoje wszystkie marzenia. - rechotał.
- Co prawda, to prawda skarbie. - Louis uszczypnął mnie w policzek.
- Walcie się wszyscy. - wymamrotałem i zająłem miejsce w samochodzie. Praktycznie podskakiwałem w miejscu, nie mogąc się doczekać spotkania z już nie tak bardzo nieznajomą dziewczyną.
James's POV
Wjechałem na lotnisko i na wyznaczone dla mnie miejsce. Musiałem się zamyślić, bo kiedy się ocknąłem to zobaczyłem przez okno samolot. W sumie nie tylko. Jeszcze było widać jakiegoś wariata, który biegł jakby go stado psów goniło w... zaraz. Moją stronę? Nie no nie wierzę. To Styles. Co ta laska mu powiedziała. Zaśmiałem się, zanim zobaczyłem głowę bruneta w samochodzie. Rozglądał się, spojrzał na mnie, miejsce pasażera i znów na mnie. Smutek w jego oczach: rzecz nie do opisania. Nieźle go wzięło.
- Gdzie...? - zaczął bezradnie, ale szybko mu przerwałem, żeby ukrócić jego męki.
- Ją też musimy odebrać, chłopie. Myślałem, że uda mi się zgarnąć przed waszym lądowaniem, ale niestety sprawy jej się trochę przedłużyły. - skończyłem jak najszybciej. Pokiwał głową a na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech. Zaraz po tym przyszła reszta i wpakowała się do środka. Śmiałem się z niezbyt grzecznych pomrukiwań Stylesa, kiedy tamci się z niego nabijali. Znając Gabi, da im za to niezłą nauczkę, nawet o tym nie wiedząc.
***
Podjechaliśmy pod szpital. Widziałem w lusterkach zdziwione i zaniepokojone spojrzenia. Zaparkowałem i wyłączyłem samochód. Napisałem do Gabi, że już czekamy. W samochodzie, chwilę przed, zapadła niezręczna, kłębiąca się od niewypowiedzianych pytań cisza.
- Stary... - zaczął Malik. - Co jest?
A do mnie powróciły wspomnienia sprzed niecałych dwóch miesięcy.
Ostatnia próba za nami. Generalna też. Dzisiaj koncert, nad którym tak ciężko pracowaliśmy. Od rana, żeby czymś zająć ręce i myśli, przenosiliśmy nasze rzeczy do nowego domu. Gabi, jak zwykle, szczęśliwa, roześmiana. Tak zadowolona z tego domu. I tak z niego dumna.
- Noo. Jeszcze tydzień, może mniej i trzeba będzie urządzać parapetówkę! - krzyknęła zbiegając z długich schodów, prowadzących do jej zakątka, gdzie zawsze będzie miała ciszę i spokój.
- Tak! - uniosłem ręce w górę, aby mogła w nie wpaść, tak jak w jednym z naszych układów. Oczywiście, jak wszytko już dopracowane, wyszło nam perfekcyjnie.
- Musimy już iść.
- Wiem. - i wyszliśmy.
***
-Jak to nie dotrze?! - usłyszałem wzburzony krzyk przyjaciółki. Zaniepokoiłem się. To nie oznaczało niczego dobrego...
- Camilli nie będzie! - krzyknęła w moją stronę. O kurwa. Camillia była drugą, po Gabi, najważniejszą tancerką. Nie byłoby to potrzebne, ale koncert miał być naprawdę długi i było ryzyko, że Gabi nie wytrzymałaby całości. Więc zatrudniona została dziewczyna, która odciążyła ją w jakiejś 1/3 układów. Ja też miałem kogoś takiego. Nie było tajemnicą to, że i ja i ona byliśmy najlepsi. Plan początkowo był taki, żebyśmy każdą solówkę, każdego numeru ciągnęli we dwoje. Ale tak się nie zwyczajnie nie dało. To miało trwać dużo za długo, jak na dwóch solistów. Więc wybraliśmy dwójkę najlepszych według nas tancerzy z grupy i oddaliśmy im około 1/3 naszego materiału. Spisywali się doskonale, choć byli bardzo zmęczeni. Mimo wszystko nasza wytrzymałość, czyli po prostu przyznając niezbyt skromnie, profesjonalistów z najwyższej półki budziła podziw. No tak, ale ile pracy włożyliśmy, aby taka się stała? Camilla nie pasowała mi od początku. Była... dziwna. Arogancka. Ale nigdy nie pomyślałbym, że ktoś może zrobić coś takiego! Wszyscy tancerze, a było nas naprawdę dużo, przeze mnie zostało zebranych w duży krąg. Gabi intensywnie nad czymś myślała oprócz tego że kipiała wściekłością.
- Słuchajcie. - zacząłem głośno, tak aby każdy mnie usłyszał. - Pojawił się problem. Duży problem. - zaakcentowałem. Na twarzach ludzi z którymi pracowaliśmy od miesięcy pojawił się strach.
- Dodatkowa solistka... - zacząłem, ale Gabi mi przerwała.
- Wystawiła nas. - powiedziała szybko. - Twierdząc, że takie rzeczy nie są na jej głowę delikatnie mówiąc, nie będę powtarzać co dokładnie powiedziała i żebyśmy znaleźli kogoś innego. Oczywiście, na was, nie będzie to miało żadnego wpływu - zwróciła się głową do grupy z której owa "solistka" pochodziła. - ale radzę szybko ją wywalić, bo po takim numerze, ona nie zostanie nigdzie zatrudniona, tego możecie być pewni. - skończyła zadziwiająco spokojnie. Już wiedziałem co wykombinowała.
- Ale nie załamujemy się skarby. Show must go on, nie? Niestety, nie zdążę nauczyć żadnego z was któregokolwiek układu pod kątem solistki, więc zostajemy przy pierwszej wersji. Zanim którekolwiek z was cokolwiek będzie chciało powiedzieć - zaczęła zezować na kilku tancerzy w tym rzecz jasna na mnie. - To powiem jedno: Nie mamy wyjścia. - skończyła stanowczo. - Na pewno nie zawalimy tego, nad czym tak długo i ciężko pracowaliśmy wszyscy razem przez jakąś laskę, która nas wystawiła, bo połamała sobie tipsy. No ruchy, ruchy! - zaczęła klaskać. - Zaraz zaczynamy! - i wszyscy się rozbiegli. Ona sama podeszła do ludzi z tzw. "Sztabu szybkiego podawania ubrań". Kiedy skończyła z nimi, podeszła do mnie.
- Dobrze, że wzięłam swoje kostiumy...
- Gabi, nie dasz rady. - powiedziałem łapiąc ją za rękę. - To za duży wysiłek, szczególnie w tej sytuacji...- zacząłem, ale nie dała mi skończyć.
- I co, tak sobie po prostu zawalimy cały koncert?! Całą pracę jaką w niego włożyliśmy, będzie można wyrzucić na śmietnik?! Przez jakąś głupią siksę, która myślała, że może posłać nas na dno ze zwykłej cholernej zazdrości?! James, nie tylko my nad tym pracowaliśmy, nie tylko. Nie możemy tego spieprzyć. Poradzę sobie. A jak nie, to dopiero wtedy będziemy się martwić, w porządku? - uśmiechnęła się do mnie zachęcająco. Jakbym to ja teraz potrzebował wsparcia. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, usłyszeliśmy: - Wchodzimy za 30 sekund!
- Będzie dobrze. - mruknęła i ruszyliśmy do wskazanego wejścia.
***
Nie wierzę, udało się! Ostatni numer, ostatnia figura Gabi! Wszystko wyszło, tak jak miało być!
- Tak! - krzyknąłem sam do siebie. Byłem z niej taki dumny. Praktycznie wszyscy tancerze stali ze mną i czekali na ten ostatni ruch. I tak jak ja, wszyscy zaczęliśmy piszczeć, gdy tylko muzyka umilkła, a światła na scenie zgasły. Zza kotar zaczęli wyłaniać się podskakujący i szczęśliwi członkowie zespołu, który tańczył jako ostatni. Zaraz za nimi, pojawił się mój kochany Dzwoneczek. Zmęczony i to cholernie. Złapałem ją w pasie, by razem z nią się cieszyć na czas. Chwilę później leżała bezwładna w moich ramionach.
***
- Ooo - zdołał wydusić z siebie Tommo, kiedy skończyłem opowiadać im okoliczności.
- Ale to było prawie dwa miesiące temu. - zauważył cicho Payne. - Więc co jeszcze tu robi? Coś mi mówi, że nie przyjechała, na kontrolę. Inaczej papiery współpracy, byłyby już podpisane. - myślał głośno. I miał cholerną rację.
- Mój kochany, mały Generałek spędził tu prawie dwa miesiące. - zacząłem kiedy dostałem odpowiedź od niej, że jeszcze chwilę się jej zejdzie. - A ja razem z nim. W sumie, tak jak i z każdym kto brał udział w tym cholernie genialnym i tragicznym koncercie. Uratowała całe przedsięwzięcie, ale jaką ceną? Już wcześniej było wiadomo, że ma anemię. Oczywiście nie z powodu tego ile jadła, bo akurat wciąga jedzenie jak smok, ale z powodu ciągłego ruchu ile witamin by nie przyjęła, i tak było ich za mało. Musiała zwolnić. Ja wiedziałem, że w życiu się to nie uda, jeśli wylezie za bramy szpitala. Ja nie wystarczałem, żeby jej pilnować. Ale też nie miałem do tego serca. Wiedziałem co to wszystko znaczy i jak boli, jeśli nie możesz robić tego co kochasz. Jej lekarz też to wiedział. Wcześniej były już dwa razy takie próby "zwolnienia tępa". Tym razem, lekarz się nie nabrał, stwierdził, że teraz odpoczynek jest konieczny i zostawił ją na oddziale. Nie żeby to ją do końca powstrzymało. - zaśmiałem się.
Rzuciła swój ręcznik na łóżko. Minął tydzień, od kiedy widziałem ją w sportowym stroju.
- Gabi... - zacząłem, ale szybko umilkłem kiedy skierowała w moją stronę wielką strzykawkę, wypełnioną zimną wodą. Była gotowa mnie oblać Serio, skąd ona bierze takie rzeczy?
- Nawet nie próbuj. - syknęła zabawnie. - Dostaję świra. Muszę się ruszyć. - warknęła na mnie.
- Wiem. - zaśmiałem się. - Rób co musisz, poczatuję na korytarzu. - mrugnąłem w jej stronę i wyszedłem tuż po tym, jak jej twarz rozświetlił przepiękny uśmiech. Wszedłem z powrotem po godzinie. Znalazłem ją w dość ciekawej pozie.
- Lepiej? - spytałem. - Lekarz się zbliża.
- Dużo lepiej.
- Idzie. - usłyszałem szept Stylesa. Byłem ciekawy czy usłyszał cokolwiek z mojej historii, czy cały czas wgapiał się w okno, nie mogąc się doczekać widoku mojego małego Dzwoneczka. Wyjrzałem przez okno. Oczywiście nie mylił się. Mój mały Generałek zbliżał się do samochodu ze sportową torbą na ramieniu. Reszta rzeczy leżała w bagażniku. Przyjechałem po nie, zanim odebrałem chłopaków z lotniska. Normalnie taryfiarz... Gabi w szarych, tzw domowych dresach, szarej bluzie, w czerwonej bluzce Nike, czerwonych conversach na stopach i słuchawkami w uszach otworzyła drzwi Hammera i wdrapała się na siedzenie. Położyła torbę pod nogi, wyjęła słuchawki z uszu odezwała się, wskazując na mnie palce. - Ty. Zabierz mnie do fryzjera. Teraz! Błagam! Zobaczyłam się w szybie! Czy ty widzisz te odrosty!? - wskazała dramatycznie na czarne włosy wyrastające z czubka jej głowy. Taaa, strasznie się różniły od tych brązowych.
- Nie dramatyzuj. - mruknąłem, kiedy odwróciła się z zawadiackim uśmiechem do tyłu.
- Cześć chłopaki! Jak trasa? - spytała szybko i zaraz pogroziła im palcem. - Nie gapcie się jak na ducha, to masakrycznie dziwne, przecież żyję. - zaczęła się śmiać, ale oni nadal siedzieli skamieniali.
- O rany... - mruknęła. - Co ty im naopowiadałeś? - westchnęła dramatycznie. - A nie ważne, i tak się dowiem. Styles, mamy nie dokończone sprawy - mruknęła uwodzicielsko w stronę lokowatego chłopaka. - A teraz, korzystając z ich milczenia... Błagam! Do fryzjera! - jęknęła.
- Za nami długa, długa jedenastka! Postarałam się dla was. Czekam na dużo, dużo komentarzy. Może skoro ja pobiłam rekord "długości rozdziału, wy pobijecie rekord komentarzy, co wy na to? ^^ Przed nami "Niedokończone Sprawy" Stylesa i Gabi. Jak myślicie, co to może być? ;) No i oczywiście jak wrażenia po rozdziale? ;) Przypominam, że jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, wpiszcie w komentarzu swojego twittera w zakładce "Informowani", a także, że możecie zadawać pytania mnie lub bohaterom na ASKU. Buziaki i do następnego! - czarna
Subskrybuj:
Posty (Atom)